Nasi politycy nie chcą ograniczenia do 30 km/h w miastach

Przeciwko proponowanym przez Parlament Europejski ograniczeniom prędkości w miastach opowiedzieli się w środę przedstawiciele pięciu partii parlamentarnych, którzy w Warszawie wzięli udział w debacie nt. bezpieczeństwa drogowego.

Jak szybko będziemy jeździć w miastach?
Jak szybko będziemy jeździć w miastach?AFP

We wtorek PE przyjął rezolucję, w której proponuje wprowadzenie obowiązkowych blokad antyalkoholowych w nowych autach (czyli urządzenia automatycznie wykrywającego podwyższoną zawartość alkoholu w wydychanym przez kierowcę powietrzu i np. blokującego zapłon), ograniczenie prędkości do 30 km/h w terenie zabudowanym, zakaz używania urządzeń ostrzegających o kontrolach drogowych oraz wprowadzenie jednolitego i obowiązkowego dla całej UE limitu dopuszczalnej zawartości alkoholu we krwi kierowców.

W środę pomysły te komentowali politycy, którzy wzięli udział w debacie "Poprawa bezpieczeństwa drogowego w programach głównych partii politycznych". Zorganizowało ją Stowarzyszenie Partnerstwo dla Bezpieczeństwa Drogowego.

Poseł Bogusław Kowalski (PiS) ocenił, że ograniczanie prędkości do 30 km/h jest "zupełnie zbędnym posunięciem". "Nie tu tkwi problem. Dzisiaj nawet to obowiązujące ograniczenie do 50 km/h, czy na niektórych terenach do 40, jest nieprzestrzegane i gdyby było przestrzegane, to byśmy osiągnęli to, czego oczekujemy" - powiedział.

Jego zdaniem lepszy jest pomysł montowania w autach urządzeń antyalkoholowych. "To jest myślenie w dobrym kierunku. (...) Natomiast oczywiście jest pytanie o techniczne rozwiązania, o koszty tego, o możliwości wprowadzenia" - ocenił Kowalski.

W podobnym tonie o blokadach antyalkoholowych wypowiadał się Michał Szczerba (PO). "W przypadku pojazdów, które mają charakter chociażby transportu publicznego, tego typu wykrywacze są potrzebne. Natomiast nie wydaje się, żeby mogły dotyczyć wszystkich kierowców, bo wtedy byśmy komuś naprawdę zrobili dobrze, jakiemuś producentowi, ale chyba nie o to tutaj chodzi" - mówił Szczerba.

Sceptycznie ocenił natomiast pomysł wprowadzenia ograniczenia do 30 km/h. "To nie jest prędkość, której oczekują kierowcy (...). Są innego rodzaju możliwości, żeby hamować prędkości, a jednocześnie nie powodować tak drastycznych rewolucyjnych zmian" - powiedział poseł PO. Podkreślił, że pomysły PE wymagają dogłębnej dyskusji.

Wiesław Szczepański z SLD powiedział, że byłby przeciwny ograniczeniu prędkości w miastach do 30 km/h. "Natomiast innym rozwiązaniem byłoby przede wszystkim ograniczenie ruchu samochodów w mieście, a więc lepsza komunikacja tramwajowa, autobusowa, być może metro" - ocenił.

Odnosząc się do pomysłu blokad antyalkoholowych, poseł SLD zaznaczył, że najważniejsza jest tu kwestia kosztów. "To urządzenie może być montowane fabrycznie w nowych samochodach. Natomiast na polskich drogach jeździ 17 mln samochodów osobowych, do tego dochodzą ciężarówki, autobusy, motocykle. Więc pytanie, ile kosztowałoby zamontowanie tych urządzeń w już istniejących samochodach, bo bez tego ten system nie byłby szczelny" - powiedział Szczepański.

Z kolei zdaniem Janusza Piechocińskiego (PSL) obecnie zamiast dyskutować o ograniczeniu do 30 km/h trzeba skupić się na już sprawdzonych rozwiązaniach. "Na razie sprawmy, żeby polski kierowca nie patrzył na drogowców i policję jak na wrogów i półgłówków. Wchodzimy w zakręt z prędkością 90 km/h, bo przecież tylko półgłówek zrobiłby tam znak z ograniczeniem do 70 - takie jest statystyczne myślenie" - podkreślił Piechociński.

Kandydat na posła z list PJN Wojciech Matyjasiak żartował, że pomysł wprowadzenia ograniczenia do 30 km/h wydaje mu się efektem lobbingu producentów segway'ów. "To jest pojazd, który idealnie spełnia warunki tej rezolucji" - powiedział. "Nie wyobrażam sobie przestrzegania takiego prawa na terenie takiej aglomeracji jak Warszawa czy Katowice, gdzie trzeba się poruszać na odległości bardzo wielu kilometrów i to wszystko są tereny zabudowane" - podkreślił. Poparł natomiast instalowanie blokad antyalkoholowych w nowych autach.

Wtorkowa rezolucja PE jest odpowiedzią na przyjęty w ubiegłym roku przez Komisję Europejską dziesięcioletni plan poprawy bezpieczeństwa drogowego w celu zmniejszenia o połowę, do 2020 roku, liczby śmiertelnych ofiar wypadków drogowych. Ani propozycja KE, ani rezolucja PE nie mają mocy prawnej, ponieważ dotychczas za bezpieczeństwo drogowe odpowiedzialne są wyłącznie kraje UE. PE chce jednak, by władze państwowe dołożyły więcej starań, aby znacznie zmniejszyć liczbę ofiar wypadków drogowych.

Stowarzyszenie Partnerstwo dla Bezpieczeństwa Drogowego, organizator środowej debaty, działa na rzecz poprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego i zmniejszenia liczby ofiar wypadków drogowych w Polsce. Działa od 2000 r. Do 2006 r. było afiliowane przy Krajowej Radzie Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego w Ministerstwie Transportu. W 2007 r. zostało zarejestrowane jako stowarzyszenie skupiające przedstawicieli biznesu, rządu i organizacji pozarządowych. Patronami stowarzyszenia są Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego oraz Bank Światowy.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas