Po tragedii na lotnisku w Pile. Głupie komentarze internautów

Jakże zadziwiająca jest nasza (w znaczeniu: polska albo szerzej - ogólnoludzka) skłonność do wydawania jednoznacznych, pozbawionych jakichkolwiek wątpliwości opinii na podstawie skąpych, nie do końca sprawdzonych informacji.

Renault Megane sport o 226 KM
Renault Megane sport o 226 KMŹródło: Agencja FORUM Fot. Zbigniew KomorowskiInformacja prasowa (moto)
To reakcje komentatorów, od pierwszej chwili absolutnie pewnych swoich racji i gotowych do ich przedstawienia światu.

Doskonałym przykładem jest tu fala komentarzy po fatalnym zdarzeniu w Pile. Jak wiadomo, podczas treningu jazdy sportowej, zorganizowanego przez Automobilklub Pilski na płycie miejscowego lotniska, doszło do wypadku. Zderzyły się dwa samochody - fiat seicento oraz renault megane. Tak nieszczęśliwie, że jedno z nich wpadło na znajdującą się w pobliżu matkę z dwiema córkami. Wszystkie trzy zostały ranne, przy czym najciężej najmłodsza - ośmiomiesięczna dziewczynka. Poważnie ucierpiał także kierowca fiata.

Potem pojawił się jeszcze komunikat, że kierowca renault prowadził samochód pod wpływem środków odurzających.

Tyle, czyli niewiele. Ale co tam - internauci, nie czekając na bliższe szczegóły i  dokładniejsze wyjaśnienie okoliczności incydentu, bez żadnego wahania ferują wyroki...

"Czapa!!!" -  pisze  "marek".

"Kara śmierci bez dyskusji" - w nieco innej formie  powtarza tę samą propozycję "daro".

"Smutne, że adrenalina wygrywa ze zdrowym rozsądkiem" - zauważa "patryota".

"Buraki i ich maszyny" - podsumowuje "55+".

"Obstawiam, pewnie było tak, ten odurzony środkami to kierowca sportowego 226-konnego Renault Megane sport, nie uczestniczył w wyścigu ale chciał się popisać, że też umie jeździć, bo kupił pewnie przerobionego Megane sport z anglika, bo to dwie godziny roboty przy tym samochodzie a części jest w PL od groma. Chciał się popisać i uderzył w seicento, czyli gościa który brał udział legalnie w wyścigu i pewnie przed przejazdem na czas był trening ogólny trasy, no i był bum, żółtek przyfasolił i teraz dostanie dwa lata za narażenie życia kibiców, czyli matki z dziećmi, jeśli stali w bezpiecznym miejscu. Swoją drogą dużo szczęścia miał driver z seja, bo to strasznie miękkie protezy, to że miał sportowy fotel kubełkowy, to coś tam pomogło, ale ja bym do takiego auta nie wsiadł jakbym nie widział w nim klatki bezpieczeństwa" - spekuluje, wykazując się znawstwem tematu i specjalistycznego słownictwa "hetniu".

Dostało się także pieszym ofiarom wypadku...

"Po co tam było 8 miesięczne dziecko, ludzie to nie mają mózgu, a potem jak coś się stanie, to pretensje do całego świata i sensacja wielka" - pisze "adi".

"Rodzice nie zasłużyli na dziecko. Idioci mogli chodzić lewym pasem po autostradzie z wózkiem. Efekt by był taki sam" - dodaje "Wien".

"Co baba z dziećmi i wózkiem robi na lotnisku podczas tak niebezpiecznych manewrów?! Niech myślą te baby czasem!" - nawołuje "kamil".

"Organizator powinien odsiedzieć, ale co matka z dziećmi robiła w takim miejscu? Spacerowała?" - zastanawia się "bogumiła".

"To dokładnie tak samo jak lezie pigała z wózkiem i włazi na pasy prosto pod samochód, bo przecież jest na pasach to nic jej się nie stanie. Niektórych myślenie boli!" - oburza się "!".

"Matka roku... żenada" - ironizuje "yogy".

Nie obyło się rzecz jasna bez zarzutów pod adresem służb porządkowych.

"Ciekawe czy treningi były zabezpieczone? Gdzie była policja? Jak zwykle pączki jedli, albo spali przemęczeni od nic nierobienia" - pyta i sam sobie odpowiada "kkg".

To reakcje komentatorów, od pierwszej chwili absolutnie pewnych swoich racji i gotowych do ich przedstawienia światu. Potem okazało się, jak wyjaśnił rzecznik wielkopolskiej policji, że trening był właściwie zabezpieczony, a do wypadku doszło już po zakończeniu imprezy, na drodze wyjazdowej - co usprawiedliwia obecność przechodniów.

A jeżeli chodzi o "naćpanego" kierowcę renault, to "pierwsze badania moczu wykazały w jego organizmie ślady środków odurzających". Trudno zatem rozstrzygnąć, czy miało to jakiekolwiek znaczenie dla przebiegu wypadku.

Cóż, tak to już niestety w życiu bywa, że rzadko czarne jest do końca czarne, a białe białe. Zazwyczaj mamy do czynienia z różnymi odcieniami szarości. Będących tego skutkiem wyjaśnień i sprostowań nikt już jednak z reguły nie zauważa, a jeżeli nawet, to i tak wie swoje, wietrząc matactwo, chęć zamiecenia sprawy pod dywan i uratowania skóry sprawcy czy sprawcom nieszczęścia. 

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas