​Trup w rzece i liczne wypadki. Przez tą grę ludzie tracą głowę!

Kilka dni temu informowaliśmy o kampanii społecznej mazowieckiej drogówki "Smart Stop" mającej zwrócić uwagę na niebezpieczeństwa związane z korzystaniem ze smartfonów przez użytkowników ruchu drogowego.

Narastający problem, z którym borykają się stróże prawa na całym świecie, ma zdecydowanie poważniejszy problem, niż mogłoby się to wydawać!

Amerykańskie media żyją sprawą drogowych wypadków, do których powstawania przyczynia się, robiąca furorę również w Polsce, gra mobilna Pokemon Go. Aplikacja przeznaczona na smartfony z systemem Android oraz iOS, przeplata świat realny z wirtualnym. Gra polega na... łapaniu Pokemonów. Wykorzystuje ona m.in. usługi lokalizacji i - za pośrednictwem wbudowanego w telefon aparatu - umieszcza w rzeczywistym świecie - wirtualne postaci. Ideą było zachęcenie użytkowników do wyjścia z domu i poznania okolicy. Pokemony umieszczane są przez aplikację w różnych miejscach, co - niestety - przysparza niekiedy ogromnych problemów nie tylko kierowcom, ale i stróżom prawa.

Reklama

Kilka dni temu 15-letnia Autumn Deiseroth z Pensylwanii została potrącona przez samochód, gdy - wpatrzona w ekran telefonu - przechodziła przez drogę szybkiego ruchu, by złapać Pokemona skrywającego się w pobliskim muzeum. Na szczęście jej obrażenia nie zagrażały życiu i po nocy w pobliskim szpitalu dziewczynę zwolniono do domu. Jej rodzice rozważają teraz pozew przeciwko twórcom gry. Zdaniem matki dziewczyny - gdyby nie czekający w muzeum Pokemon - ta nie miała żadnego powodu, by przechodzić przez jezdnię...

Aplikacja była też jednym z powodów wypadu, do którego doszło w Auburn w Stanie Nowy Jork. 28-latek grał w Pokemon Go w czasie prowadzenia samochodu. W efekcie stracił panowanie nad pojazdem, uderzył w przydrożne drzewo i odniósł niegroźne obrażenia.

Na tym nie kończą się dziwne wypadki spotykające fanów gry. 19-letnia Shayla Wiggins z Riverton w stanie Wyoming, poszukując Pokemona nad okoliczną rzeką Wind River, przypadkowo odkryła... ciało topielca. Aplikacja sparaliżowała też pracę jednego z australijskich komisariatów policji. Obiekt oznaczony został przez grę, jako tzw. "pocestop" (punkt, w którym zdobywa się piłki niezbędne do łapania Pokemonów), co w szybkim czasie poskutkowało nawałą interesantów wędrujących po budynku z wzrokiem wlepionym w ekran smartfona... Inny mężczyzna z Australii - z tego samego powodu - spadł do rzeki z kilkumetrowego mostu...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy