Koszmar na A4. To nie był wypadek a samobójstwo!

8 września na autostradzie A4 nieopodal Krapkowic (opolskie) doszło do koszmarnego wypadku - rozpędzona ciężarówka potrąciła młodego mężczyznę. Nie był to jednak wypadek podyktowany nieostrożnością lecz próba samobójcza. 35-latek skoczył z wiaduktu wprost pod koła ciągnika siodłowego. Kierowca zestawu, któremu - na szczęście - nic się nie stało, nie miał najmniejszych szans na reakcję. 35-latek zginął na miejscu.

Tego typu zdarzeń jest niestety więcej. Jak dużo? Tego nie da się wywnioskować z żadnej statystyki. Pewne jest natomiast, że coraz większa liczba rodaków mierzy się z poważnymi problemami psychicznymi.

To tylko kilka z tragicznych zdarzeń, do jakich doszło w ostatnich miesiącach na polskich drogach. Pytanie, czy aby na pewno mieliśmy do czynienia z nieszczęśliwymi wypadkami?

Mało kto wie, że - ze statystycznego punktu widzenia - w wyniku załamania psychicznego ginie w Polsce dwa razy więcej osób, niż w wypadkach drogowych! Niestety, wciąż wstydzimy się korzystać z pomocy lekarzy specjalistów, czego rezultatem jest zatrważająca liczba zamachów samobójczych. Przypomnijmy - w ubiegłym roku doszło na polskich drogach do 23 540 wypadków, w których wyniku śmierć poniosło 2 491 osób. Dla porównania policja odnotowała w tym czasie 12 013 prób samobójczych. Aż 5 165 z nich skończyło się śmiercią. Pocieszającym może być jedynie fakt, że - gdyby nie działania policji i lekarzy - ta ostatnia statystyka byłaby zapewne jeszcze tragiczniejsza. Przykładowo, w 2015 roku w 9 973 zamachach samobójczych śmierć poniosło 5 688 osób.

Reklama

Statystyki dotyczące samobójstw przeczą utartym stereotypom dotyczącym słabej i mocnej płci. Wynika z nich bowiem, że mężczyźni dopuszczają się prób samobójczych aż trzykrotnie częściej od kobiet. Nie zawsze są one efektem zaburzeń psychicznych. Wśród najczęstszych powodów eksperci wymieniają m.in. zawody miłosne, przemoc w rodzinie oraz - potęgowane pandemią - problemy finansowe, jak chociażby nagła utrata źródła utrzymania. Z policyjnych danych wynika, że do największej liczby samobójstw dochodzi w poniedziałki i niedziele. Najwięcej osób wybiera śmierć przez przedawkowanie leków lub powieszenie. Nie brakuje też i takich, które usiłują rzucić się pod pojazd. W ostatnim przypadku wybór często pada na pociągi, ale samobójcy mają też swój - bliżej nieokreślony - wpływ na statystyki dotyczące wypadków i kolizji drogowych.

Przykładem może być chociażby wydarzenie z lipca, gdy policja w Lubinie (dolnośląskie) odebrała zgłoszenie od zszokowanego kierowcy, który - niegroźnie - potrącił pieszą. Twierdził, że kobieta nie ucierpiała (chociaż odbiła się od maski pojazdu - na szczęście prędkość była niewielka), ale chwilę później usiłowała rzucić się pod inny samochód. Ostatecznie policjanci odnaleźli desperatkę i przekazali ją pod opiekę lekarzy. Okazało się, żekobieta uciekła ze szpitala psychiatrycznego i w momencie zatrzymania kierowała się w stronę - mocno obleganej w wakacyjnych tygodniach - drogi ekspresowej nr 3...

Wypada też dodać, że nikt nie zna rzeczywistego wpływu zaburzeń psychicznych rodaków na statystyki dotyczące wypadków w ruchu drogowym. Śmiało można jednak zakładać, że wiele z tych, których przyczyny pozostały nieustalone, jest właśnie efektem - niekiedy tzw. "rozszerzonych" - prób samobójczych. Tylko w ubiegłym roku z "przyczyn nieustalonych" doszło na polskich drogach do 273 wypadków, w których śmierć poniosły 133 osoby, a rannych zostało 791 osób.

Szkoda tylko, że wokół problemu stanu psychicznego rodaków nie dzieje się tyle, co wokół "piratów drogowych" czy pijanych kierowców. W tym przypadku nie można jednak liczyć na proste rozwiązania pokroju rekordowych na europejską skalę mandatów czy rekwirowania pojazdów. Wystarczy zasłona milczenia...

Paweł Rygas

***


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wypadki drogowe | samobójstwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy