Dlaczego Polacy nie kupują nowych aut?
Polacy nadal nie kupują nowych samochodów. Ba, można rzec, że coraz bardziej nie kupują. Ktoś zapyta: jak to?! Przecież statystyki pokazują, że po latach stagnacji motorynek wreszcie zaczął nam rosnąć i to w całkiem szybkim tempie?
Fakt, według danych opublikowanych ostatnio przez Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego w ubiegłym roku w naszym kraju zarejestrowano 355 tys. nowych samochodów osobowych, o 8,3 proc. więcej niż w 2014 r.
Niestety, wynik ten zawdzięczamy praktycznie wyłącznie firmom i flotom. Nabywcy instytucjonalni kupili w 2015 r. 231,4 tys. aut, czyli o 15 proc. więcej niż rok wcześniej (w tym aż 153,2 tys. przekazano na zasadach leasingu). Na klientów indywidualnych, do której to grupy PZPM zalicza osoby prywatne oraz prowadzące działalność gospodarczą, przypadło 124,6 tys. fabrycznie nowych samochodów, co oznacza, w porównaniu z rokiem 2014... spadek rejestracji takich pojazdów o 2,3 proc.
Z punktu widzenia zwykłego obywatela mamy zatem do czynienia nie z postępem, lecz regresem. Mało tego. Zdaniem ekspertów, sprzedażowe statystyki są zafałszowywane przez tzw. reeksport. Cudzoziemcy lub zajmujący się taką działalnością pośrednicy (niektórzy twierdzą, że ten segment rynku opanowały zorganizowane grupy przestępcze), zachęceni korzystnymi dla nich kursami walutowymi i różnicami w cenach detalicznych, kupują auta w polskich salonach, tymczasowo w naszym kraju rejestrują, by natychmiast wywieźć je za granicę. Skala tego zjawiska jest trudna do oszacowania jednak ocenia się, że w samym tylko grudniu udział reeksportu w całkowitej sprzedaży samochodów osobowych sięgnął około 7,5 proc.
Wedle rozpowszechnionego przeświadczenia, owszem, PKB w Polsce rośnie, ale na rozwoju gospodarczym korzystają przede wszystkim pracodawcy. Pracownicy ledwie wiążą koniec z końcem lub wręcz klepią biedę. Sytuacja na rynku samochodowym - wzrost zakupów instytucjonalnych przy spadku indywidualnych - zdaje się tę opinię potwierdzać. Jest to jednak spore uproszczenie. W Unii Europejskiej na 1000 mieszkańców sprzedaje się średnio 26,4 nowego samochodu osobowego. W Polsce - 8,3, co daje nam 23 miejsce wśród 30 notowanych we wspomnianym zestawieniu państw. W Czechach ów wskaźnik wynosi 20,5 pojazdu na 1000 statystycznych mieszkańców. A przecież Czesi też nie zaliczają się do bogaczy i nie zarabiają dużo więcej niż Polacy...
Odpowiedź na pytanie, dlaczego Polacy nie kupują nowych samochodów, jest bardziej złożona. Liczy się nie tylko obiektywny poziom zamożności społeczeństwa, ale również niepewność jutra. Człowiek nawet z pokaźnymi dochodami, lecz pracujący na odnawianą co trzy miesiące umowę śmieciową wystrzega się dużych, niekoniecznych wydatków. Nie ma też dostępu do kredytu, a to właśnie on jest dla mieszkańców krajów zachodnioeuropejskich częstym źródłem finansowania zakupu samochodu.
Wielu rodaków nie widzi zresztą sensu "inwestowania w blachę", kupowania za grube pieniądze pojazdu, który zaraz po opuszczeniu salonu dilerskiego traci sporo na wartości. Zwłaszcza jeżeli miałyby to być pieniądze pożyczone w banku. Do tego dochodzi przerost ambicji, który powoduje, że zamiast wydać 40 tys. zł na nowe auto segmentu B, wolimy za połowę tej kwoty kupić na rynku wtórnym samochód kilku lub kilkunastoletni, z nieznaną historią i "skorygowanym" przebiegiem, ale większy, lepiej wyposażony, wyglądający "prawie jak nowy" i bardziej prestiżowy, podnoszący status właściciela w oczach otoczenia.
Ubiegłoroczne wyniki motorynku pokazują również rosnące rozwarstwienie materialne społeczeństwa. W 2015 r., w porównaniu z rokiem poprzednim, Polacy kupili o jedną piątą więcej samochodów marek premium, podczas gdy wzrost sprzedaży pojazdów marek popularnych, z niższej półki, tylko nieznacznie przekroczył 7 proc. Łączna liczba rejestracji nowych: mercedesów, audi, bmw, lexusów, volvo, porsche, infiniti, alfa romeo, mini i land roverów (38,7 tys. sztuk) przewyższyła liczbę rejestracji toyot i volkswagenów (po 35,7 tys. aut).