Strefa czystego transportu. Szkodliwe CNG tak, hybrydy nie. Paranoja

Na krakowskim Kazimierzu powstanie pierwsza w Polsce strefa czystego transportu, utworzona na podstawie ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych. Na 16 ulic i jeden z placów będą mogli wjeżdżać tylko mieszkańcy, działający tu przedsiębiorcy, taksówkarze oraz samochody elektryczne i napędzane gazem ziemnym CNG. Powyższa decyzja wzbudziła żywą dyskusję nie tylko wśród miejskich radnych, ale też w Internecie.

"syn": "Mam tam 80-letnią matkę. Mieszkam parędziesiąt km od Krakowa. Co najmniej raz na tydzień ją odwiedzam i robię zakupy. Wygląda na to, że będę musiał to nosić z pół kilometra albo i dalej, bo w tej okolicy nie będzie gdzie zaparkować. A co z wyjazdami np do lekarza? Też będzie musiała iść te pół kilometra, aby dotrzeć do mojego pojazdu? Przy jej stanie zdrowia to jak zdobycie Mount Everest. Zabijecie zamieszkałych tam starszych ludzi."

"Dziadek": "Jaka różnica między CNG i LPG? We Włoszech LPG jest traktowane jak elektryki. No chyba, że we Włoszech to ciemnogród, a u nas jaśnie oświeceni radni?"

Reklama

"josałek": "A nic nie wspomnieli o hybrydach, to przecież też auta niskoemisyjne. Policja nawet ostatnio zakupiła flotę aurisów hybrydowych."

"Wer": "Jak na obecny "zalew" samochodów elektrycznych to chyba została przekroczona granica szaleństwa."

"Krakowiaczek": "Jestem zdecydowanie za, a nawet bardziej za. Zobaczcie, co dzieje się Rynku Głównym w godzinach porannych, w czasie dostaw towarów do sklepów i knajp. Tam są prawdziwe wyścigi ciężarówek. Ja byłbym bardziej radykalny: wjazd na RG i w obręb Kazimierza z dostawami możliwy tylko małymi pojazdami elektrycznymi (np. melexy). Miasto musiałoby zorganizować gdzieś w pobliżu miejsce do przeładunku i po kłopocie. Dostęp jedynie dla mieszkańców, z zachętami (finansowymi) do przesiadki na auta przynajmniej hybrydowe o dużym zasięgu w trybie EV."

"Men": "Mało kogo stać na normalny spalinowy samochód z salonu, a co dopiero elektryczny. Jesteśmy za biedni na ekologię i takie są fakty, jednak nikt tego nie dostrzega. Dajcie ludziom godnie zarobić, a potem wprowadzajcie zachodnie prawo. Nikt nie jeździ starym gratem, bo taki ma kaprys."

"Olo": "Czyli wniosek jest taki, że w związku z tym, że jesteśmy biedni, palmy dalej plastikiem i oponami i jeździjmy Passatami 1.9 TDI."

"ręce opadają": "Idźmy za ciosem, a co. Postuluję, aby zakazać ruchu samochodów w całym mieście. I tym oto sposobem będziemy jeździć dorożkami, a towar dostarczać taczkami. Będzie folklor i będzie czyste powietrze. A turyści będą walić drzwiami i oknami, żeby to zobaczyć."

Liczbę jeżdżących po Krakowie aut elektrycznych można pewnie policzyć na palcach obu rąk. A czy widzieliście kiedykolwiek pojazd napędzany gazem ziemnym? Zresztą w opinii fachowców samochody na CNG bardziej szkodzą środowisku niż nowoczesne hybrydy, które w mieście potrafią na długich odcinkach poruszać się w trybie elektrycznym, zużywać naprawdę symboliczne ilości paliwa i emitować niewiele spalin. One jednak do ruchu w krakowskiej (i nie tylko tam) strefie czystego transportu nie będą dopuszczone. Tracimy przez to szansę na spopularyzowanie samochodów z alternatywnym, proekologicznym rodzajem napędu, które, są w przeciwieństwie do "elektryków" realnie dostępne dla kieszeni wielu Polaków. Zwracają na to zresztą uwagę autorzy cytowanych wyżej komentarzy.  

Przypomnijmy, że to już druga próba oczyszczenia Kazimierza z samochodów. Wcześniej przez kilka miesięcy funkcjonowała tu strefa ograniczonego ruchu. Jej legalność zakwestionował jednak wojewoda małopolski. Uznał, że zakaz wjazdu dla większości aut na publiczną drogę jest niezgodny z prawem, ponieważ nierówno traktuje kierowców.

Obecne rozwiązanie, czyli strefa czystego transportu, ma obowiązywać przez pół roku, począwszy od 5 stycznia. Jest więc swego rodzaju eksperymentem, którego przebieg będą uważnie obserwowały władze samorządowe w całym kraju. Próba może zakończyć się sukcesem, czyli przynieść wyraźne uspokojenie ruchu samochodowego w części miasta pełnej lokali gastronomicznych i tłumnie odwiedzanej przez turystów.

Może też jednak okazać się, że pojazdów z prawem wjazdu na Kazimierz (i bynajmniej nie mamy tu na myśli aut elektrycznych) jest tak wiele, iż ustanowienie STO nie spowoduje żadnych zauważalnych zmian. Za to na pewno będą narzekać mieszkańcy ulic, sąsiadujących ze strefą. Zostaną one bowiem zakorkowane przez samochody kierowców, jeżdżących dotychczas, w drodze do celu, przez obecnie zamknięty obszar lub poszukujących miejsca do parkowania jak najbliżej rejonu, od 4 stycznia dla ogółu zmotoryzowanych niedostępnego.

Tworzenie stref czystego transportu tak naprawdę niczego nie załatwia. Przenosi tylko problem w inne miejsce. W polskich realiach wciąż nie ma bowiem sensownego pomysłu na okiełznanie nadmiernego ruchu samochodowego w zatłoczonych i opanowanych przez smog miastach.

   

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama