Co 10. kierowca to potencjalny zabójca?

Zgodnie z Prawem o Ruchu Drogowym po polskich ulicach, w terenie zabudowanym, można się poruszać z prędkością 50 km/h. Tyle teorii.

W praktyce większość kierowców traktuje ten przepis z przymrużeniem oka. Rzeczywista prędkość kolumny samochodów na dwupasmowych miejskich ulicach oscyluje w okolicach 70-80 km/h. Chociaż taka jazda stoi w jawnej sprzeczności z przepisami, spotyka się z cichym społecznym przyzwoleniem.

Największe przekroczenia? W zabudowanym!

Duża część kierowców uważa, że znaki stawiane są w Polsce "zapobiegawczo" i mają one niewiele wspólnego z rzeczywistymi warunkami ruchu. Dlatego właśnie - mimo że tego typu rozumowania nie podziela ustawodawca - za bezpieczną "miejską" prędkość, większość kierowców uważa "okolice siedemdziesiątki".

Reklama

Niestety, na naszych drogach spotkać można również przekonanych o własnej nieśmiertelności piratów, dla których przekroczenie ograniczenia o 20-30 km/h to dopiero preludium do iście szaleńczych wyczynów. Jak wielu z polskich kierowców uznać można za potencjalnych zabójców?

Badania na ten temat przeprowadziła niedawno spółka Data System Group, która dostarcza sektorowi transportowemu zaawansowanych rozwiązań technicznych bazujących na technologii GSM.

W minionym roku, na podstawie danych z urządzeń mobilnych, przeprowadzono ponad milion pomiarów, które pokazać miały, jak wielu polskich kierowców pozwala sobie na ekstremalne przekroczenia prędkości. 60 proc. wszystkich pomiarów dokonano na obszarze zabudowanym. 15 proc. na autostradach, pozostałe 25 proc. dotyczyło dróg lokalnych.

To nie prędkość zabija

Co ciekawe, do największej liczby ekstremalnych przekroczeń prędkości dochodzi na terenach zabudowanych. Z badań wynika bowiem, że aż 10 proc. kierowców porusza się po mieście z prędkościami rzędu 120-160 km/h! Każdy z nich to potencjalny zabójca - przy takiej prędkości szans na przeżycie nie ma zarówno wpadający pod koła pieszy, jak i pasażerowie samochodu.

Okazuje się jednak, że pośpiech towarzyszy nam głównie w miastach. Na autostradach, na których w ubiegłym roku obowiązywało ograniczenie prędkości do 130 km/h, zanotowano zaledwie 0,6 proc. przekroczeń prędkości zakwalifikowanych jako "ekstremalne" (powyżej 200 km/h).

W tym miejscu warto dodać, że chociaż autostrady są nie tylko najszybszymi, ale też jednymi z najbardziej obleganych dróg w Polsce (średnie dobowe natężenie ruchu przekracza na nich często 30 tys. pojazdów), w zeszłym roku zginęło na nich tylko 28 osób, co stanowi 0,7 proc wszystkich ofiar śmiertelnych.

Z badań wynika więc, że - wbrew opinii niektórych ekspertów i mediów - prędkość nie zawsze zabija.

Stosunkowo rzadko dopuszczamy się również "ekstremalnych" przekroczeń prędkości na pozostałych drogach. Zaledwie 1 proc. kierowców przekracza na nich 160 km/h. W tym przypadku trudno jednak stwierdzić, czy wynika to z rozsądku kierujących, czy raczej kiepskiego stanu nawierzchni, który - po prostu - nie pozwala na mocniejsze wciśnięcie gazu...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy