Kto jest winien wysokim cenom benzyny?
Prezydent USA Barack Obama oświadczył w czwartek w New Hampshire podczas spotkania z wyborcami, że Republikanie "wprowadzają ludzi w błąd", oskarżając go o spowodowanie podwyżek cen benzyny.
Przemawiając w college'u w miejscowości Nashua w stanie New Hampshire prezydent powiedział, że zarzuty opozycji "nie wytrzymują konfrontacji z wykrywaczem bzdur".
Republikańscy kandydaci do Białego Domu, z byłym gubernatorem stanu Massachusetts Mittem Romneyem na czele, od dłuższego czasu obwiniają Obamę za zwyżkę cen benzyny.
W niektórych stanach, np. w Kalifornii, paliwo kosztuje ponad 5 dolarów za galon (1 galon to 3,75 litra).
Zdaniem Republikanów przyczyną tego skoku cen jest polityka energetyczna rządu, który powinien bardziej popierać zwiększenie krajowej produkcji ropy naftowej, a tymczasem kładzie nacisk na rozwijanie alternatywnych źródeł energii.
Romney i inni kandydaci Republikanów do nominacji prezydenckiej zapowiadają, że gdy dojdą do władzy, ceny benzyny spadną.
Obama przypomniał jednak krytykom, że za jego kadencji produkcja ropy wzrosła, i to mimo czasowego zamrożenia wydobycia w Zatoce Meksykańskiej po katastrofalnym wycieku spowodowanym katastrofą na platformie wydobywczej BP.
Jak powiedział Obama w Nashua, ci republikańscy kandydaci na prezydenta, którzy obiecują obniżkę cen ropy, "albo nie wiedzą o czym mówią, albo nie mówią prawdy".
"Ten problem nie będzie rozwiązany przez jedną partię czy jedną administrację. Jego rozwiązanie wymaga wszechstronnej, długofalowej strategii, a nie frazesów" - dodał prezydent.
Podkreśla on zwykle, że oprócz zwiększania wydobycia ropy trzeba też rozwijać odnawialne źródła energii, jak wiatrowa i słoneczna.
Obama przyjechał do New Hampshire w ramach kampanii przed tegorocznymi wyborami prezydenckimi. W 2008 roku wygrał tam zdecydowanie, ale tym razem stan ten uchodzi za wyborczy języczek u wagi, gdyż dużym poparciem cieszy się tam prawdopodobny kandydat GOP Mitt Romney.