Autokary pod specjalnym nadzorem

Po czarnej serii katastrof polskich autobusów za granicą, autokary wzięto pod lupę m.in. na podkarpackich przejściach granicznych z Ukrainą i Słowacją: w Medyce, Korczowej i Barwinku. Oprócz pograniczników pojawili się tam pracownicy inspekcji pracy. W przypadku wykrycia nieprawidłowości pogranicznicy wycofują pojazd z granicy. Pracownicy inspekcji pracy sprawdzają natomiast dokumenty kierowcy, jego świadectwa pracy oraz ogólną kondycję. Mogą także skontrolować przewoźnika, właściciela pojazdu.

Po czarnej serii katastrof polskich autobusów za granicą, autokary wzięto pod lupę m.in. na podkarpackich przejściach granicznych z Ukrainą i Słowacją: w Medyce, Korczowej i Barwinku. Oprócz pograniczników pojawili się tam pracownicy inspekcji pracy. W przypadku wykrycia nieprawidłowości pogranicznicy wycofują pojazd z granicy. Pracownicy inspekcji pracy sprawdzają natomiast dokumenty kierowcy, jego świadectwa pracy oraz ogólną kondycję. Mogą także skontrolować przewoźnika, właściciela pojazdu.

W Barwinku sprawdzono wczoraj około 20 autokarów. Wszystko było w porządku. Według tachografów kierowcy przestrzegali limitu czasu. Ale na podstawie tachografów trudno stwierdzić, ile kilometrów wcześniej pokonał kierowca i ile godzin spędził za kierownicą. Takiej ewidencji po prostu się nie prowadzi.

Surowe kontrole firm przewozowych, wprowadzenie kart pracy kierowców czy częstsze niż do tej pory badania psychologiczne kierowców oraz kontrole badań technicznych pojazdów zapowiedział dwa dni temu minister infrastruktury, Marek Pol. Minister liczy, że zaostrzenie prawa wystarczy, by na drogach zrobiło się bezpieczniej.

Reklama
RMF
Dowiedz się więcej na temat: kierowcy | pracownicy | autokar
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy