Uważaj na ogrzewanie samochodu. Możesz się poważnie zatruć

Większość ekspertów radzi, by zimą nie wybierać się w dalsze samochodowe podróże bez zbiornika paliwa zatankowanego "pod korek". Chodzi o to, by w razie niespodziewanej przerwy w podróży, można było ogrzać się we wnętrzu auta.

Trzeba jednak pamiętać, że z niewinnym "dogrzewaniem się" w samochodzie wiązać się może duże ryzyko. Każdego roku, zimą, dochodzi do wielu śmiertelnych zatruć tlenkiem węgla. Wbrew pozorom śmiercionośny czad zagraża nam nie tylko w zamkniętych pomieszczeniach wyposażonych w piecyki gazowe.

Kilka dni temu przez zachodnią Europę przetoczyły się potężne śnieżyce, które sparaliżowały ruch drogowy w niektórych regionach Francji, Holandii i Niemiec. Kierowcy na wiele godzin utknęli tam w kilometrowych korkach. Biorąc pod uwagę stan techniczny wielu poruszających się po polskich drogach pojazdów, analogiczna sytuacja w naszym kraju zebrałaby zapewne śmiertelne żniwo...

Reklama

Niestety, to nie żart. Duża część polskich kierowców zupełnie nie zaprząta sobie głowy stanem technicznym swoich pojazdów. Naprawy takich podzespołów jak układ wydechowy odkładane są w nieskończoność. Do tego doliczyć też trzeba wiele niefachowych ingerencji w wydech, związanych chociażby z plagą usuwania katalizatorów czy filtrów cząstek stałych. Zmotoryzowani często ignorują drobne nieszczelności błędnie zakładając, że drobne słyszalne przedmuchy obniżają jedynie komfort jazdy. W rzeczywistości, w zimowym korku, mogą one stanowić śmiertelne zagrożenie.

W powszechnej świadomości czad kojarzy się wyłącznie ze słabo wentylowanymi pomieszczeniami ogrzewanymi piecem z tzw. otwartą komorą spalania. Mało kto zdaje sobie sprawę z faktu, że śmiertelny tlenek węgla powstaje przy niepełnym spalaniu (zły skład mieszanki - zbyt mała ilość powietrza) różnych paliw, w tym np. powszechnie uznawanego w Polsce LPG. Co więcej, bezwonny i bezbarwny czad jest gazem nieznacznie lżejszym od powietrza, co oznacza, że w samochodzie zbiera się głównie w górnej części kabiny, na wysokości głów pasażerów...

W przypadku drobnej nieszczelności katalizatora czy tłumika z reguły nie ma powodu do zmartwień, przynajmniej dopóki samochód znajduje się w ruchu. Co innego, jeśli mamy do czynienia z pękniętym kolektorem wydechowym, jego uszczelką lub elastycznym mocowaniem, czyli np. z popularną "plecionką"! W takim przypadku tlenek węgla może nie mieć możliwości wydostania się spod maski i kanałami wentylacyjnymi przedostaje się do wnętrza pojazdu!

Kilka miesięcy temu brytyjskie media donosiły o parze kochanków, która śmiertelnie zatruła się czadem w brytyjskim Chelmsford. Badania toksykologiczne wykazały u ofiar śmiertelne stężenie tlenku węgla, mimo że samochód w którym przebywały zaparkowany był na wolnym powietrzu! Okazało się, że 20-latek, właściciel feralnego Forda Fiesty ST, chcąc poprawić osiągi swojego samochodu, usunął katalizator. Przy ponownym montażu układu wydechowego nie zastosowano nowych uszczelnień. Na łączeniu kolektora wydechowego z wydechem pojawiła się nieszczelność, którą spaliny przedostawały się pod maskę. Wcześniej, by poprawić chłodzenie i wygląd auta, pokrywa silnika otrzymała dodatkowe "tuningowe" wloty powietrza. M.in. dzięki nim spaliny mogły swobodnie przedostawać się na podszybie, skąd świeże powietrze czerpane jest do wnętrza pojazdu. Zjawisko nasilało się zwłaszcza na postoju, gdy silnik osiągał wysoką temperaturę i załączały się wentylatory chłodnicy.

Warto zwrócić uwagę, że brak wyczuwalnego w samochodzie zapachu spalin nie świadczy wcale, że zatrucie nam nie grozi! Wiele zawartych w spalinach samochodów związków o charakterystycznym zapachu jest cięższych od powietrza, więc w przeciwieństwie do czadu nie muszą przedostawać się do kabiny!

W jaki sposób można uchronić się przed zagrożeniem? Przede wszystkim należy cyklicznie kontrolować szczelność układu wydechowego, zwłaszcza w jego początkowym odcinku (kolektor, katalizatory). Trzeba też pamiętać, by "dogrzewając się" we wnętrzu auta sprawdzić, czy rura wydechowa jest drożna. Nie liczmy na to, że gorące spaliny rozpuszczą zalegający wokół auta śnieg. Jeśli wpadniemy w zaspę, koniecznie odkopmy końcówkę wydechu!

Przede wszystkim trzeba jednak pamiętać, by za każdym razem, gdy decydujemy się na dłuższy postój, w czasie którego silnik naszego pojazdu pozostaje uruchomiony, zapewnić dopływ świeżego powietrza do kabiny! Opuszczona o 1 cm szyba nie spowoduje nagłego wychłodzenia pojazdu, a w przypadku starszego, zaniedbanego samochodu, zwłaszcza z instalacją gazową (!), może niekiedy uratować życie.

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy