I znów o droższych autach...

Nie tak dawno temu na stronach naszego serwisu zamieściliśmy obszerną prognozę tego, co spotka nas - obecnych i przyszłych właścicieli samochodów - po majowym wstąpieniu Polski w struktury UE. Niestety wizja nie jest kolorowa - większość kupowanych w Polsce tańszych samochodów może podrożeć. Tak prognozują sprzedawcy aut.

Redukcja ceł na samochody związana z przystąpieniem Polski do UE powiększy konkurencję na polskim rynku, ale w przyszłym roku samochody większości marek raczej stopniowo podrożeją - wynika z prognoz sprzedawców i specjalistów.

Zastosowanie unijnych stawek celnych oznacza obniżenie cła na samochody produkowane poza Unią. Obecnie samochody te obłożone są 35-procentową stawką celną, a od maja przyszłego roku stawka ta obniży się do poziomu 10 proc.

Samochody importowane z krajów Unii nie będą obciążone cłem, podobnie jak jest to obecnie.

Ministerstwo gospodarki spodziewa się, że tak znacząca redukcja ceł na samochody wpłynie na spadek cen na naszym rynku motoryzacyjnym.

Zmiany przepisów, podaje resort gospodarki, w dużym stopniu uniezależnią dealerów od producentów samochodów, gdyż umożliwią sprzedaż samochodów różnych marek w jednym salonie sprzedaży.

Reklama

Potwierdzają to przedstawiciele branży. Poinformowali niedawno, że od 1 października w krajach UE obowiązuje zakaz części ograniczeń stosowanych przez producentów w handlu samochodami. Nowe przepisy zakazują producentom narzucania dealerom umów na wyłączność. Dzięki temu w wielu salonach samochodowych powinny pojawić się nowe marki.

Nowe przepisy wyeliminują też nakładany na dealerów przez producentów i importerów obowiązek prowadzenia obsługi serwisowej. Obsługę tę dealerzy będą mogli zlecać niezależnym warsztatom.

Ministerstwo spodziewa się, że zmiany te powinny przyczynić się do obniżenia kosztów dystrybucji, co powinno przełożyć się na obniżenie cen pojazdów.

Opinie specjalistów i sprzedawców w tej sprawie nie są tak jednoznaczne, jak rachuby resortu gospodarki. Jak poinformował PAP prezes Polskiej Izby Motoryzacji, Tadeusz Pawlaczyk, akcesja Polski do Unii poskutkuje stopniową harmonizacją cen nowych samochodów do średnich cen w Unii.

W efekcie, samochody luksusowe (powyżej 150 tys. zł) stanieją o kilkanaście procent, samochody pozostałych klas, czyli zdecydowana większość, zdrożeją o kilkanaście procent, a samochody objęte obecnie 35-procentową stawką celną stanieją o kilka procent.

Podobną prognozę stawia Leszek Kempiński z Kulczyk Tradex: - Po rozszerzeniu UE producenci samochodów będą musieli zrównać ceny oferowanych przez siebie produktów na wszystkich unijnych rynkach. Ewentualne różnice będą jedynie wynikiem obciążeń podatkowych obowiązujących w poszczególnych krajach. Dla klientów może to oznaczać, że samochody popularne, a więc tańsze zdrożeją, natomiast drogie staną się tańsze - powiedział PAP Kempiński.

Wzrostu cen spodziewa się Przemysław Byszewski z General Motors Poland: - U nas samochody są stosunkowo tanie, więc ceny wzrosną, choć będzie to proces stopniowy - powiedział Byszewski PAP. - Myślę, że ciągu całego 2004 roku możemy podnieść ceny od 5 do 7 proc. - dodał.

Zdaniem sprzedawców, ceny będą zależały również od kursów walut. - Rosnący kurs euro powoduje, że samochody sprowadzane z Europy stają się dla importerów coraz droższe. W tym roku ceny w sprzedaży nie wzrosły tak bardzo, jak wskazywałby kurs euro i jest to jedna z przyczyn, dla której samochody małe i średnie są w Polsce tańsze niż w Unii - powiedział PAP Marek Nawarecki z Citroen Polska.

Jego zdaniem, różnice cen samochodów w Polsce i w Unii w tych kategoriach sięgają 12-20 proc. Nawarecki spodziewa się stopniowego wzrostu cen w przyszłym roku.

Zdaniem Pawlaczyka, istotnym bodźcem do spadku cen samochodów będzie powstanie dużych sieci sprzedawców samochodów, które będą mogły negocjować zakupy pojazdów po niskich cenach i po niskich cenach sprzedawać, ale proces ten w Polsce wystąpi prawdopodobnie po upływie trzech lat od dnia akcesji.

Zdaniem Pawlaczyka, po akcesji wzrośnie import samochodów używanych wskutek unieważnienia wymogu normy czystości spalin Euro 2 oraz utrzymania obecnego poziomu akcyzy na samochody używane. Stawka ta wynosi maksymalnie 65 proc. dla samochodów starszych niż osiem lat. Dla samochodów nowszych jest niższa.

- W celu zahamowania importu samochodów starych i wyeksploatowanych, których bez normy Euro 2 nawet 65-procentowa akcyza nie jest w stanie zatrzymać, nieodzowne staje się wprowadzenie np. opłat rejestracyjnych, które od dawna są stosowane w niektórych krajach UE - powiedział PAP Pawlaczyk.

Taka opłata mogłaby być związana z czasem eksploatacji samochodu, np. tysiąc złotych za jeden rok wcześniejszego użytkowania samochodu. Norma Euro2 dotyczy czystości spalin i praktycznie uniemożliwia sprowadzanie do Polski samochodów bez katalizatora.

Jak informuje ministerstwo gospodarki, w związku z koniecznością zniesienia barier handlowych utrudniających swobodny przepływ towarów między państwami członkowskimi, Polska będzie zmuszona znieść wymóg spełnienia tej normy dla pojazdów rejestrowanych po raz pierwszy w naszym kraju.

Resort gospodarki zapowiada jednak, że znoszony przepis ma być zastąpiony innym rozwiązaniem o charakterze ekologicznym, skutecznie ograniczającym napływ na polski rynek samochodów wyeksploatowanych, uciążliwych dla środowiska naturalnego.

Zdaniem szefa firmy Samar, monitorującej rynek motoryzacyjny, Wojciecha Drzewieckiego, jedynym sposobem ograniczenia importu starych samochodów powinna być kontrola techniczna.

- Przeglądy techniczne powinny być jedynym czynnikiem regulującym rynek. Wymóg, by pojazdy spełniały normy bezpieczeństwa, byłby wystarczający. Nie trzeba nakładać podatków akcyzowych - uważa Drzewiecki.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: procent | samochody
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy