Uczciwy mechanik? Serwis wezwał policję!

Słowa "uczciwość" i "mechanicy" niezwykle rzadko padają obok siebie. Na szczęście, z każdym rokiem sytuacja się poprawia. Do nietypowej sytuacji doszło ostatnio w podwarszawskich Markach...

Słowa "uczciwość" i "mechanicy" niezwykle rzadko padają obok siebie. Na szczęście, z każdym rokiem sytuacja się poprawia. Do nietypowej sytuacji doszło ostatnio w podwarszawskich Markach...

Kilka dni temu z tamtejszą policją skontaktowali się pracownicy jednego z okolicznych serwisów samochodowych. Mechanicy poinformowali policjantów, że do ich warsztatu trafia właśnie Toyota, która - najprawdopodobniej - pochodzi z przestępstwa. Funkcjonariusze udali się do serwisu, gdzie pokazano im Toyotę Verso z widocznymi śladami ingerencji w nadwozie - w tym elementy z polem numerowym karoserii i silnika. Samochód przywiozła do warsztatu kobieta, która miała pojawić się po jego odbiór za kilka dni.

Gdy tylko właścicielka auta i jej mąż odebrali pojazd, funkcjonariusze przystąpili do działania. Małżeństwo zostało wylegitymowane, następnie przystąpiono do skrupulatnej kontroli auta. Na miejsce wezwano biegłego sądowego, który przeprowadził dokładne oględziny Toyoty. Już wstępna ekspertyza wykazała, że element konstrukcyjny, na którym umieszczone było pole numerowe, został w całości przełożony z innego samochodu - dodatkowo pole numerowe silnika zostało mechanicznie usunięte.

Reklama

Właściciele pojazdu - Magdalena i Artur D.- zostali zatrzymani, ich samochód trafił na policyjny parking. Małżeństwo usłyszało zarzut paserstwa, za co grozi kara pozbawienia wolności do lat 5. Decyzją prokuratora rejonowego w Wołominie kobieta i mężczyzna zostali objęci policyjnymi dozorami. Na razie nie wiadomo, czy obecni właściciele znali szemraną przeszłość samochodu, czy może sami padli ofiarami oszustwa.

Tak, czy inaczej małżonkowie mają teraz spore problemy. To na kupującym spoczywa bowiem obowiązek weryfikacji legalności pochodzenia samochodu. Jeśli zrobiliśmy co się dało, żeby to sprawdzić, to nabyliśmy samochód w tzw. "dobrej wierze". Jeśli od momentu zakupu minęły 3 lata to możemy spać spokojnie, nawet gdyby okazało się, że auto było kradzione, nie zostanie nam odebrane.

Jeśli jednak sprawa wyjdzie na jaw wcześniej auto zostanie zabezpieczone jako dowód w sprawie. Do kogo trafi po zakończeniu śledztwa? Nie wiadomo - decyzję podejmie sąd, oczywiście o ile uda się ustalić osobę, której samochód został skradziony.

Jeśli jednak prokuratura uzna, że kupiliśmy samochód w "złej wierze", a przesłanką na to wskazującą może być już np. niższa od rynkowej cena zakupu (dlatego na umowie kupna-sprzedaży lepiej nie wpisywać ceny niższej niż faktyczna), to zostaną nam postawione zarzuty karne, a samochód trafi do właściciela lub przepadnie na rzecz Skarbu Państwa. Za paserstwo grozi kara grzywny, a nawet pozbawienia wolności do 5 lat.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kradzieże samochodów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy