Kierowcy nagrywali wypadek. Teraz mają kłopoty!

7 lutego na niemieckiej autostradzie A1, w miejscowości Unna, doszło do spektakularnego wypadku. Niemiecki kierowca ciężarowego Mercedesa Actros nie zauważył stojących pojazdów i staranował poprzedzającą go ciężarówkę na polskich tablicach rejestracyjnych.

W efekcie zarejestrowany w naszym kraju MAN wbił się w naczepę stojącego przed nim "TIRa". Siła uderzenia była tak duża, że kabina "polskiej" ciężarówki została wyrwana z mocowań i wbiła się w jej zabudowę.

W wyniku wypadki ciężkie obrażenia odnieśli 32-letni Polak, kierowca MANa, oraz sprawca wypadku - 56-letni kierowca niemieckiej ciężarówki. Mężczyźni przetransportowani zostali do szpitali za pośrednictwem lotniczego pogotowia lotniczego. Niegroźnie ranny został też kierowca trzeciej uczestniczącej w wypadku ciężarówki. 

Reklama

Wielu stojących w potężnym korku kierowców, mijając miejsce wypadku, chwyciło za telefony komórkowe, by sfotografować lub nagrać "pobojowisko". To z kolei spowodowało... szybką reakcję pracujących na miejscu policjantów. Mundurowi z Dortmundu sami sięgnęli po aparat, fotografując przejeżdżające auta. W efekcie około 50 osób grożą teraz: kara grzywny, punkty karne, a nawet miesięczny zakaz prowadzenia pojazdów! Wszystko za sprawą złamania zakazu korzystania z telefonu komórkowego w czasie jazdy i braku poszanowania prywatności ofiar wypadku!

Warto wiedzieć, że robienie zdjęć komórką to niejedyna droga do szybkiego narażenia się niemieckiej drogówce. Niewielu z podróżujących po niemieckich drogach rodaków zdaje sobie sprawę, że u naszych zachodnich sąsiadów korzystanie z rejestratorów jazdy, czyli popularnych kamerek samochodowych, również może stać sprzeczności z prawem. Nielegalne nie jest samo nagrywanie, ale publikacja uzyskanych w ten sposób nagrań może już być karana grzywną.

Z tego względu lokalne instytucje odpowiedzialne za ochronę danych osobowych odradzają korzystanie z rejestratorów jazdy. Często przywoływany jest w tym miejscu wyrok jednego z lokalnych sądów (z 2014 roku) który orzekł, że kierowcy nagrywający filmy wideo w celu ich późniejszego publikowania w internecie lub udostępniania ich policji(!), łamią prawo. Zdaniem sądu, "interes ochrony danych nagrywanych osób należy ocenić jako ważniejszy niż interes kierowcy, chcącego gromadzić materiał wideo, aby skorzystać z niego w przypadku kolizji".

Jeszcze bardziej restrykcyjne przepisy obowiązują w Austrii, Hiszpanii i Szwajcarii. Jeśli wjedziemy do Szwajcarii bez wcześniejszego zdemontowania z szyby kamery, narażamy się na grzywnę w wysokości około 3,5 tys. zł. Zdecydowanie większy problem mogą mieć jednak kierowcy korzystający z takich gadżetów na austriackich drogach. Tam kara za używanie samochodowego rejestratora wideo wynosi - uwaga - 10 tys. euro zł, czyli ponad 43 tys. zł! Władze tego kraju traktują nagrywanie innych uczestników ruchu jako zabroniony prawem "monitoring wizyjny miejsc publicznych". Co więcej, jeśli opublikujemy taki materiał, osoba uwieczniona na filmie może domagać się od nas odszkodowania w wysokości nawet 90 tys. euro! 

Mandat "za kamerkę" możemy też otrzymać na Słowacji. W tym przypadku przepisy zabraniają montowania na szybie jakichkolwiek urządzeń ograniczających pole widzenia kierowcy. Podobne prawo (z wyjątkiem wyświetlaczy nawigacji satelitarnych) obowiązuje również we Francji.



INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy