Nielegalne wyścigi - śmiertelnie niebezpieczna prędkość i bezradność służb

Nielegalne wyścigi ulicami Warszawy. Śmiertelnie niebezpieczna prędkość i bezradność służb. Wyścigi mimo wysiłków policji odbywają się regularnie. - Policji jest za mało. W samej warszawskiej drogówce brakuje dzisiaj 90 funkcjonariuszy, to oznacza, że na każdą zmianę nie wyjeżdżają 24 radiowozy - powiedział autor materiału Leszek Dawidowicz. Oglądaj w programie "Raport" o g. 21 w Polsat News.

- Inspiracją do stworzenia tego materiału było to, że zgłosili się do mnie sami policjanci z warszawskiego wydziału ruchu drogowego, którzy twierdzą, że wymaga się od nich walki z nielegalnymi wyścigami, ale oni nie są w stanie z tym walczyć, gdyż jest ich za mało - mówił Leszek Dawidowicz, autor reportażu o nielegalnych wyścigach w stolicy.

Dawidowicz dodał, że w samej warszawskiej drogówce brakuje dzisiaj 90 policjantów. Oznacza to, że na każdą zmianę nie wyjeżdżają 24 radiowozy. - To są przerażające liczby i przez to walka z nielegalnymi wyścigami jest nieskuteczna - powiedział.

Reklama

Przygotowanie do wyścigu

Nielegalne wyścigi odbywają się nocami, zwłaszcza z czwartku na piątek i z soboty na niedzielę. Dziennikarz Polsat News zauważył, że organizacja wyścigów odbywa się na wysokim poziomie.

- Bardzo dobra organizacja. Ostatni raz na takich wyścigach byłem 10 lat temu. Wyścigi te rozrosły się, uczestniczy w nich więcej osób, istnieje specjalna aplikacja, przez którą uczestnicy kontaktują się, przekazują sobie miejsca na terenie miasta (Warszawy - red.), gdzie odbywają się kolejne wyścigi - wyjaśniał Dawidowicz.

Dodał, że dobre przygotowanie sprawia, że ulice, po których się ścigają, najczęściej nie mają kamer monitoringu, przez co jest bardzo trudno złapać kierowców startujących w takim wyścigu. - To jest świetnie zorganizowane, lepiej niż nasza policja - stwierdził autor "Raportu". 

"Agresywny przejazd przez miasto"

W dzień wyścigu wyjeżdża 7-8 patroli grupy "Speed", a tymczasem na starcie pojawia się 100 - 150 samochodów i kilkuset kibiców.

Z relacji Dawidowicza dowiadujemy się, że na wyścig przyjeżdża jeden, dwa radiowozy, które rozganiają uczestników, właściwie nikt nie jest karany. Po przerwaniu wyścigu przez policję, uczestnicy "dostają na aplikację informację o nowej ulicy" i za 15 minut mogą znowu wznowić rywalizację - powiedział.

Z soboty na niedzielę odbywają się wyścigi na 1/4 mili. Ale to jednak te czwartkowe nielegalne zmagania są bardziej niebezpieczne. - Jest to agresywny przejazd przez Warszawę. Jak najszybciej trzeba przejechać przez całe miasto - powiedział autor materiału.  W Warszawie są 4-5 miejsca, w których najczęściej odbywają się wyścigi.

Czy trasy zabezpieczane są przez organizatorów?

Organizatorzy w żaden sposób nie blokują skrzyżowań, aby żaden inny uczestnik ruchu nie wjechał na trasę wyścigu. - Starają się jednak eliminować te osoby, które są pod wpływem alkoholu i narkotyków - przyznał Dawidowicz. Zdaniem reportera Polsat News, brak zabezpieczenia ulic "to jest właśnie ta »podnieta« dla osób biorących udział w wyścigach".

Uczestnicy nielegalnych wyścigów są często bardzo młodzi - w wieku ok. 18 - 20 lat. Jeżdżą bardzo dobrymi i drogimi samochodami, najczęściej ich rodziców, albo wypożyczanych specjalnie na wyścig. 

- Nie mają świadomości, że stwarzają zagrożenie, że mogą kogoś zabić. Są bardzo pewni siebie. Mówią, że wypadki powodują starsi, którzy nie mają takiego refleksu - Dawidowicz.  

Program "Raport" o g. 21:00 w Polsat News





Polsat News
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy