Nikt nie oczekuje od nas bohaterstwa. Wystarczy apteczka
Obowiązkowym elementem wyposażenia samochodu ma się stać podręczna apteczka. Wozicie taką w aucie? Wiecie, co się w niej znajduje? Kiedy ostatnio do niej zaglądaliście?
Oferta handlowa jest bogata. Jedna z czołowych firm prezentuje swoje apteczki jako zgodne z wymogami unijnymi, chociaż w rzeczywistości DIN to norma niemiecka. W skład rekomendowanego zestawu wchodzą różnego rodzaju opatrunki, opaski elastyczne, zestawy plastrów, przylepce, kompresy, koc ratunkowy. Jest ustnik do sztucznego oddychania, są rękawice lateksowe i nożyczki, nie ma natomiast jakichkolwiek lekarstw, środków przeciwbólowych, czy dezynfekcyjnych.
Zawartość wzorcowej apteczki została dopasowana do możliwości i potrzeb osób niemających żadnych formalnych kwalifikacji medycznych.
Udzielenie pierwszej pomocy ofiarom wypadku drogowego, to nie tylko odruch serca, ale również wymóg prawny. Za niedopełnienie tego obowiązku grożą surowe kary. Niestety, w życiu bywa różnie. Świadkowie nieszczęść na drogach często zamieniają się w zwykłych gapiów, niektórzy wpadają w panikę, inni mają nadzieję, że ktoś ich wyręczy i tym tłumaczą swoją bierność.
- Ukończyłem w przeszłości kilka szkoleń z zakresu pierwszej pomocy, ale na szczęście nigdy nie musiałem wykorzystywać nabytej wiedzy w praktyce. Dlatego są to właśnie bardziej wiadomości niż umiejętności - mówi znajomy kierowca. - Teoretycznie wiem, co robić, ale czy poradziłbym sobie w krytycznej sytuacji, a taką jest przecież wypadek samochodowy? Wtedy należy wykazać się opanowaniem, tymczasem ktoś, kto nie jest zawodowym ratownikiem medycznym, może łatwo stracić głowę. Zaskoczenie, cierpienie ofiar, krew, presja czasu... Stres nieunikniony, podejrzewam, że działa się wówczas instynktownie, tymczasem trzeba postępować racjonalnie. Żeby pomóc, a nie zaszkodzić.
Warto pamiętać o kilku zasadach. Po pierwsze, nikt nie oczekuje od nas bohaterstwa. Wskakiwania w płomienie czy zbliżania się do grożącej wybuchem cysterny z chemikaliami. Jeżeli uznamy, że sami jesteśmy bezpieczni, powinniśmy oznaczyć i zabezpieczyć miejsce zdarzenia, na przykład wystawiając trójkąt ostrzegawczy, włączając światła awaryjne. W razie potrzeby wyłączamy silnik i zaciągamy hamulec ręczny w rozbitym pojeździe. Następnie wzywamy pomoc, dzwoniąc pod numer 112 i, odpowiadając na pytania, udzielamy wszelkich niezbędnych informacji.
Tak naprawdę najważniejsze jest podtrzymanie funkcji życiowych ofiar. Wyciąganie rannych z pojazdu na siłę może przynieść fatalne skutki. Nie wiemy przecież, czy w wypadku nie doznali oni uszkodzeń kręgosłupa. Dlatego czynimy to tylko wtedy, gdy istnieje groźba pożaru lub w celu przywrócenia oddechu. Trzydzieści mocnych uciśnięć klatki piersiowej, dwa oddechy ratownicze, trzydzieści uciśnięć, dwa oddechy itd. Aż do skutku. Do tego zatamowanie ewentualnych krwotoków, a następnie ułożenie w tzw. pozycji bocznej ustalonej, okrycie płachtą termiczną z apteczki lub płaszczem czy kurtką.
Niby wszystko jest jasne, wielokrotnie opisywane w poradnikach. Ale to teoria, która często odbiega od praktyki.
A czy zastanawialiście się kiedykolwiek nad metodami pracy służb ratunkowych w przypadku zbiorowych katastrof komunikacyjnych, z dużą liczbą poszkodowanych? Zawsze zaczyna się od ogólnej oceny stanu uczestników wypadku i, jakkolwiek to zabrzmi, ich selekcji; na tych, którym trzeba natychmiast udzielić pomocy, tych, którzy mogą zaczekać, wreszcie tych, którym pomóc już się nie da.
Wracając do apteczki... Chyba dobrze, że będzie musiała znaleźć się w każdym samochodzie. Nawiasem mówiąc nadszedł już czas, by władze Unii Europejskiej, które tak lubią ingerować w różne dziedziny naszego życia, ujednoliciły wreszcie przepisy ruchu drogowego i wymagania, dotyczące obowiązkowego wyposażenia pojazdów we wszystkich krajach UE. Nie ma żadnego powodu, aby akurat w tej dziedzinie państwa członkowskie miały aż tak daleko posuniętą suwerenność. To tylko powoduje zamieszanie, prowadzi do nieporozumień między kierowcami a policją i w konsekwencji bije zmotoryzowanych po kieszeni.