Kamerki w aucie wożą konfidenci, kapusie i...
Mieszkający od wielu lat w Szwajcarii znajomi wybrali się - a był to, co ważne, listopad - w odwiedziny do rodziny w kraju. Po powrocie czekała na nich niemiła niespodzianka. Okazało się, że pod ich nieobecność najbliżsi sąsiedzi, ludzie, z którymi utrzymywali wręcz przyjacielskie stosunki, poinformowali lokalne władze, iż przed domem Polaków (powiedzmy od razu, że narodowość w tym przypadku nie miała żadnego znaczenia) leżą nie uprzątane od kilku dni liście...
Najpierw na miejscu zjawiła się municypalna policja, coś w rodzaju naszej straży miejskiej, i wlepiła właścicielom budynku wysoki mandat. Potem przyjechała firma sprzątająca i uporządkowała chodnik, wystawiając za swoje usługi stosowny, słony rachunek. Niewiarygodne, obrzydliwe donosicielstwo? Wystarczający powód do śmiertelnej obrazy i zerwania znajomości?
Nie w Szwajcarii, gdzie przestrzeganie prawa jest wartością nadrzędną, a informowanie o łamaniu przepisów uchodzi za obywatelski obowiązek, niezależnie od stopnia zażyłości między ludźmi i wszelkich innych okoliczności.
Powyższa historia przyszła nam na myśl, gdy czytaliśmy komentarze towarzyszące informacji o młodym kierowcy hondy, który przejechał przez przejazd kolejowy mijając slalomem opuszczone półzapory i lekceważąc mrugające czerwone światła. Zdarzenie zarejestrował za pomocą pokładowej kamerki kierowca samochodu stojącego po drugiej stronie szlabanu i przekazał filmik policji. Ta, na podstawie nagrania, ukarała lekkomyślnego młodzieńca z hondy tysiączłotowym mandatem i 11 punktami karnymi.
Wydawałoby się, że sprawa jest oczywista, a postawa właściciela kamerki zrozumiała i wręcz godna pochwały. Nic z tego...
"(...) Policja prawie nie musiała się ruszać z biura, a 1000 wpływu do budżetu jest, ludzie, czy do tego mają służyć 'rejestratory jazdy'... to, co widać na filmie, to głupota kierowcy hondy, ale jeszcze większą głupotą jest podawanie władzy na tacy takich materiałów, konfidenci, podpierdalacze, kapusie, takich mamy znajomych, sąsiadów, współużytkowników dróg (...) Kapusiom mówię nie" - pisze "szczery".
"Wiecie, co ja bym zrobił? Odmówiłbym przyjęcia mandatu i sprawa wylądowałaby w sądzie. A potem, jak dzięki temu miałbym dane personalne tego kapusia, to poza gmachem sądu bym sobie z nim pogadał. A zemsta byłaby wielka, wierzcie mi. Ten nagrywacz na 100% zaprzestałby swej działalności - dożywotnio" - ostrzega "motocyklista".
"Mam w aucie kamerę, niezłą kamerę, nie jakiś szajs. (...) Robię dużo km i spotykam wielu niezbyt inteligentnych, cwaniaków i chamów. To się wszystko nagrywa w pętli 3h. Wyprzedzanie na pasach, na podwójnej, czołówki, przejazdy. Kamerę mam po to, aby nikt, kto wymusi na mnie pierwszeństwo, nie zwalał winy na mnie. Mógłbym wysyłać minimum 2 filmy tygodniowo na policję. Nigdy, ale to nigdy nawet nie przyszło mi na myśl, aby taki film wysłać i zakapować, ponieważ tak jestem wychowany. Nie donoszę i nie kapuję. (...) Na miejscu tego 20-latka 'sprawcy' nie przyjąłbym mandatu, sprawa oddana zostałaby do sądu, nagrywający musiałby zgłosić się na policję w celu zeznań (min. 2 h wizyta), następnie w sądzie (cały dzień zabrany z pracy). Wynająłbym adwokata, ciągnąłby sprawę kilka razy i za każdym razem musiałby być wezwany świadek. Pan mecenas to już wie, jakie pytania zadawać. Jak miałbym szczęście to wygrałbym sprawę, jak nie, to zapłaciłbym - trudno. Następnym razem ten, co zakapował, zastanowiłby się kilka razy czy warto - to jest metoda. (...) To nie chodzi o to, żeby być wariatem drogowym i lać na przepisy, bo jest to naganne. Chodzi o to, że należy tępić kapusiów i donosicieli.(...) Jakie trzeba mieć kompleksy z dzieciństwa albo stare komunistyczne nawyki żeby donosić na drugiego w tak błahej sprawie jak ta - ocenia "ag".
"Nagrywanie piratów drogowych z ukrycia przez innych jest postawą obywatelską, ale nagrywanie polityków sprzedających nasze państwo jest karygodnym donosicielstwem ????? Cóż za chore zasady, widać w naszym kraju są równi i równiejsi" - czyni daleko idące porównania "slawek".
