Dziwne następstwa kryzysu. Kierowcy starej daty będą zachwyceni!
W dobie rozprzestrzeniającego się "kryzysu półprzewodnikowego" producenci szukają sposobów na ograniczenie stopnia cyfryzacji swoich pojazdów. Ciekawą decyzję podjął właśnie - wchodzący w skład koncernu Stellantis - Peugeot.
Gdyby zapytać przeciętnego użytkownika współczesnego samochodu o wyposażenie, które przysparza mu największej liczby kłopotów, większość bez wahania wymieniłaby wszelkiej maści elektronikę. Wkrótce może się to jednak zmienić.
Nietypowym następstwem obecnych problemów w dostępie do półprzewodników jest powrót do klasycznych rozwiązań... Jako pierwszy zwrócił się w tym kierunku Peugeot, którego przedstawiciele - kilka dni temu - zapowiedzieli, że z modelu 308, przynajmniej na jakiś czas, znikną cyfrowe zegary. Francuzi zdecydowali, że zastąpią je stosowane wcześniej wskaźniki wskazówkowe. Dzięki temu firma ma być w stanie utrzymać ciągłość produkcji nie tylko "trzystaósemki", ale też większych i bardziej prestiżowych modeli, jak chociażby 3008. Mówiąc wprost - chipy przeznaczone pierwotnie dla modelu 308 trafią do innych aut francuskiego producenta.
Pierwsze egzemplarze obecnego wcielenia 308 z klasycznymi wskazówkowymi zegarami zjadą z taśmy montażowej fabryki w Sochaux pod koniec maja. W tym miejscu warto dodać, że w ostatnim czasie fabryka już raz wstrzymywać musiała montaż tego modelu właśnie ze względu na przerwy w dostawach komponentów elektronicznych. Decyzja, chociaż zaskakująca, wydaje się całkiem rozsądną. Obecna generacja 308 jest właśnie u schyłku swojej rynkowej kariery. Produkcja następcy - już z cyfrowymi zegarami - ma się rozpocząć jesienią.
Mimo wszystko - mamy do czynienia z mocno niestandardową sytuacją. Do tej pory tzw. modele schodzące z reguły kusiły nabywców właśnie bogatym wyposażeniem. Francuzi chcą jednak rekompensować swoje podejście w inny sposób. W stosunku do modelu 308 z cyfrowymi zegarami cena samochodu ma zostać obniżona o 400 euro.
Warto przypomnieć, że zarzewiem tzw. "kryzysu półprzewodnikowego" był październikowy pożar, który doszczętnie strawił - obsługującą wielu producentów z branży moto - fabrykę AKM Semiconductor w japońskiej prefekturze Miyazaki. Wkrótce potem amerykański stan Teksas, gdzie znajdują się zakłady produkcyjne pozostałych gigantów tej branży (m.in. Samsunga) nawiedziła bardzo ostra zima. Przerwy w dostawach prądu spowodowały gigantyczne opóźnienia w produkcji, co - w połączeniu ze stosowaną dziś powszechnie zasadą dostaw "just in time" - pokrzyżowało szyki niemal wszystkim producentom samochodów na świecie.