Było o włos, ale Nissan Navara nie zastąpi Honkera!

Chociaż jeszcze kilka tygodni temu zanosiło się na przełom, wszystko skończyło się "jak zwykle". 2. Regionalna Baza Logistyczna im. gen. Augusta Emila Fieldorfa ps. "NIL" poinformowała o unieważnieniu kolejnego - piątego już(!) - przetargu na dostawę dla polskiego Wojska "samochodów osobowo-ciężarowych ogólnego przeznaczenia".

Oznacza to, że widmo wyłonienia następcy zdezelowanych Honkerów po raz kolejny odsunęło się w - bliżej nieokreśloną - przyszłość.

Chociaż do takiego obrotu sprawy zdążyliśmy się już przyzwyczaić (próby zastąpienia Honkerów nowymi wozami trwają od 2015 roku - przyp. red.) ostatnie postępowanie dawało cień nadziei na pozytywne rozwiązanie. Przypomnijmy - tym razem wojsko zarezerwowało na zakup pojazdów kwotę 121 268 020,00 zł brutto. Najtańsza z przedstawionych ofert opiewała na kwotę 154 288 617,00 zł brutto.

Trzeba jednak wiedzieć, że - jak informował Interię rzecznik prasowy 2. Regionalnej Bazy Logistycznej Arkadiusz Miksa - złożone przez zainteresowane podmioty oferty mówiły o pełnym zamówieniu czyli liczbie 635 pojazdów. Deklarowana przez MON kwota dotyczyła natomiast "zamówienia gwarantowanego", czyli dotyczącego 485 samochodów. Oznaczało to, że - przynajmniej jedna z ofert - mieściła się wreszcie w wyznaczonym przez wojskowych limicie. Gwarantowana kwota 121 268 020,00 zł brutto podzielona przez 485 pojazdów daje 250 037 zł za jedno auto. W przypadku najtańszej z ofert za jeden wóz (w tym wypadku zbudowany na bazie Nissana Navary) Wojsko musiałoby zapłacić 242 974 zł. A więc sukces? Nic z tego.

Reklama

W oficjalnym zawiadomieniu o unieważnieniu postępowania czytamy, że "cena najkorzystniejszej oferty przewyższa kwotę, którą Zamawiający zamierza przeznaczyć na sfinansowanie zamówienia". Jak to możliwe? Otóż oferta "najkorzystniejsza" to nie to samo co "najtańsza". Wojsko nie informuje, która z trzech złożonych ofert uznana została za "najkorzystniejszą", a  kryterium oceny stanowiły odpowiednio: cena (60 proc.), dodatkowa moc silnika (20 proc.), termin realizacji umowy (15 proc.) i wymagania opcjonalne, jak np. możliwość transportu dodatkowych osób czy ładunku (5 proc.). Być może te 40 proc. argumentów pozacenowych przeważyło szalę na rzecz oferty, która... była za droga.

Wśród ekspertów coraz częściej usłyszeć można, że fiasko kolejnego już przetargu oznaczać może, że Wojsko zdecyduje się na zakup pojazdów z tzw. "wolnej ręki".

W tym miejscu warto dodać, że niedawno pojawiła sie możliwość pozostania Honkera w służbie nawet przez kolejne dwie dekady. Wypada bowiem dodać, że kilka tygodni temu prawa do produkcji pojazdu nabyła (od postawionej w stan upadłości DZT Fabryka Samochodów - przyp. red.) starachowicka firma Autobox Innovation. Ta sama, która modernizuje dla polskiego Wojska Stary 266 do nowego standardu M2. W ramach tego wysłużone, acz cieszące się świetną opinią, polskie ciężarówki otrzymują m.in.: zupełnie nowy układ napędowy (silnik Iveco i skrzynia biegów Eaton), bez zmian pozostają za to rama i - wyposażone w pneumatyczne blokady - mosty napędowe. Nowa - importowana z Chin - jest też, wyposażona wreszcie w klimatyzację czy hydrauliczne podnoszenie - kabina.

Wydaje się wiec całkiem prawdopodobne, że zamiast na nowe wozy, armia zdecyduje się na modernizację próbnej partii Honkerów do zupełnie nowego poziomu. W takim przypadku auta musiałby jednak otrzymać zupełnie nowe nadwozia o zdecydowanie(!) wyższej odporności na korozję, nowy układ napędowy i wyposażenie wnętrza.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy