Kuriozalny pomysł posła. Chodzi o przepisy dla rowerzystów

Mimo spadku natężenia ruchu drogowego, w ostatnim czasie wzrosła liczba wypadków śmiertelnych z udziałem rowerzystów. Coraz częściej dochodzi do nich nie tylko na jezdni!

Od początku roku do 9 czerwca w wypadkach drogowych z udziałem cyklistów w Polsce zginęło już 77 osób. To o 4 ofiary więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, mimo że w ostatnim czasie - z uwagi na pandemię koronawirusa - obowiązywały nas przecież ograniczenia w swobodnym przemieszczaniu się.

Do największej liczby wypadków śmiertelnych z udziałem rowerzystów doszło na jezdni (63 ofiary śmiertelne). Niepokojąco wygląda jednak statystyka dotycząca takich miejsc, jak: przejazdy dla rowerów (3 ofiary śmiertelne), chodniki (2 ofiary śmiertelne) czy - uwaga - przejść dla pieszych (4 ofiary śmiertelne)! Na szczęście, coraz więcej osób zwraca uwagę, że na bezpieczeństwo rowerzystów składa się wiele czynników. Nie sposób dłużej bagatelizować problemów wynikających z kiepskiej infrastruktury i absurdalnych przepisów...

Reklama

Przykłady? Według obowiązującego prawa rowerzyści  mają w Polsce obowiązek korzystania z drogi dla rowerów, jeżeli jest ona wyznaczona w kierunku, w którym się poruszają. Problem w tym, że występują one często w tzw. "ciągach rowerowo-pieszych" czyli przylegają bezpośrednio do chodnika. W efekcie, zarówno piesi, jak i rowerzyści, często poruszają się niewłaściwą stroną takiej drogi, co rodzi wiele niebezpiecznych sytuacji.

Poseł Franciszek Sterczewski z Koalicji Obywatelskiej, w swojej interpelacji (nr 7292) skierowanej do Ministerstwa Infrastruktury, zauważa, że przepis obligujący rowerzystę do korzystania z drogi dla rowerów jest bardzo problematyczny dla osób uprawiających  kolarstwo szosowe. Ich treningi wiążą się przecież z rozwijaniem dużych prędkości (zdecydowanie większych, niż rowerzystów jeżdżących rekreacyjnie - przyp. red.), a także - w przypadku osób trenujących w klubach sportowych - z jednoczesnym poruszaniem się na rowerach wieloosobowych grup.

"Taka sytuacja stwarza niebezpieczeństwo zarówno dla kolarzy szosowych, jak i dla pozostałych użytkowników i użytkowniczek dróg dla rowerów. Infrastruktura rowerowa nie jest dostosowana do treningów kolarskich - choć na wielu ścieżkach rowerowych obowiązują wysokie limity prędkości - przez co osoby trenujące tę dyscyplinę narażone są na kolizje, a także narażają na nie pozostałych rowerzystów i rowerzystki" - czytamy w dokumencie.

Poseł zauważa, że jednym z rozwiązań tej sytuacji może być np. zniesienie nakazu jazdy po drodze rowerowej dla osób posiadających licencje zawodnicze, np. wydawane przez Polski Związek Kolarski. Wówczas w trakcie treningów kolarze mogliby poruszać się po jezdni, chroniąc w ten sposób pozostałych użytkowników dróg dla rowerów. Sterczewski pyta więc, czy Ministerstwo Infrastruktury przewiduje zmiany dotyczące przepisu o obowiązku korzystania z drogi dla rowerów i jakie konsultacje dotyczące ww. przepisu prowadziło do tej pory.

Od redakcji:

Propozycja posła dzieliłaby rowerzystów na dwie grupy, jedna byłaby zobowiązana do korzystania z budowanych dla nich dróg rowerowych, druga - nie. Oczywiście jazda rowerem szosowym po kostce brukowej (z której wybudowano część dróg rowerowych) nie należy do przyjemności, ale rozwiązanie jest proste i nie wymaga zmian legislacyjnych. Po prostu osoby trenujące kolarstwo powinny to robić poza miastami, gdzie zwykle dróg rowerowych, a więc i problemu, nie ma. 

Kwestię braku miejsc do trenowania można zresztą przenieść na... kierowców rajdowych. Oni również nie mają gdzie trenować, więc dlaczego nie znieść obowiązku przestrzegania przepisów dotyczących ograniczenia prędkości, oczywiście dla zawodników z aktualną licencją rajdową R2 i R1? Przecież oni też rozwijają wysokie prędkości.

Brzmi absurdalnie? No właśnie.

Jako redakcja mamy jednak inną propozycję zmian w prawie. Należałoby wprowadzić obowiązek wykupienia ubezpieczenia OC, rejestracji rowerów oraz weryfikowania umiejętności rowerzysty poprzez obowiązek posiadania prawa jazdy lub karty rowerowej. Dzisiejszy stan prawny przypomina dziki zachód. 18-letni rowerzysta może wsiąść na rower i jechać gdziekolwiek między samochodami... A efekty tego są często tragiczne.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy