Twoja jazda będzie non stop pod nadzorem policji

Jest piękny, słoneczny dzień. Jedziesz szeroką, gładką, pustą szosą. W pewnej chwili zostajesz zatrzymany przez patrol drogówki. Rutynowa kontrola. Funkcjonariusz podłącza czytnik do pokładowego rejestratora jazdy w twoim samochodzie.

Obowiązek instalowania takich urządzeń w każdym pojeździe użytkowanym w UE wprowadziła jakiś czas temu Komisja Europejska. Oczywiście w trosce o bezpieczeństwo użytkowników dróg. Klniesz w duchu na polityków i urzędasów z Brukseli tymczasem policjant analizuje dane, wyświetlane na ekranie. Dowiadujesz się, że siedem kilometrów wcześniej, przejeżdżając przez teren zabudowany, przekroczyłeś dozwoloną prędkość o 20 km/godz. Niestety, teraz słono za to zapłacisz...

Niemożliwe? A dlaczego właściwie nie?

Reklama

Niewykluczone zresztą, że do ujawnienia wykroczenia i ukarania jego sprawcy nie będzie wcale potrzebny bezpośredni kontakt kierowcy z policją i opisana wyżej procedura. Całą robotę wykona zdalny system obserwacji ruchu drogowego. Codziennie wybierze losowo powiedzmy pięć tysięcy pojazdów, które zostaną objęte indywidualnym nadzorem. Szczególnie pilnie śledzone będą auta (motocykle, autobusu, ciężarówki itp.), których właściciele mają już na koncie parę mandatów.

Technika oparta na GPS stwarza coraz większe możliwości. Producenci tzw. drive recorderów, zachwalają, że ich urządzenia nie tylko nagrywają obraz z pokładowej kamerki, lecz nieustannie rejestrują także informacje o położeniu i prędkości pojazdu, w którym są zamontowane. Później potrafią skojarzyć je z Google Maps, lokalizując w czasie i przestrzeni zdarzenia zaistniałe podczas podróży. A takim zdarzeniem może być na przykład zbyt szybka jazda...

To nie wszystko. Parlament Europejski zdecydował, że od końca marca 2018 r. każdy nowy samochód sprzedawany w UE będzie musiał mieć zamontowane urządzenie eCall, automatycznie powiadamiające centrum ratownicze o wypadku. Automatycznie, czyli bez udziału kierowcy i pasażerów, którzy mogą być przecież nieprzytomni. System przekaże informacje o miejscu, w którym doszło do nieszczęścia, o marce pojazdu, rodzaju używanego przez niego paliwa itp. Szacuje się, że dzięki temu wydatnie skróci się czas reakcji służb ratowniczych, co pozwoli uratować rocznie życie 2500 osób.

Pięknie, tylko że urządzenie eCall może być wykorzystywane jako oko Wielkiego Brata. Śledzące dokąd jeździmy, jaki mamy styl jazdy, czy zdarza nam się zbyt mocno naciskać pedał gazu. A stąd już tylko krok, by po paru modyfikacjach eCall nie został rozszerzony o funkcję eSafe. Oczywiście wyłącznie w trosce o nasze bezpieczeństwo. Co prawda Parlament Europejski zapewnia, że system śledzący pojazd będzie uaktywniał się tylko w chwili wypadku lub po włączeniu go przez kierowcę. Umożliwi także całkowite i nieodwracalne usunięcie wszelkich zebranych informacji. Z podobnymi gwarancjami spotykamy się jednak również w przypadku innych baz wrażliwych danych. A jak jest w rzeczywistości - wiadomo...

Niewykluczone zresztą, że sami będziemy zgadzać się na gromadzenie i wykorzystywanie poufnych informacji. W USA, Japonii, Australii i niektórych krajach zachodnioeuropejskich w zamian za przyzwolenie na monitorowanie swojego stylu jazdy - przez specjalną aplikację na smartfon lub zainstalowane w samochodzie urządzenie telematyczne - można otrzymać znaczącą zniżkę w ubezpieczeniu. Z podobną ofertą, adresowaną zwłaszcza do młodych kierowców, zamierza wkrótce wystąpić także jedna z  firm ubezpieczeniowych działających w Polsce. Kto nie korzysta z auta często, unika szybkiej jazdy i ostrego hamowania, będzie mógł kupić tańszą polisę. Zachęcające?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy