​Czy wolno przekraczać linię ciągłą przy wyprzedzaniu rowerzystów?

To mogła być jedna z odważniejszych, a jednocześnie sensowniejszych zmian w przepisach ruchu drogowego. Niestety, nie będzie. Ministerstwo Infrastruktury rozwiewa nadzieje, które dała kierowcom samochodów interpelacja jednego z posłów. Chodzi o możliwość przekraczania linii ciągłej przy wyprzedzaniu rowerzystów.

Wąska droga lub ulica przedzielona linią ciągłą. Jedziesz za rowerzystą, który owszem, stara się trzymać jak najbliżej prawego skraja jezdni, ale i tak skutecznie blokuje ruch. Co robisz? Cierpliwie czekasz na moment, gdy będziesz mógł bezpiecznie i zgodnie z przepisami wyprzedzić cyklistę? Próbujesz wpasować się między linię ciągłą a jednoślad, niemal zahaczając rowerzystę bocznym lusterkiem? A może omijasz go szerokim łukiem, nie zważając na zakazujące takiego manewru oznakowanie poziome? Prawo jest w tej sytuacji jednoznaczne - nakazuje postępowanie zgodnie z wariantem A. Ale to teoria,  nie mająca wiele wspólnego z rzeczywistością. "Co robisz, spotykając na swej drodze linię ciągłą?" Na tak sformułowane w naszej niedawnej ankiecie pytanie, aż 85 proc. głosujących wybrało odpowiedź: "Wszystko zależy od sytuacji, generalnie kierują się własną oceną bezpieczeństwa". Owszem, czyniąc tak ryzykują mandat, ale przyznajmy szczerze, że jest to ryzyko raczej znikome.

Reklama

Jak już wcześniej informowaliśmy, rozterki kierowców i rozmijanie się przepisów ruchu drogowego z codzienną praktyką dostrzegł poseł Ryszard Galla. Pod koniec września skierował w tej sprawie interpelację do Ministerstwa Infrastruktury.

"Podwójną linię ciągłą, ciągnącą się przez kilka kilometrów, możemy znaleźć na wielu odcinkach polskich dróg. Często jednak jezdnia jest na tyle wąska, że niemożliwym jest wyprzedzenie rowerzysty bez złamania przepisów ruchu drogowego. Należy bowiem pamiętać, że wyprzedzając rowerzystę przy podwójnej linii ciągłej, oprócz nienajeżdżania na podwójną linię ciągłą lub jej przejeżdżania, kierowca musi także zachować bezpieczny odstęp od rowerzysty (...). W praktyce oznacza to, że wyprzedzenie rowerzysty zgodnie z przepisami może być niemożliwe przez wiele kilometrów. Kierowcy pytają się więc: czy jest sens respektowania przepisu, który mija się ze zdrowym rozsądkiem? Za jego nierespektowanie taryfikator przewiduje mandat w wysokości 200 złotych i 5 punktów karnych. Za niezachowanie bezpiecznego odstępu od rowerzysty również przewidziany jest mandat.

Kierowcy w dużej mierze wyprzedzają rowerzystów na podwójnej linii ciągłej. Są jednak i tacy, którzy przez zbyt rygorystyczne respektowanie tego przepisu powodują powstanie niebezpieczeństwa na drodze. O co chodzi? Mianowicie, kierowca, który literalnie stosuje się do zakazu najeżdżania na linię podwójną ciągłą lub jej przejeżdżania, może w sytuacji wyprzedzania rowerzysty generować jeszcze większe zagrożenie, aniżeli, gdyby nie respektował tego przepisu. W praktyce wygląda to bowiem tak, że za chwilę za tym kierowcą znajdzie się sznur samochodów, które zaczną go wyprzedzać, gdy ten cały czas jedzie za rowerzystą, ponieważ po lewej stronie znajduje się linia podwójna ciągła i nie jest możliwym wyprzedzenie rowerzysty bez najechania na tę linię. Są też i tacy kierowcy, którzy żeby tylko nie najechać na podwójną ciągłą, wyprzedzają rowerzystę bez zachowania bezpiecznego odstępu. Nie trzeba mówić, jak może się to skończyć. Trafiamy więc na błędne koło generowane przez aktualnie obowiązujące przepisy. Czy aktualny stan prawny ma sens, jeżeli jest dobra widoczność i wyprzedzenie rowerzysty przy zachowaniu szczególnej ostrożności byłoby bezpieczne? Uważam, że prawo powinno zostać w tym zakresie zmienione, dopuszczając wyprzedzanie rowerzysty na podwójnej linii ciągłej przy zachowaniu szczególnej ostrożności i zasad bezpieczeństwa ruchu drogowego"  - czytamy we wspomnianym dokumencie.

Na zakończenie poseł Galla pyta ministra, czy dostrzega "problem będący przedmiotem tej interpelacji" i czy byłby "gotów rozważyć zmianę prawa".

Po miesiącu nadeszła odpowiedź, podpisana przez podsekretarza stanu w Ministerstwie Infrastruktury, Marka Chodkiewicza. Niestety, nie pozostawia ona żadnych złudzeń....

Na wstępie wiceminister przypomina przepisy, regulujące zasady wyprzedzania. Zarówno ogólne, jak i te dotyczące jednośladów oraz pieszych: "Kierujący pojazdem jest obowiązany przy wyprzedzaniu zachować szczególną ostrożność, a zwłaszcza bezpieczny odstęp od wyprzedzanego pojazdu lub uczestnika ruchu. W razie wyprzedzania roweru, wózka rowerowego, motoroweru, motocykla lub kolumny pieszych odstęp ten nie może być mniejszy niż 1 m". Zauważa przy tym, że "kierujący rowerem i wózkiem rowerowym są obowiązani poruszać się po poboczu, chyba że nie nadaje się ono do jazdy lub ruch pojazdu utrudniałby ruch pieszych." Wreszcie dochodzi do najważniejszej konkluzji, odnosząc się do postulatu posła Ryszarda Galli: "Wprowadzenie możliwości wyprzedzania rowerzystów na tak oznakowanym odcinku drogi, skutkującej najechaniem pojazdu wyprzedzającego na linię P-4 lub jej przekroczeniem w ocenie resortu infrastruktury mogłoby skutkować kolejnymi wnioskami o rozszerzenie tej możliwości także na inne przypadki (np. możliwość omijania autobusu korzystającego z przystanku wyznaczonego na jezdni linią przystankową P-17, wzdłuż linii P-4), co w konsekwencji mogłoby prowadzić do deprecjacji znaku poziomego P-4."

"Mając na uwadze powyższe, a w szczególności bezpieczeństwo uczestników ruchu drogowego, pragnę wskazać, że w mojej ocenie zmiana obowiązujących przepisów prawa w przedmiocie znaczenia i zakresu obowiązywania znaku poziomego P-4 nie wydaje się uzasadniona" - kończy swoją odpowiedź wiceminister Chodkiewicz.

Autor odpowiedzi na poselską interpelację stwierdza przy okazji, że "resort dotychczas nie otrzymywał sygnałów w odniesieniu do problemu zgłoszonego w treści interpelacji, dotyczącego trudności w wykonywaniu manewru wyprzedzania rowerzysty na odcinkach drogi oznakowanych linią podwójną ciągłą." I wskazuje światełko w tunelu. Otóż, jego zdaniem, "gdy zastosowanie znaku poziomego P-4 związane jest z obowiązującym na danym odcinku drogi zakazem wyprzedzania (który wynika ze znaku pionowego B-25 "zakaz wyprzedzania"), możliwe jest zastosowanie do rozdzielenia kierunków ruchu znaku poziomego P-1 "linia pojedyncza przerywana", dzięki czemu będzie możliwe wyprzedzanie kierujących rowerami (przy jednoczesnym zakazie wyprzedzania pojazdów silnikowych wielośladowych, zgodnie ze znaczeniem znaku pionowego B-25".

Jednym słowem: wszędzie, gdzie jest to możliwe, należy zastąpić linię ciągłą linią przerywaną, a zakaz wyprzedzania większych pojazdów wymusić stosownym znakiem pionowym. Cóż, może i tak, ,hoć należy wątpić, by zarządcy dróg kwapili się z wprowadzaniem takich zmian. Dyskusyjny jest także argument, że jakikolwiek wyjątek w traktowaniu linii ciągłej prowadziłyby do jej deprecjacji, czyli "umniejszenia autorytetu". Przecież tak rozumując łatwo dojdziemy do wniosku, że nie tylko uczestnicy naszej ankiety, ale też setki tysięcy innych kierowców swoim postępowaniem stale "deprecjonują" znaki drogowe.  Nie tylko te malowane na jezdniach. Drobna, aczkolwiek skądinąd rewolucyjna zmiana proponowana przez posła Gallę niewiele by tu zatem zmieniła, jedynie sankcjonując stan faktyczny.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama