Tablice mogą być tylko dwie i kropka. Taka jest nielegalna

Za oknami mroźno, a w niektórych rejonach kraju również biało, ale my nie odpuszczamy sprawy, którą zajęliśmy się kilka miesięcy temu. Chodzi o coraz popularniejsze bagażniki do przewozu rowerów, montowane na hakach holowniczych samochodów. Niestety, ich użytkowanie łączy się z łamaniem przepisów, ponieważ takie instalacje zasłaniają tylne tablice rejestracyjne w autach, a te, jak wiadomo, muszą być zawsze widoczne. Obowiązujące prawo nie pozwala też na zakup trzeciej tablicy i umieszczenie jej na bagażniku (ich producenci przewidzieli nawet na to specjalnie przygotowane miejsca). Tablice mogą być tylko dwie i kropka. Nie wolno również przełożyć na bagażnik tablicy z auta, gdyż ta, jak mówi przepis, musi być zamocowana bezpośrednio na pojeździe.

Zmotoryzowani cykliści wybierają na ogół tzw. mniejsze zło. Niektórzy zamawiają trzecią, "bagażnikową" tablicę w firmach, zajmujących się produkcją szyldów - wygląda ona wówczas niemal identycznie jak oryginał, jednak pozbawiona urzędowych oznaczeń jest mimo wszystko podróbką. Inni idą na skróty i wykonują ją własnoręcznie, byle jak, wypisując flamastrem numery rejestracyjne auta na kawałku tektury.

I jedni, i drudzy narażają się na mandat, a za granicą nawet na zarzut fałszowania dokumentów.

Problem dokuczliwy, irytujący, a jednocześnie wydawałoby się łatwy do rozwiązania. Wystarczyłoby przecież, wzorem innych krajów, dopuścić możliwość oficjalnego zamówienia dodatkowej "blachy". Dla odróżnienia od dwóch podstawowych mogłaby mieć ona inny kolor, tak jak rozwiązano to na przykład w Austrii. Niestety, nic z tego. Kolejne instytucje, do których zwracaliśmy się w tej sprawie, przysyłały długie, sążniste i zawiłe odpowiedzi z prostą konkluzją: nie da się...

Reklama

W tej sytuacji poprosiliśmy o pomoc posłankę Beatę Bublewicz, znaną z zaangażowania w problematykę bezpieczeństwa ruchu drogowego. Z naszej inicjatywy przygotowała ona interpelację, skierowaną do Ministerstwa Infrastruktury         i Rozwoju.

W przedstawionym przez MIiR stanowisku znajdujemy znane już wcześniej argumenty. Czytamy zatem, że "Obowiązujące przepisy prawa unijnego nie przewidują wymagań technicznych dla bagażników rowerowych montowanych na haku holowniczym, jak również nie wprowadzają obowiązkowej certyfikacji tego rodzaju urządzeń.

Należy zauważyć, iż brak uregulowań o charakterze technicznym na poziomie Unii Europejskiej powoduje, że mocowane na haku holowniczym bagażniki rowerowe mogą stwarzać zagrożenie dla innych użytkowników dróg poprzez ograniczenie widoczności tylnych świateł, a przede wszystkim ze względu na brak przeprowadzenia stosownych badań na wytrzymałość konstrukcji takiego bagażnika oraz w zakresie jego mocowania.

Wobec powyższego uznano, iż konieczne jest w pierwszej kolejności stworzenie regulacji na gruncie przepisów unijnych poprzez włączenie bagażników rowerowych do załącznika nr XIII do dyrektywy 2007/46/WE jako przedmiotu wyposażenia lub części nieobjętego homologacją, a mogącego stwarzać znaczne zagrożenie dla właściwego funkcjonowania układów, które są istotne dla bezpieczeństwa pojazdu. W 2013 r. resort wystąpił do Komisji Europejskiej z zapytaniem w kwestii rozpoczęcia procedowania ww. załącznika."

Wspaniale, że nasze władze tak troszczą się o bezpieczeństwo użytkowników dróg. Szkoda, że są niekonsekwentne. Jeżeli bowiem bagażniki do przewozu rowerów stanowią zagrożenie, i to, jak podkreśla MIiR, znaczne, to należy natychmiast wycofać je ze sklepów (przypomnijmy, że w niektórych modelach aut znajdują się na liście opcjonalnego wyposażenia fabrycznego). Skoro jednak są legalnie sprzedawane, to należy spowodować, by mogły być legalnie użytkowane. Proste.

Na szczęście pojawiło się światełko w tunelu. W dalszej części odpowiedzi na interpelację posłanki Beaty Bublewicz czytamy mianowicie, iż "W związku z brakiem w planach Komisji Europejskiej na lata 2014/2015 działań w zakresie opracowania załącznika nr XIII do dyrektywy 2007/46/WE, Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju rozpoczęło prace pod kątem analizy przepisów krajowych, jak również regulacji istniejących w innych państwach członkowskich Unii Europejskiej.

Wyniki tych analiz i uzyskane informacje posłużą do podjęcia decyzji co do możliwości stworzenia krajowych regulacji w kontekście aktualnie obowiązujących przepisów Unii Europejskiej, w tym również dotyczących oznaczania takich bagażników tablicami rejestracyjnymi."

Obiecujemy, że nie odpuścimy i będziemy śledzić postęp wspomnianych "prac po kątem analizy". A swoją drogą dziwne, że Komisja Europejska, tak wyczulona na wszystko co wiąże się z bezpieczeństwem ruchu drogowego, akurat zagrożenia stwarzane przez bagażniki rowerowe lekceważy. Może zatem nie są one aż tak wielkie, jak się je u nas przedstawia? A może w powoływaniu się na brak unijnych uregulowań chodzi o wygodną wymówkę? Trudno bowiem uniknąć wrażenia, że polscy urzędnicy zamiast skupić się na rozwiązaniu problemu, cały wysiłek wkładają w uzasadnienie własnej niemożności i bezczynności.   

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy