Czy wyrok jest sprawiedliwy?
Wczoraj przed sądem w Płońsku zakończyła się rozprawa sądowa w sprawie wypadku, w którym zginął 19-letni brat Otylii Jędrzejczak, Szymon.
Przypomnijmy. Do wypadku doszło 1 października 2005 roku wieczorem w miejscowości Miączyn koło Czerwińska (Mazowieckie).
Otylia Jędrzejczak w warunkach niedostatecznej widoczności (ciemność, wzniesienie, jadący z przodu bus) rozpoczęła wyprzedzanie kolumny ciężarówek. W trakcie tego manewru z przeciwka nadjechał fiat uno. Pływaczka chcąc uniknąć czołowego zderzenia zjechała na lewą stronę jezdni, a następnie na pobocze. Po przejechaniu blisko stu metrów po polu uderzyła w drzewo przednią częścią samochodu, który na skutek tego dachował. Na miejscu zginął 19-letni brat Otylii Jędrzejczak, Szymon. Ona sama doznała niegroźnych obrażeń. Trafiła do szpitala, który opuściła już po dwóch tygodniach. Po rehabilitacji wróciła do sportu.
Za nieumyślne spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym groziła jej kara od pół roku do 8 lat pozbawienia wolności.
Sąd w Płońsku uznał Otylię winną spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Zastosował jednak nadzwyczajne złagodzenie kary skazując ją na 9 miesięcy ograniczenia wolności i prace na cele społeczne w wymiarze 30 godzin miesięcznie. Orzekł też zakaz prowadzenia pojazdów przez 1 rok.
Jako uzasadnienie podano fakt, że ofiarą wypadku była bliska osoba kierującej.
Po wyroku oraz całej rozprawie można mieć mieszane uczucie. Dobrze, że Otylia została uznana winną. Przykro bowiem robiło się od słuchanie niektórych powołanych przez obronę "ekspertów", którzy skłonni byliby uznać za winnego nawet kierowcę fiata uno, który śmiał nadjechać w nieodpowiedniej chwili... O stwierdzeniach obrony domagającej się uniewinnienia (niestety, mecenas Wende nie wskazał kto za ten wypadek w takim wypadku ponosi winę) trudno dyskutować, bowiem adwokat za o bierze pieniądze, by czasem wygadywać bzdury.
Można już jednak dyskutować o wpływie obrony na samą pływaczkę. Ta młoda dziewczyna nie ma, bo nie może mieć, nie tylko dużego doświadczenia za kierownicą, ale i w życiu. Dlatego dała sobą manipulować. Obrona wmówiła jej, że to nie ona ponosi winę za wypadek. Jeszcze wczoraj mecenas Wolfowicz twierdził, że Otylia Jędrzejczak nie czuje się winna spowodowania tego wypadku! Zastanówmy się - kto z nas, wyprzedzając, następnie ratując się przed zderzeniem czołowym zjechaniem do rowu nie będzie czuł się winny?
To właśnie pod wpływem adwokatów Otylia nie zgodziła się na propozycję ugody wysuniętą ze strony prokuratury. A przecież obyłoby się wówczas bez medialnego show, relacjonowanego na całą Polskę, a pływaczka nie musiałaby tego zdarzenia przeżywać raz jeszcze, czy ze łzami w oczach pokazać się przed kamerami. No, ale wówczas nazwiska kilku mecenasów nie pojawiłyby się na świeczniku... Czy można więc dziwić się, że obrona nie wyklucza odwołania od wyroku? Show must go on! Miejmy tylko nadzieję, że Otylia Jędrzejczak zrozumie swoje położenie, nie da sobą dalej manipulować i zakończy ten spektakl.
A czy wyrok jest sprawiedliwy? Zwykle w takich sprawach sądy orzekają kary w środku widełek określonych przez kodeks karny. Jeśli sprawca nie był wcześniej karany, to najczęściej zostaje skazany na rok lub dwa pozbawienia wolności w zawieszeniu np. na trzy lata. W tym wypadku sąd zastosował złagodzenie kary ze względu na bliskie pokrewieństwo ofiary ze sprawcą. Warto bowiem wiedzieć, że gdy w wypadku bliski krewny doznaje nawet ciężkich obrażeń, to sprawa trafia do sądu tylko na wniosek poszkodowanego. W innym wypadku dzieje się tak z urzędu.
Dodatkowo sąd orzekł również zakaz prowadzenia pojazdów przez rok. Być może Otylia sama czuje obawy przed wsiadaniem za kierownicę, jeśli jednak tak nie jest, to sankcja ta jest słuszna. Niebezpieczni, brawurowo jeżdżący kierowcy powinni być eliminowani z dróg (sytuacja sprowokowana źle przeprowadzonym manewrem wyprzedzani mogła skończyć się na wiele tragicznych sposobów) i tak też stało się tym razem.
Ufamy, że gdy za rok najlepsza polska pływaczka znów usiądzie za kierownicą, będzie z rezerwą podchodziła do własnych umiejętności panowania nad samochodem. Co, zresztą, przyda się każdemu z nas. Bo czy nie lepiej uczyć się na cudzych błędach?