​Kto był "kretynem?" Policjant czy autor listu?

Wczoraj na łamach naszego serwisu ukazał się tekst "Totalny kretyn z autostradowej policji" taktujący o nieodpowiedzialnym zachowaniu funkcjonariuszy na autostradzie A2.

Materiał dotyczył niecodziennej sytuacji, jaka spotkała jednego z naszych czytelników w późny, niedzielny wieczór, na spinającej Łódź z Warszawą, autostradzie A2. Świadek zdarzenia, którego relację publikowaliśmy wczoraj, zapamiętał ową sytuację w następujący sposób:

 "Dość niegroźna stłuczka kilka pojazdów, już posprzątana, bo samochody zgarnięte na pas awaryjny, na miejscu są ze dwa radiowozy policji i jakiś pojazd z dużą świetlną tablicą ostrzegawczą, który ostrzega przed wypadkiem.

Niestety, totalny kretyn z policji autostradowej postawił swój radiowóz na pasie awaryjnym "pod prąd" i oświetlił sobie miejsce wypadku... włączając długie światła. Nie, nie żartuję. Włączony "kogut" to mało, on musi jeszcze oślepić wszystkich, którzy zbliżają się do miejsca zdarzenia. Słychać tylko pisk hamulców, kierowcy reagują wręcz panicznie, skacząc z pasa na pas, bo prawie każdy zwalnia do 50 km/h.

Reklama

 W ułamku sekundy, gdy mijam tą sytuację, orientuję się jeszcze, że wspomniany samochód z tablicą świetlną (swoją drogą, fajny sprzęt, widać go gdzieś z kilometra), stoi nie - jak wydało mi się - na prawym pasie i "osłania" miejsce zdarzenia, tylko na pasie awaryjnym. W światłach radiowozu (byłem już prawie równo z nim) widzę ludzi chodzących tam i z powrotem po linii rozdzielającej pas awaryjny i prawy pas ruchu autostrady, po którym jadą samochody. Nikt z nich nie ma kamizelki odblaskowej".

 O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy rzecznika Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi - podinspektor Joannę Kącką. Jej zdaniem, zabezpieczenie miejsca zdarzenia przebiegało fachowo i sprawnie. Oficjalne stanowisko policji (pisownia oryginalna) prezentujemy poniżej:

 "3 sierpnia 2014 r około  godziny 21:40 policjanci Komisariatu Autostradowego Policji w Łodzi z/s w Sosnowcu pojechali na 409,1 (410 granica województwa łódzkiego) kilometr autostrady A2, gdzie doszło do "wystrzału" opony w pojeździe ciężarowym. W związku z tym, iż kierowca pojazdu ciężarowego nie uprzątnął resztek opony  doszło do karambolu z udziałem wielu samochodów. Na pozostawione elementy ogumienia kolejno najechało 11 kierowców powodując różnego rodzaju uszkodzenia w swoich pojazdach. Trudno to nazwać "dość niegroźną stłuczką".

 Policjanci zabezpieczyli miejsce zdarzenia  włączając światła błyskowe. Zapewne była również widoczna duża tablica świetlna z informacja o wypadku o czym wspomina sam nadawca listu. Wszystkie pojazdy zostały ustawione na pasie awaryjnym, przed nimi stał pojazd obsługi  autostradowej . Radiowóz stał pomiędzy tymi pojazdami więc światło reflektorów padało na auta zaparkowane na pasie awaryjnym należące do uczestników zdarzenia. Jeżeli były włączone światła to mijania a nie drogowe  i to tylko w chwili ustawiania radiowozu na pasie awaryjnym co mogło trwać zaledwie chwilę. 

Na początku akcji pomocy udzielały również dwa wozy Straży Pożarnej. Osoby uczestniczące w zdarzeniu przebywały w swoich pojazdach, a wychodzenie na zewnątrz następowało tylko w celu wykonania niezbędnych czynności m.in. badania na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu, legitymowania itp. Osoby te zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa nie mają obowiązku posiadania i zakładania kamizelek odblaskowych.

 Czynności odbywały się za barierkami lub też bezpośrednio przy nich. Policjanci wykonujący czynności byli w kamizelkach odblaskowych."

 Jak sądzicie, która z przedstawionych wersji zdarzenia jest bliższa prawdy?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy