Chevrolet Camaro Coupe AT - test

Panująca w świecie motoryzacji moda na retro dawała nam dotąd auta budzące zachwyt głównie u kobiet ("garbus", Mini, Fiat 500). W końcu przyszedł jednak czas na coś bardziej "męskiego" - i w dwa lata po debiucie na rynku amerykańskim do wybranych polskich salonów wjechała piąta generacja Chevroleta Camaro. Powitajmy na naszym rynku prawdziwą legendę.

Budzi respekt
Wygląd auta nawiązuje do pierwszej odsłony tego modelu (z 1966 r.), ale całość prezentuje się zdecydowanie współcześnie. Ostre, agresywne linie, potężne wybrzuszenie na masce, "przymrużone" reflektory, nieduże okna i wielkie koła nie pozostawiają przy tym wątpliwości, że Camaro to auto dla twardzieli. Potwierdzają to jego parametry - 8 cylindrów, 6,2 l pojemności i 405 KM mocy przekazywane tylko na koła tylnej osi.

Gdyby nie seryjna kontrola trakcji, po każdym mocniejszym dodaniu gazu tylne opony tonęłyby w kłębach dymu. Jeśli nawierzchnia jest sucha, Camaro rozpędza się do 100 km/h w zaledwie 5,3 s, a wskazówka prędkościomierza zwalnia dopiero w okolicach 200 km/h, by zatrzymać się na wartości 250. Gdy pada, trudno rozpędzić się do "setki" szybciej niż w 7 s. Ostro traktowane Camaro potrafi zużyć w mieście nawet 25 l benzyny na 100 km (poza nim ok. 15 l/100 km).

Testowane auto to wersja z 6-biegową skrzynią automatyczną. Działa ona zaskakująco sprawnie i nie "hamuje" silnika jak większość automatów - podczas mocnego przyspieszania zmiana biegów jest dość brutalna, ale szybka. Kierowca może też sam decydować o zmianie przełożenia (łopatkami przy kierownicy).

Zmienny charakter
Zawieszenie dorównuje napędowi. Auto nie przechyla się w zakrętach, a dobre wyważenie (52% masy przypada na przód, 48% na tył) sprawia, że prowadzi się bardzo neutralnie.

Wystarczy jednak nieco przesadzić z gazem, by system stabilizujący musiał przypominać tylnym kołom, gdzie jest właściwy tor jazdy. Wyłączenie go pozwala na zabawę z poślizgami, lepiej jednak nie próbować tego na śliskim - taki nadmiar mocy nie wybacza błędów.

Co ciekawe, jeśli kierowca nie ma ochoty na szaleństwa, Camaro ujawnia swoją drugą naturę. Podczas spokojnej jazdy automat płynnie zmienia biegi, a w silniku pracują tylko cztery cylindry, więc właściwie go nie słychać. Spada też zużycie paliwa - w mieście do 17, a w trasie nawet do 10 litrów na każde 100 km.

Zawieszenie dobrze radzi sobie z nierównościami drogi, a o komfort jazdy dba też właściwie kompletne wyposażenie, obejmujące nie tylko skórzaną tapicerkę, ksenony czy Head Up Display (wyświetlacz prezentujący najważniejsze informacje na przedniej szybie), ale nawet możliwość zdalnego "odpalania" silnika przyciskiem na pilocie. Tego nie ma żadne inne auto sprzedawane w Polsce.

Cena 207 900 zł jest zatem wręcz okazyjna. A skoro tak, to co powiedzieć o wersji z manualną skrzynią, która jest nie tylko o 8 tys. zł tańsza, ale też o 27 KM mocniejsza?

Taka cena czyni nowego Chevroleta autem prawdziwie bezkonkurencyjnym. Przed jego pojawieniem się, najtańszym samochodem o mocy ponad 400 KM było u nas BMW M3 (420 KM), które co prawda osiąga "setkę" o pół sekundy szybciej niż Camaro, ale jest znacznie gorzej wyposażone i kosztuje aż o 120 tys. więcej.

Pierwszy Chevrolet Camaro debiutował 45 lat temu. Aktualna, piąta generacja to nowoczesna interpretacja jego wersji po liftingu z 1969 r.

Marcin Laska