Z drogi śledzie, władza jedzie!

Do naszej redakcji nieustannie napływają maile, w których poruszacie dręczące Was problemy. Dzięki temu co jakiś czas publikujemy z życia wzięte historie, dotyczące m.in. samochodów z defektami czy niekompetentnych serwisów.

Tym razem prezentujemy list czytelnika, który poruszył sprawę zachowanie kierowców limuzyn rządowych i samochodów różnych państwowych agencji i służb. Niektórzy z tych kierowców traktują drogi jak swój folwark...

Oto list naszego czytelnika:

"Droga Redakcjo,

chciałbym Was zainteresować kwestią zachowania na drodze prezentowanego przez kierowców samochodów nazwijmy to "rządowych". Panowie ci zachowują się jakby przepisy ruchu drogowego były wymyślone dla szaraczków, plebsu, oni są ponad to.

Oto krótki opis sytuacji, w jakiej się znalazłem: Jechałem do pracy ul. Puławską od strony Piaseczna tuż przed 8 rano. Znajdowałem się na prawym skrajnym pasie na odcinku trzypasmowym. W pewnym momencie dostrzegłem w swoim prawym lusterku szybko zbliżający się samochód - gnał poboczem (na tym odcinku jest jeszcze ok metr asfaltowego pobocza a dalej trawa). Kiedy się do mnie zbliżył zauważyłem że to samochód, który od dłuższego czasu regularnie dzień w dzień o tej porze jeździ dokładnie tym stylem - poboczem, tuż przed skrzyżowaniem wpycha się "na siłę" wymuszając pierwszeństwo na prawidłowo jadących. Jeśli przed skrzyżowaniem jest wydzielony pas ruchu dla skręcających, kierowca oczywiście jedzie prosto, a dalej poboczem (chyba, że za skrzyżowaniem jest przystanek z zatoczką ograniczoną krawężnikami - wtedy znowu sytuacja: siła, wymuszenie i do przodu. Jeśli nie ma krawężnika - pobocze i do przodu.

Reklama

Dzisiaj postanowiłem troszkę go spowolnić i lepiej mu się przyjrzeć. Zjechałem maksymalnie do prawej krawędzi swojego pasa, a że jeżdżę dużym autem (VAN) to na poboczu nagle zostało za mało miejsca dla "dżentelmena - pośpiesznego" . W tej sytuacji kierowca dojechał do mojego tylnego zderzaka, jakiś czas jechał za mną, dalej się przymierzając do wyprzedzenia, już zupełnie po trawniku, ale jako że dalej jest rów melioracyjny, to zrezygnował. Ustawił się za mną i zaczął poganiać długimi światłami. Nie reagowałem, jechałem dalej swoim torem. Wtedy kierowca tego auta, wymuszając pierwszeństwo na samochodzie za mną, wjechał za mnie i spróbował ... wyprzedzić mnie po lewej, jako drugi samochód na szerokości jednego pasa. Tam też było jednak za wąsko, bo oczywiście pasami na lewo ode mnie jechały inne samochody.

Wrócił więc za mną na pobocze, znów mrugał długimi światłami, a za chwilę włączył syrenę - nie dość, że chamstwo do kwadratu, to jakie miał prawo do użycia w tej sytuacji sygnału dźwiękowego??? Ewidentne nadużycie ...

Nie ustąpiłem mu , ale za jakiś czas po prawej pojawiła się zatoczka autobusowa, "wskoczył w nią", dalej pomknął poboczem i w dali zobaczyłem, jak na kolejnym skrzyżowaniu jedzie prosto pasem dla skręcających, przecina wykreskowane liniami ukośnymi pole na środku skrzyżowania i za skrzyżowaniem znów wymusza miejsce na jezdni.

Obserwuję tego kierowcę już od naprawdę dłuższego czasu - kilka miesięcy. Taki styl jazdy jest codziennością w jego wykonaniu. Czekam tylko kiedy spowoduje wypadek, a sytuacji kolizyjnych prowokuje codziennie kilkanaście. Ten samochód ma na przedniej szybie czerwoną plakietkę z hologramem, co w połączeniu z sygnałem dźwiękowym sugeruje, iż jest to samochód należący do jakiegoś urzędu centralnego lub BOR-u. Uzupełniając - jest to czarny Opel Vectra, nr rej. WI 97(...), z tyłu na siedzeniu siedzi ów super ważny VIP. Sądzę, że nie reaguje na wyczyny swojego kierowcy.

Na usta ciśnie mi się wiele pytań - począwszy od prostych - czy "ich" przepisy nie obowiązują, poprzez - czy chamstwo i pogarda dla przepisów ruchu drogowego (czyli prawa) i innych użytkowników drogi w wykonaniu przedstawiciela władzy powinno być tolerowane, czy może szczególnie piętnowane, po pytania o uzasadnienie dla użycia sygnałów dźwiękowych. I na koniec, co na to ów VIP - nie widzi, co jego kierowca wyprawia, akceptuje to? Czy też jest mu to obojętne albo nawet mu się podoba i cieszy ta swoista zaradność i skuteczność kierowcy.

Prędkość z jaką te manewry wykonuje to osobny temat do innej dyskusji.

Czy musi dojść do takiej sytuacji jak z osławioną kolumną rządową i BMW, które narobiło kilka miesięcy temu niezłego bigosu na drodze pod Łodzią (bodajże) (pod Bochnią - przyp. redakcji), żeby ktoś wreszcie kategorycznie i konsekwentnie zaczął kontrolować wybryki tych "nadkierowców"???

Nie wspominam o bardzo skutecznym demolowaniu zawieszenia w samochodzie, za który po części swoimi podatkami zapłaciłem ja, moja żona, Państwo w Redakcji i tysiące innych Polaków.

Nie po raz pierwszy mamy przykład jak to odrobina władzy uderza do głowy."

Co Wy na to? Czy spotkaliście się z podobnym zachowaniem kierujących samochodami "rządowymi"?

Porozmawiaj na Forum.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kierowca
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy