"Precz z przymusem zapinania pasów" - mówi poseł

Wydawałoby się, że w drugiej dekadzie XX wieku, po niemal 60 latach od zastosowania po raz pierwszy w samochodzie, marki Volvo, trzypunktowych pasów bezpieczeństwa, nie ma już nikogo, kto odważyłby się publicznie zakwestionować sensowność ich zapinania.

Tymczasem zupełnie niespodziewanie przeciwnicy obowiązku jazdy w pasach zyskali sojusznika w osobie jednego z parlamentarzystów.

Zaczęło się od wpisu, zamieszczonego w serwisie Twitter przez niedoszłego prezydenta RP, wiceprezesa Nowej Prawicy, posła ugrupowania Kukiz'15 Jacka Wilka: "Powrót z pikniku wolnościowego w Świdniku - nie ma lekko, ale nastroje doskonałe :-)) Jest moc i młodość!"

Wpis jak wpis, ważniejsze było ilustrujące ten komunikat zdjęcie, przedstawiające pięcioro uśmiechniętych, rzeczywiście młodych osób w samochodzie. Ktoś od razu zauważył, że jadąca na środkowym siedzeniu tylnej kanapy dziewczyna nie ma zapiętych pasów bezpieczeństwa.

Reklama

"Jeśli to fota w czasie jazdy, to brak mi słów. Pasażer bez pasów nie tylko sam zginie, ale też zabije tych z przodu. Zapinajcie się" - skomentował jeden z internautów.

"Precz z przymusem zapinania pasów" - odpowiedział mu poseł Wilk. Dodając: "Kto chce bezpieczeństwa kosztem wolności ten nie będzie miał ani jednego ani drugiego".

"Można pisać głupoty gdy państwowy ubezpieczyciel nie karze podniesieniem stawki za łamanie przepisów" - zareagował na tę złotą myśl inny z użytkowników Twittera.

Jedna fotka i trzy zdania ustawiły posła Jacka Wilka w roli kontynuatora dzieła Janusza Korwina-Mikke. Pamiętamy jego tyrady przeciwko obowiązkowi zapinania pasów bezpieczeństwa i argumenty, którymi się posługiwał. "Gdyby wymyślić Niemal Absolutnie Bezpieczny Samochód (przy 200 km/h walę w mur - i prawie nic się nie dzieje), to oczywiście skończyłoby się bezpieczeństwo na drogach. Połowa kierowców jeździłaby jak w wesołym miasteczku. Tylko obawa przed wymierzoną na miejscu karą śmierci zmusza ludzi do przestrzegania tak pożytecznych przepisów, jak np. zasady pierwszeństwa... Pasy zwiększają bezpieczeństwo - a więc kierowca tam, gdzie bez pasów jeździłby 70 km/h, w pasach pojedzie 80 km/h (...) dlatego kierowca w pasach zwiększa zagrożenie dla swoich pasażerów, dla przechodniów i dla innych kierowców. Właśnie dlatego po wprowadzeniu obowiązku jazdy w pasach liczba wypadków śmiertelnych wzrosła. Co w swoim przemówieniu w Sejmie przewidziałem. Co bardzo rozbawiło PT Wybrańców Narodu" - pisał na swoim blogu.

Pamiętamy prezentowane przez niego przed kamerami lekko podarte, wystawione w 1991 roku zaświadczenie, w którym psychiatra z Kościana stwierdzał, że ze względu na chorobliwy lęk przed ogniem "wskazanym jest, by p. Janusz Korwin-Mikke przy prowadzeniu samochodu nie miał zapiętych pasów, gdyż w jego przekonaniu grozi mu to spaleniem w razie wypadku drogowego". Potem z rozbrajającą szczerością JKM przyznał, że autopyroflamofobia, schorzenie, na które rzekomo cierpi... nie istnieje. Wymyślił tę jednostkę sam, wraz z zaprzyjaźnionym lekarzem.

Ekscentryczny polityk ostatnio na temat pasów bezpieczeństwa się nie wypowiada, bo prawdopodobnie jako europoseł ma co innego na głowie. Nie znaczy to, że problem przestał istnieć.

- Od czasu do czasu korzystam z komunikacji publicznej i, czekając na przystanku tramwajowym w ruchliwym centrum Krakowa, przyglądam się mijającym mnie samochodom. Zauważyłem, że mniej więcej jeden na dziesięciu kierowców, nie wspominając nawet o pasażerach, nie ma zapiętych pasów - opowiada jeden ze znajomych. - Zastanawiam się, dlaczego lekceważą ten obowiązek? Chcą pokazać swoją niezależność? Dla mnie sięgnięcie po pas natychmiast po zajęciu miejsca za kierownicą stało się odruchem. Nawet się nad tą czynnością nie zastanawiam. Zresztą potwornie irytuje mnie natarczywa sygnalizacja niezapiętych pasów. Z drugiej strony często spotykam się ze zdziwieniem, gdy żądam zapięcia pasów od pasażerów, zwłaszcza tych na tylnym siedzeniu. To tu też trzeba to robić? A po co?- pytają. Nie rozumieją, że w razie wypadku, nawet przy niewielkiej prędkości, ucierpią nie tylko oni, ale również i ja, zmasakrowany przez spadające na mnie z ogromną energią ciała...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama