Hyundai i30 1.4 vs VW Golf 1.2 TSI - porównanie

Czy nowy Hyundai i30 traci jeszcze dystans do Volkswagena Golfa, czy może to pionier klasy aut kompaktowych musi nadrabiać już zaległości względem koreańskiej nowości?

Jeszcze nie tak dawno temu porównanie koreańskiego kompaktu z Volkswagenem Golfem miałoby łatwy do przewidzenia rezultat. Zresztą nie tylko koreańskiego. Przez wiele lat niemieckie auto wyznaczało poziom odniesienia dla wszystkich samochodów tego typu. Nie bez przyczyny segment aut kompaktowych nazywany był "klasą Golfa". Głosowanie odbywało się w salonach: 25-milionowy egzemplarz powstał już w 2007 roku, 33 lata po premierze.

W tym czasie produkcja Hyundaia i30 dopiero ruszała. Na dobrą sprawę był to pierwszy kompakt w europejskim stylu w historii firmy. I jak  się okazało - całkiem udany samochód. Zważywszy na wcześniejsze doświadczenia, było to zaskakujące odkrycie. Teraz debiutuje druga generacja i30. Czy zebrane w tak krótkim czasie doświadczenia pozwoliły na stworzenie auta mogącego stawić czoła klasowej czołówce? Golf - szóstej już generacji - wydaje się być idealnym samochodem do weryfikacji tego zagadnienia.

Reklama

Lekcja stylu
Hyundai uczynił gigantyczny postęp pod względem poprawy estetyki swoich produktów. Najnowsze modele wyglądają świeżo i efektownie. Światła, osłona chłodnicy, mocne przetłoczenia po bokach nadwozia - te elementy konsekwentnie powtarzają się we wszystkich kolejnych autach, od małego ix20 po flagowego i40. Nowy i30 pasuje do tej rodziny doskonale. To po prostu ładny samochód.

Konsekwencji nie można też odmówić Volkswagenowi - raz obranego kierunku trzyma się przez lata. Z jednej strony to dobrze, wszyscy  wiedzą czego po tym samochodzie można się spodziewać i nie nastawiają się na stylistyczne fajerwerki. Z drugiej strony - bez ryzyka nie ma zabawy. Golf wygląda poważnie, o wiele poważniej (smutniej?) od i30. Może pora coś zmienić? Okazja nadarzy się niebawem, premiera siódmej generacji kompaktowego VW już na jesieni.

I30 jest zauważalnie dłuższy od Golfa - różnica wynosi 10 cm, z czego 7 cm przypada na większy rozstaw osi. Szerokość obu aut jest identyczna, Volkswagen jest jedynie symbolicznie (o 1 cm) wyższy. To znajduje swoje odbicie w rozmiarach wnętrza. Z przodu w obu autach jest zbliżona ilość miejsca - niezależnie od wzrostu nikt nie powinien narzekać na ciasnotę. Z tyłu w Golfie też nie jest ciasno, miejsca wystarczy dla osób o wzroście ok. 190 cm. Ale Hyundai to przebija - oferuje odczuwalnie więcej miejsca na nogi, jest też szerszy. Te  dodatkowe centymetry sprawiają, że można mówić już nie tyle o wygodzie, co wręcz komforcie. Na miarę auta kompaktowego oczywiście.

Co ważne, większa ilość miejsca dla pasażerów nie ograniczyła pojemności bagażnika. Według danych Hyundaia ma on objętość 378 litrów, nasz pomiar (przeprowadzony zgodnie z procedurą VDA stosowaną przez producentów aut) dał wynik 349 litrów. W Golfie "oficjalna" objętość wynosi 275 litrów (z pełnowymiarowym kołem zapasowym, z zestawem naprawczym jest 350 litrów; w i30 jest "dojazdówka") i nasz pomiar ją potwierdził - dał wynik 277 litrów.

Kontrola jakości
Wykończenie wnętrza to tradycyjnie mocna strona Volkswagenów. Golf nie jest wyjątkiem - wrażenie robi duża dbałość o detale. Chromowane obwódki zegarów i pokręteł, ramki wokół wlotów powietrza, wstawki na kierownicy, zaokrąglone krawędzie wszystkiego czego można dotknąć, miękkie plastiki, gruba tapicerka, płynnie działające pokrętła - w sumie składa się to na obraz auta wysokiej jakości.

Pod tym względem Hyundai ciągle jest pół kroku z tyłu. Połączenie kilku rodzajów plastiku dało mniej elegancki efekt, wrażenie psuje plastikowa, chropowata kierownica i gałka biegów (skórzana jest dopiero w następnej wersji wyposażenia Comfort), także tapicerka jest mniej przyjemna w dotyku. Niuanse, ale i30 wypada przez nie nieco gorzej.

Obsługa pierwszej klasy
Jeszcze większe różnice tkwią w stylu, w jakim zaprojektowano wnętrza tych aut. Golf to oaza spokoju. Wszystko przybrało uświęcony tradycją kształt. Kto jechał dowolnym Volkswagenem w ciągu kilku ostatnich lat, w tym wnętrzu od razu odnajdzie znajome elementy. Sposób obsługi jest dokładnie przemyślany, od razu wiadomo do czego służy każdy przycisk czy pokrętło. Wzorowa ergonomia - do wszystkiego można dosięgnąć bez odrywania pleców od oparcia.

Hyundai też pracuje nad ujednoliceniem kształtów i obsługi desek rozdzielczych. Podobne rozwiązania wykorzystano np. w i40. Póki co efekt wygląda jeszcze świeżo i nie zdążył się opatrzyć. Pomimo dość oryginalnego wyglądu, obsługa jest zupełnie klasyczna. Nie zaliczono jakichś wpadek, które przeszkadzałyby w codziennej eksploatacji.

Okazuje się, że można ułożyć logiczne menu radia, pozwalające na błyskawiczne znalezienie i zaprogramowanie ulubionych stacji radiowych czy łatwe sterowanie telefonem przez łącze Bluetooth - w wersji Classic Plus montowanym zresztą bez dopłaty. Drobiazgi? Tak, ale wcale nie jest to takie powszechne.

Podobieństwa i różnice
Pod maską Hyundaia zamontowano podstawowy silnik w ofercie - benzynową jednostkę o pojemności 1,4 litra, rozwijającą moc 100 KM. Nie ma tu tak "modnych" rozwiązań jak bezpośredni wtrysk paliwa czy turbodoładowanie. Te znalazły zastosowanie w Volkswagenie - jednostka 1.2 TSI to przykład downsizingu, gdzie pomimo małej pojemności zachowano wysokie parametry: 105 KM to niezły wynik.

Pomimo podobnych mocy, silniki zachowują się zupełnie różnie. Hyundai wymaga wyższych obrotów - maksymalny moment obrotowy 137 Nm osiągany jest przy 4200 obr./min. W Volkswagenie już przy 1550 obr./min można mieć 175 Nm. Żwawa jazda koreańskim autem wymaga więc częstszego sięgania do dźwigni biegów - na szczęście nie jest to żadnym problemem, mechanizm pracuje lekko i precyzyjnie. W Golfie można utrzymać takie samo tempo jazdy bez częstych zmian biegów - turbodoładowanie zapewnia odpowiedni zapas mocy już przy niskich obrotach silnika, nawet poniżej 1500 obr./min.

Choć osiągi w przypadku tych wersji silnikowych nie są kluczowe, trzeba przyznać, że Golf zachowuje się bardziej żwawo. Do 100 km/h przyspiesza prawie o sekundę krócej od i30. Warty podkreślenia jest jednak zaskakująco dobry wynik pomiarów testowych Hyundaia - zmierzony czas rozpędzania był o 2 s krótszy niż wskazują dane techniczne. Silnik Golfa ma przyjemniejszy, lekko sportowy odgłos pracy. Hyundai po prostu buczy. Dobrze, że nie robi tego za głośno, przy spokojnej jeździe prawie go nie słychać. Ale TSI Volkswagena jest jeszcze cichszy. Jest też bardziej oszczędny, choć jednocześnie okazuje się bardzo podatny na zmiany stylu jazdy. Przy spokojnym dodawaniu gazu można liczyć na średni wynik na poziomie 5 l/100 km, ale można zmusić go do rezultatu o 3-4 l wyższego. W Hyundaiu wahania są mniejsze, średnio auto potrzebuje 6,5-8 l/100 km.

Konstrukcje zawieszeń są bardzo zbliżone - w obu autach mamy kolumny McPhersona z przodu i układ wielowahaczowy z tyłu. Zachowanie i30 i Golfa na drodze również jest podobne. Dla ścisłości podobnie dobre. Jazda po dziurawych drogach jest komfortowa, wstrząsy w niewielkim stopniu przedostają się do wnętrza. Jednak to Golf dostarcza kierowcy więcej przyjemności z jazdy, przede wszystkim ze względu na bardziej czuły układ kierowniczy. Hyundai jest pod tym względem "sztuczny", trudno wyczuć zachowanie przednich kół. Możliwość trzystopniowej zmiany siły wspomagania (funkcja Flex Steer, w Classic Plus seryjna) nic nie daje. Kierownicą kręci się lżej lub trudniej, nic poza tym.

Słona dopłata
Rzut oka w cennik wskazuje na największą różnicę między i30 a Golfem. Hyundai jest o 10 000 zł tańszy i wcale nie wynika to z poważnych rozbieżności wyposażenia. W tej kwestii żaden z nich zresztą nie rozpieszcza, seryjnie oferowane są tylko podstawowe elementy wymagane we współczesnym kompakcie. Odmiennie rozwiązano sprawę dodatków. Volkswagen do każdej wersji wyposażeniowych oferuje bogatą listę opcji, w Hyundaiu trzeba decydować się od razu na droższą wersję - różnice między kolejnymi poziomami wynoszą 4-6 tys zł. Czy za posiadanie Golfa warto dopłacić? Być może. Ale dlaczego aż tyle?

Podsumowanie
Może nie sensacja, ale na pewno niespodzianka - i30 punktuje lepiej niż renomowany Golf. Przy mniejszych różnicach w cenie wybór między tymi autami byłby trudniejszy. Czy Hyundai jest gorszym autem od Volkswagena? Nawet jeśli tak (uwzględniając subiektywne odczucia, np. wizerunek marki) to nieznacznie. Na pewno nie o 10 000 zł.

Bartosz Zienkiewicz

Motor
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy