Bo nie mogą sprzedać auta
Policyjne statystyki w Warszawie wskazują na rosnącą liczbę kradzieży aut, jednak nie ginie ich więcej niż zwykle. Ten paradoks policja tłumaczy... kryzysem gospodarczym.
Według policji, wszystkiemu winien jest zastój na wtórnym rynku motoryzacyjnym. Do tego dochodzi drastyczny spadek cen używanych samochodów. Od początku tego roku lawinowo wzrosła liczba fikcyjnych zgłoszeń kradzieży, a statystyki tworzy się właśnie na podstawie zgłoszeń. W efekcie, wg liczby zgłoszeń, w pierwszym kwartale tego roku zginęło o 14 procent więcej aut niż w ostatnim kwartale 2008.
- Bardzo wiele osób chce sprzedać samochód, a nie potrafi tego zrobić za taką cenę, jakiej oczekuje. Po fikcyjnym zgłoszeniu kradzieży, idąc do zakładu ubezpieczeniowego, żądają wyższej sumy ubezpieczenia - mówi radiu RMF FM Marcin Szyndler ze stołecznej komendy policji.
Szyndler dodaje, że w pierwszym kwartale w Warszawie wykryto kilkadziesiąt takich oszustw. A trzeba dodać, że 14-procentowy wzrost kradzieży w statystykach to, w przeliczeniu na samochody, kilkadziesiąt sztuk w ciągu trzech miesięcy.
Podobna sytuacja ma miejsce w Krakowie. Małopolska policja szacuje, że w ostatnich miesiącach niemal co drugie zgłoszenie kradzieży było fikcyjne. W wyłudzenia odszkodowań zamieszani są m.in. laweciarze, którzy wywożą "kradzione" auta.
W Krakowie sposobem na oszustwa jest m.in. monitoring. Chcąc się uwiarygodnić, właściciele aut informują, że kradzieży dokonano w centrum lub pod hipermarketem. A tam często są kamery.
Według statystyk, dziennie w Krakowie giną 2,3 samochody. Jakie? Głównie volkswageny, audi i seaty, często kupione na kredyt, jeszcze nie spłacony.
Za zgłoszenie fikcyjnej kradzieży i próbę wyłudzenia odszkodowania może grozić nawet 8 lat więzienia.