"Polska to nie kraj tylko stan umysłu!!! Jedni po spowodowaniu kolizji drogowej mając 1,2 promila dostają śmieszną karę, inni donoszą jak za komuny, policja sama g...wno robi i czeka tylko w krzakach aż tzw. dobry obywatel przyniesie im wszystko na tacy, a my Polacy co??? Nic! Donosimy i sami na siebie narzekamy. A kamerki są w coraz większej liczbie krajów europejskich zakazane i grozi za ich używanie wysoki mandat, bo łamią prawo o ochronie danych osobowych i tyle" - oburza się "anty".
"Uprzejmie donoszę. Tak się kiedyś mówiło o takich kapusiach (...). Zrozumiem, jeśli taki kierowca zrobi komuś krzywdę, ale w tej sytuacji donoszący powinien zostać podany do sądu za naruszenie prywatności i filmowanie bez zezwolenia! W końcu każdy człowiek ma jakieś prawa (...)" - broni tak a nie inaczej rozumianej praworządności "Yeti".
"W Niemczech, we Francji, w Austrii karane jest samo zainstalowanie kamery w aucie. I to karane jest piekielnie wysokimi grzywnami. W normalnych krajach przepisy są jasne: od pilnowania przepisów drogowych jest policja. Koniec tematu. U nas bardzo łatwo odrzucić taki filmik. 99% kamerek nie ma homologacji. Dla sądu sprawa jest jasna. Filmik idzie do kosza. Zdarzenia nie było" - podpowiada sposób na wymiganie się od kary "bandera".
"Ja jestem tylko ciekaw czy ci, co tak głośno krzyczą o zamykanie takich, jak na filmie, nie łamią nigdy przepisów, czy nigdy nie zdarzyło im się na prostej przycisnąć choć o 10 więcej niż można. (...) Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku?" - wpada w biblijny ton "Pablodinio".
"Przejeżdżając ryzykował tylko swoim życiem i ma do tego prawo. I nie ma podstaw sądzić, że tym nagraniem konfident (może były UB-ek i stąd stare nawyki) komukolwiek uratował życie. Wiem na pewno, czego natomiast nie uratował - otóż nie uratował 1000 zł temu gościowi, który być może za 1500 pln utrzymuje swoje dzieci i teraz dzieci nie będą miały świąt albo co jeść przez miesiąc. Wy konfidenci musicie się trzymać razem, popierać. Mam nadzieję, że ktoś was kiedyś zakapuje odpowiednio boleśnie, bo święci to wy akurat najmniej jesteście" - gromi autora filmiku "Obywatel".
Oczywiście trafiają się też głosy przeciwne...
"Inferno": "Do wszystkich debili, którzy psioczą na tzw. konfidentów z kamerkami: jak osobę tobie bliską szlag trafi na ulicy przez jakiegoś pacana, to sam będziesz szukał materiałów wideo, żeby znaleźć sprawcę! Nieważne kto i jak złapał przestępcę na gorącym uczynku! Ważne, by przestępcy byli karani! Być może kiedyś któryś z tych 'konfidentów' pomoże tobie! To nie jest donosicielstwo! To jest dbanie o bezpieczeństwo własne i wasze!".
"art": "Bardzo dziękuję temu kierowcy, który nagrał gościa i zgłosił na policję. Dziękuję, bo może uratował mnie lub komuś innemu życie, przez to, że ten młodziak z hondy nabierze choć trochę rozumu i zanim wyprzedzi na trzeciego/czwartego i kogoś zabije to się przez moment zastanowi. Gratulacje za odważną postawę obywatelską".
Czy faktycznie kierowca hondy popełnił błahe, niewarte uwagi wykroczenie, jak twierdzi "ag"? Czy autor filmiku dzięki swojej pryncypialnej postawie nie uratował chłopakowi życia? Takie sztuczki, jak ta na przejeździe kolejowym, mogą się udać i sto razy, aż za sto pierwszym dojdzie do tragedii... Mandat i punkty karne potrafią skutecznie wyleczyć ze skłonności do podobnych zachowań.
Czy lekceważąc opuszczone zapory rzeczywiście ryzykujemy tylko własnym życiem? Przecież zderzenie z samochodem może doprowadzić do wykolejenia pociągu!
Czy dostarczanie policji nagrań dokumentujących wykroczenia drogowe można nazwać donosicielstwem? A może jest to najlepszy sposób na poskramianie kierowców, notorycznie łamiących przepisy ruchu, którzy z obawy przed "filmowcami" zaczną jeździć ostrożniej.
Jedno jest pewne. Daleko nam do Szwajcarii. Nie tylko pod względem zamożności społeczeństwa.
A internauci nagrywają i fotografują policjantów łamiących przepisy ruchu drogowego. To TUTAJ