"Drogowy pirat" napisał do nas list. Ma zastrzeżenia do zachowania policjantów

30 sierpnia na obwodnicy Rybnika policjanci z grupy SPEED zatrzymali i ukarali 500-złotowym mandatem oraz 10 punktami kierowcę volvo, pędzącego 223 kilometrów na godzinę, czyli o 123 km/godz. szybciej niż dopuszczają na tej drodze przepisy. Incydent, pomimo skali przekroczenia limitu prędkości, w sumie dość banalny. Osobliwością jest natomiast postawa sprawcy owego wykroczenia, który postanowił zareagować na medialne doniesienia w swojej sprawie. Skłoniły go do tego, jak napisał w mailu do naszej redakcji, "ogólnopowszechna nagonka i krytyka", z jaką się spotkał.

W ślad za mailem przyszedł obszerny list. Co ważne, jego autor już na wstępie przyznaje się do winy i godzi z wymierzoną mu karą. Ma jednak, delikatnie mówiąc, zastrzeżenia do zachowania policjantów z nieoznakowanego radiowozu, którzy go namierzyli i zatrzymali. Przede wszystkim uważa, że został przez funkcjonariuszy sprowokowany, bowiem ich Opel Astra poruszał się, prawym pasem, żółwim tempem, gdyż z prędkością około 65 km/godz. - na odcinku, na którym można legalnie jeździć 100 km/godz.

"Po przejechaniu za nim ok. 600 m podjąłem decyzję o wyprzedzeniu nieoznakowanego radiowozu. Gdy tego dokonałem, funkcjonariusz gwałtownie przyspieszył i jechał tuż za mną przez ponad 5 km. Już wtedy poruszaliśmy się ze znaczną prędkością, która mówiąc szczerze przynajmniej w moim przypadku przekraczała znacznie owe 223 km/h." I tu pojawia się kolejny zarzut - o spóźnione działanie drogówki. Aby nie być gołosłownym, kierowca volvo powołuje się na zarządzenie komendanta głównego policji, z którego jasno wynika, że "policjant po ujawnieniu przestępstwa lub wykroczenia jest obowiązany niezwłocznie podjąć czynności zmierzające do schwytania jego sprawcy.

Reklama

"Policyjny radiowóz jechał za mną przeszło 5 km, więc w mojej opinii istniała przesłanka, by zatrzymać mnie wcześniej, a nie po takim dystansie, w szczególności iż jak wspomniał sam funkcjonariusz dokonano kilku pomiarów" - pisze autor listu. Dodając: "podczas całego "pościgu" (gdy pojazd policyjny nie używał sygnałów świetlnych ani dźwiękowych) prócz przekraczania dozwolonej prędkości nie popełniłem żadnego innego wykroczenia. Jechałem cały czas pasem prawym i zjeżdżałem na pas lewy wyłącznie w celu wyprzedzenia poruszających się prawym pasem pojazdów wolniej jadących; używając jednocześnie za każdym razem kierunkowskazów zmieniając dany pas ruchu."

Tymczasem "kierujący radiowozem funkcjonariusz, jechał za mną w znacznej odległości poruszając się w 80% pasem lewym, mimo iż nie było to konieczne ani uzasadnione z tego też powodu, iż prawy pas był po prostu wolny a natężenie ruchu było bardzo znikome." Wniosek: naruszył przepisy, a konkretnie paragraf Prawa o ruchu drogowym, który stwierdza, że "Kierujący pojazdem, korzystając z jezdni dwukierunkowej co najmniej o czterech pasach ruchu, jest obowiązany zajmować pas ruchu znajdujący się na prawej połowie jezdni."

Kierowca volvo wyraża "głębokie przekonanie", iż policyjny radiowóz "gdy nie jest pojazdem uprzywilejowanym, jest zobowiązany do przestrzegania przepisów drogowych na równi z innymi kierującymi."

W opinii cytowanego "pirata drogowego", jadący za nim policjanci nadmiernie ryzykowali, zagrażając innym uczestnikom ruchu. Dlaczego? Ano dlatego, że jego wóz "posiada znaczną moc i modyfikacje w układzie hamulcowym, układzie zawieszenia oraz układzie kierowniczym co pozwala na naprawdę bezpieczną jazdę." Tymczasem pędzący za volvo policyjny radiowóz to pojazd zaledwie 200-konny. Poza tym ma "seryjne (czytaj: fabryczne dla najmocniejszych benzynowych Opli Astra zawieszenie i układ hamulcowy). Widziałem we wstecznym lusterku jak zachowuje się radiowóz Opel Astra Śląskiej Policji; śmiem twierdzić, że jego zachowanie i stabilność jazdy w dużych prędkościach pozostawia wiele do życzenia."

Na zakończenie autor listu jeszcze raz podkreśla swoją dojrzałość ("Nie są mi w głowie młodzieńcze ucieczki") i odpowiedzialność  ("będąc świadomym popełnionego wykroczenia grzecznie poddałem się karze"). Ostrzega jednak policjantów, że kiedyś mogą trafić na kierowcę, który "pod prawym pedałem ma fabrykę dysponującą ponad 500 KM i który z jakiegoś powodu może nie chcieć się zatrzymać lub da się sprowokować do rozwinięcia znacznie większych prędkości niż 223 km/h przez te 5 km." Co wtedy?

Ciekawe, czy funkcjonariusze z grupy SPEED wezmą sobie te przestrogi do serca...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy