Opancerzony autobus? To nie ekstrawagancja
Kuloodporne szyby autokaru, którym na mecz jechała we wtorek drużyna Borussii Dortmund, ocaliły zdrowie i życie piłkarzy - pisze "Die Welt". Na trasie przejazdu, w bliskiej odległości od pojazdu, wybuchły trzy ładunki. Kilka szyb zostało uszkodzonych, ale odłamki bomby nie dostały się do kabiny pasażerskiej. Przedziurawiły jedynie nadwozie na wysokości luków bagażowych.
Opancerzone autobusy, a dokładnie kuloodporne szyby w tego typu pojeździe, do wtorku wydawały się snobistyczną ekstrawagancją bogatych klubów piłkarskich. Dzisiaj wiadomo, że podobnie jak pancerne limuzyny chronią pasażerów również przed atakami terrorystów.
Wystarczy dobrać odpowiedni pancerz, by samochód VIP-a lub autobus stał się fortecą na kołach. Klasy opancerzenia określa europejska norma, która wyróżnia standard ochrony od B1 do B9 ( w Niemczech - VR). Opancerzenie klas B1 i B2 jest najsłabsze. Ma chronić przed pociskami kalibru 9 mm. Kolejne klasy zatrzymują większe pociski. Pancerz klasy B5 chroni np. przed ciągłym ostrzałem z kałasznikowa, B9 z kolei zatrzymuje pociski z długiej broni wojskowej (mają one dwukrotnie większą prędkość od tych, z rewolweru) oraz odłamkami granatów i ładunków wybuchowych. Jakie zabezpieczenie miał autobus MAN drużyny z Dortmundu? Tego nie wiadomo, pewne jest, że zostało ono wykonane w fabryce producenta. W Polsce, jeśli ktoś zechce, też może taki autobus kupić.
- Na indywidualne zamówienie nasza fabryka może opancerzyć autobus - mówi Marta Stefańska z MAN Truck & Bus. - Są to jednak bardzo rzadkie sytuacje i nie przypominam sobie, aby w Polsce ktoś był takim autobusem zainteresowany.
Opancerzenie, a nawet same szyby kuloodporne znacznie zwiększają masę pojazdu. To z kolei przekłada się na zmniejszenie ładowności, a co za tym idzie zmniejszenie funkcjonalności autobusu. Jak się jednak okazało we wtorek, czasami takie zabezpieczenie ratuje życie.
Wydaje się więc, że od wtorku musimy zacząć się przyzwyczajać do pancernych autobusów, szczególnie w rejonach świata zagrożonych atakami terrorystycznymi. Na początku tego roku za ponad 104 mln zł izraelski rząd kupił 71 opancerzonych autobusów komunikacji miejskiej. Dostawcą jest firma Merkavim, która buduje swoje pancerne autobusy na bazie Volvo. Pojazdy będą służyć ludności cywilnej w rejonie Zachodniego Brzegu.
Nadwozie, dach i podłoga takiego pojazdu są zbudowane zgodnie ze specyfikacjami wojskowymi. Nie brakuje też kuloodpornych szyb. Pancerz, jak zapewnia producent, może zablokować przeciwpancerne pociski kalibru 7,62 mm, granaty i ładunki wybuchowe.
O pancernych autobusach nie myśli na razie największy polski producent tego typu pojazdów - Solaris. Mateusz Figaszewski, rzecznik spółki Solaris Bus & Coach, zdziwiony pytaniem wyjaśnia, że choć jego firma dostarcza autobusy do 32 krajów świata, nie spotkał się jeszcze z takim pytaniem. - Gdyby jednak takie zapytanie trafiło do nas, musielibyśmy je dokładnie przeanalizować. W motoryzacji opancerzanie pojazdów to nic nowego, dlatego z technicznego punktu widzenia nie ma z tym problemu - wyjaśnia.
Oprócz samolotu Air Force One, limuzyny Cadillac Force One zwanej "Bestią" oraz łodzi Marine Force One, prezydent Stanów Zjednoczonych ma do dyspozycji także autobus pancerny - Ground Force One. Secret Service ma ich aż dwa. Każdy kosztował ponad milion dolarów i wyposażony jest w kuloodporne poszycie, opony typu run-flat oraz szyby ze wzmacnianego, kuloodpornego szkła. Wyposażenie pojazdu też jest wyjątkowe, bardzo podobne do tego z "Bestii". W środku, oprócz systemów przeciwpożarowych, masek tlenowych, które dostarczają tlen na wypadek ataku chemicznego, wożona jest krew przeznaczona do awaryjnego przetoczenia jej prezydentowi.
Polscy politycy z autobusów korzystają wyłącznie na potrzeby kampanii wyborczych. Tylko w ostatniej po Polsce jeździł więc "Bronkobus", "Szydłobus" i "Dudabus". Wszystkie wynajęte, każdy nieopancerzony.
Premier Donald Tusk też miał swój autobus i była to luksusowa, dwupiętrowa Setra S 431 DT. Prezydent RP Andrzej Duda, w kampanii, jeszcze jako kandydat, postawił na markę narodową i jeździł Autosanem. Obiecywał, że odbuduje polski przemysł motoryzacyjny, a jego symbolem był właśnie Autosan, firma, która ogłosiła upadłość w 2013 roku.
Najzabawniejszy autobus miała jednak prezydent Warszawy, Hanna Gronkiewicz-Waltz. Na potrzeby referendum z 2013 r. jej główny oponent, Przemysław Wipler, postanowił wynająć zabytkowego Jelcza, zwanego potocznie "ogórkiem". "Gronkobus" jeździł trasą największych błędów i porażek Hanny Gronkiewicz-Waltz. Jak mówił wtedy Wipler, miał to być bus na miarę ówczesnych czasów. Gronkiewicz-Waltz referendum wygrała.
Juliusz Szalek