Niepokojące doniesienia z dróg. Chodzi o wypadki

Koronawirus w dużym stopniu wpłynął na statystyki wypadków drogowych w Europie. Co ciekawe, nie tylko w Polsce spadek natężenia ruchu nie szedł w parze ze spadkiem liczby ofiar śmiertelnych.

Z najnowszego raportu Europejskiej Rady Bezpieczeństwa Transportu (ETSC) wynika, że w kwietniu 2020 roku średni spadek liczby ofiar śmiertelnych wypadków drogowych w UE wyniósł aż 36 proc.(w zestawieniu rok do roku). Polska - z wynikiem minus 28 proc. - uplasowała się w połowie zestawienia. 

Nie sposób jednak pominąć, że w wielu europejskich krajach spadek liczby ofiar śmiertelnych nie wystąpił w ogóle! Mimo znacznego zmniejszenia ruchu więcej osób niż w kwietniu ubiegłego roku zginęło m.in. w: Czechach (+5 proc.), Danii (+6 proc.), Niemczech (+9 proc.), Holandii (+13 proc.) czy Słowacji (+20 proc.)!

Reklama

Jak zauważa "Rzeczpospolita" np. w Czechach wzrost liczby ofiar śmiertelnych zanotowano przy aż 65 proc. spadku ruchy w terenie zabudowanym i przy 70 proc. spadku natężenia ruchu na pozostałych drogach!

Po drugiej stronie skali uplasowały się Włochy. Załamaniu transportu (spadek natężenia ruchu o 80 proc.) towarzyszył tam spadek liczby ofiar śmiertelnych wypadków drogowych aż o 84 proc.

Niepokojącym - z punktu widzenia bezpieczeństwa ruchu - zjawiskiem jest masowe przesiadanie się kierowców i osób korzystających do tej pory z transportu zbiorowego na rowery. ETSC zauważa, że w samym Berlinie natężenie ruchu rowerowego wzrosło w stosunku do początku marca aż o 165 proc. Oczywiście spora w tym zasługa sprzyjającej aury, ale tendencja "odpływu" pasażerów transportu miejskiego daje się zauważyć w wielu europejskich miastach. 

Paradoksalnie nie jest to zjawisko korzystne dla bezpieczeństwa drogowego. Rowerzystom często brakuje podstawowej wiedzy z zakresu bezpieczeństwa drogowego, a infrastruktura rowerowa nie jest najlepsza. W efekcie np. w Niemczech i Holandii zanotowano wyraźny wzrost takich wypadków, jak np... czołowe zderzenie cyklistów.

ETSC zwraca też uwagę, że stosowane powszechnie remedium na liczbę wypadków drogowych - wprowadzenie surowszych limitów prędkości - przestaje działać. Jako przykład podawana jest Holandia, gdzie w marcu obniżono limit prędkości maksymalnej na autostradzie do - uwaga - 100 km/h. Niestety okazało się, że w kwietniu liczba ofiar śmiertelnych wzrosła w tym kraju aż o 13 proc. 

Raport nie podejmuje się analizy tego zjawiska, ale śmiało zakładać można, że obniżenie limitu prędkości na drodze "szybkiego" ruchu skutkuje swego rodzaju rozprężeniem - sytuacją, gdy kierowca przestaje dostatecznie skupiać się na prowadzeniu. Trzeba też pamiętać, że obniżenie limitu prędkości o 1/4 skutkuje zauważalnym wydłużeniem czasu podróży i - paradoksalnie - wzrostem liczby wypadków powodowanych znużeniem.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy