Sąsiadka wezwała policję...

Parkowanie samochodów to problem w wielu krajach świata. Także i w naszym kraju coraz trudniej znaleźć miejsce, gdzie można bezpiecznie pozostawić swój samochód.

Oto list na ten temat jaki otrzymaliśmy niedawno.

Jakiś czas temu pisałem już list o podobnej tematyce (chodziło o kulturę parkowania). Tym jednak razem zastanowiłem się nad inną kwestią. Otóż doświadczenia minionej nocy, kiedy zostałem zbudzony przez policję wezwaną przez oburzoną sąsiadkę, której zablokowałem możliwość wyjazdu z miejsca, w którym parkowała, zmusiły mnie do refleksji na temat wielkości parkingów w gęsto zaludnionych miejscach.

Owszem, przyznaję się do tego że zaparkowałem w sposób nie całkiem zgodny z moim sumieniem, ale nie o tym chciałem napisać. Uprzedzam ewentualnych moralizatorów, że już dość się nasłuchałem :).

Reklama

Ale do meritum. Mieszkam w 10-piętrowym wieżowcu, w którym znajduje się 100 mieszkań. W najbliższej okolicy takich wieżowców stoi jeszcze kilka. Do każdego z nich niejako przyporządkowany jest jakiś parking. Największe z nich mieszczą około 40 aut, ale większość pozwala na zaparkowanie maksimum 20-25 samochodów.

Są bloki, pod którymi na oficjalnym parkingu może zaparkować maksimum kilkunastu mieszkańców! Jak łatwo się domyśleć efekt takiego stanu rzeczy jest taki, ze każdy parkuje gdzie i jak popadnie. Latem zastawione są wszystkie trawniki i klomby. Zimą, gdy na \”trawnikach\” zalegają zwały śniegu, dramat się potęguje. Do całkowicie normalnych należą sytuacje, w których ktoś parkuje blokując kilka, czasem kilkanaście aut. W większości przypadków sąsiedzi się znają i wiedzą gdzie kto mieszka i o której godzinie wyjeżdża. Ale taki system nie zawsze się sprawdza. Mnie się udało, ale za coś takiego można dostać mandat.

I tutaj rodzi się pytanie. Czy szary mieszkaniec bloku ma jakikolwiek wpływ na instytucje odpowiedzialne za parkingi? Czy jest w jakikolwiek sposób w stanie wpłynąć na rzeczoną instytucję i wymusić na niej rozbudowę parkingu? A może nie mamy na to żadnego wpływu i jedyne co nam pozostaje to w cenę zakupu samochodu wkalkulować mandaty, drogie parkingi strzeżone lub garaże oddalone niejednokrotnie o parę ładnych minut spaceru od miejsca zamieszkania ?

Może ktoś z czytelników serwisu kiedyś wywalczył jakiś układ zadowalający mieszkańców jego osiedla?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: policja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy