Uważaj na miejski monitoring. Możesz dostać mandat!

"Okazuje się, że policja wystawia mandaty na podstawie... zapisów z monitoringu" - pisze w swoim piątkowym wydaniu "Fakt". Dziennik podaje przykład jednego z taksówkarzy z Warszawy.

"Okazuje się, że policja wystawia mandaty na podstawie... zapisów z monitoringu" - pisze w swoim piątkowym wydaniu "Fakt". Dziennik podaje przykład jednego z taksówkarzy z Warszawy.

Jacek Czyż ma zapłacić 450 zł mandatu i wlepiono mu 6 punktów karnych, bo nagrano, jak zawraca na linii ciągłej o godzinie 5 nad ranem.

"Myślałem, że monitoring ma służyć poprawie bezpieczeństwa, a nie wyciąganiu pieniędzy od kierowców" - mówi cytowany przez gazetę Czyż.

"Blady świt, pusta droga, zero zagrożenia dla innych. Chcesz sobie skrócić drogę, skręcić pod zakaz, zawrócić na ciągłej? Nawet jeśli w pobliżu nie ma policyjnego wozu, możesz mieć kłopoty. Bo każdy nierozważny ruch kierowcy śledzą... miejskie kamery" - oburza się tabloid.

Reklama

"Operatorzy zostali zobowiązani do rejestrowania zauważonych rażących uchybień w ruchu drogowym (...) Upoważniony funkcjonariusz policji zgrywa z zarejestrowanego materiału krótkie filmiki, potwierdzające naganne zdarzenie i przekazuje do dalszego postępowania" - przyznaje "Faktowi" Jacek Gniadek, dyrektor monitoringu w Warszawie.

Jak przypomina gazeta, tylko w ciągu trzech ostatnich miesięcy tylko w jednej warszawskiej dzielnicy wystawiono 18 mandatów na podstawie filmików z monitoringu.

(Fakt/RMF)

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy