Parkujesz "na chwilę" na miejscu dla niepełnosprawnych?

Zajmowanie miejsc parkingowych przeznaczonych dla niepełnosprawnych to już plaga. Za wyjątkiem przekraczania prędkości i rozmów przez telefon, to chyba najczęstszy grzech europejskich kierowców.

O ile jednak pierwsze dwa wykroczenia tłumaczyć można pośpiechem lub - w przypadku telefonu - sprawami nie cierpiącymi zwłoki, o tyle zajmowanie miejsc dla niepełnosprawnych to przejaw czystego egoizmu, wygodnictwa i drogowego chamstwa.

Trzeba zdawać sobie sprawę z faktu, że lokalizacja i wymiary miejsc zarezerwowanych dla niepełnosprawnych nie są przypadkowe. Manewrowanie pojazdem na zatłoczonym parkingu samo w sobie potrafi być trudne - mało kto zastanawia się, jak radzą sobie w takich sytuacjach osoby, które los pokrzywdził chociażby niedowładem kończyn. A jak potem wysiąść, gdy trzeba jeszcze wyładować wózek?

Reklama

Część drogowych prostaków zajmuje miejsca przeznaczone dla niepełnosprawnych licząc na to, że na parkingu pod supermarketem, który nie jest przecież drogą publiczną, nie grozi im żadna kara. Na szczęście, na większości tego typu parkingów pojawiły się już znaki informujące o "strefie ruchu". Oznaczają one, że zarządca drogi zgodził się, by na danym obszarze obowiązywały przepisy regulowane przez kodeks drogowy.

W konsekwencji, na parkingu pod supermarketem policja czy straż miejska może karać kierowców za wszelkie przewinienia, poczynając od przekroczenia prędkości, a na nieprawidłowym parkowaniu kończąc. Ignorantom spieszymy przypomnieć, że w myśl obowiązującego taryfikatora, parkowanie na miejscu dla niepełnosprawnych karane jest obecnie mandatem w kwocie 500 zł i 5 punktami karnymi. By wystawić mandaty na kilka tysięcy zł policjanci drogówki nie muszą więc wcale "polować" na kierowców z radarami - wystarczy, że wnikliwie skontrolują parkingi najbliższych centrów handlowych.

Warto też zdawać siebie sprawę, że w skrajnych przypadkach, auto blokujące miejsce parkingowe przeznaczone dla niepełnosprawnych może zostać odholowane. Dyspozycję taką wydać może interweniujący policjant lub strażnik miejski. Wówczas, koszty takiej operacji, pokryje właściciel pojazdu.

Wielu kierowców sądzi, że skoro zatrzyma się w takim miejscu tylko na chwilę, nikomu nie stanie się krzywda. Rzeczywistość potrafić być jednak o wiele bardziej złożona... Zobaczcie sami.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: niepełnosprawni
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy