Suzuki Swift – zadziorny mieszczuch

To już trzecia odsłona „nowożytnego” Swifta, jak mówią o nim sami przedstawiciele Suzuki. Czy zachował on cechy swoich uznanych poprzedników, sprawdzaliśmy podczas pierwszych jazd testowych tym modelem.

Rok 2005 to bardzo ważna data w historii Swifta - wtedy bowiem debiutowała trzecia generacja tego modelu, o której tak naprawdę wielu myśli jako o pierwszej. Samochód, choć zachował niewielkie wymiary i niską masę własną, które charakteryzowały poprzednika, wyglądał jak pojazd z zupełnie innej epoki. Projekt jego nadwozia okazał się tak nowoczesny i udany, że następcę... trudno było od niego odróżnić. Oczywiście, stawiając oba auta koło siebie łatwo było dostrzec jak bardzo się różnią, ale nadal mieliśmy wrażenie, że przeprowadzono tu raczej face lifting, niż zmianę generacji.

Reklama

Na szczęście projektując kolejną odsłonę Swifta, Japończycy postanowili stworzyć zupełnie nową interpretację tego, jak powinien wyglądać ten miejski model o sportowym zacięciu. Widać to chociażby w zmianie proporcji - auto jest teraz zauważalnie szersze (o 40 mm, w sumie 1735 mm), ale nieznacznie niższe (- 15 mm, w sumie 1490 mm) oraz krótsze (- 10 mm, czyli 3840 mm). Dzięki temu samochód sprawia wrażenie "pewnie" stojącego na drodze.

Co więcej, inżynierom Suzuki udało się znacząco zmniejszyć masę własną modelu - w zależności od wersji nawet o 120 kg! W efekcie najlżejszy Swift waży zaledwie 840 kg, co zapowiada świetne prowadzenie i zwinne pokonywanie zakrętów, z którego jest on przecież znany.

Jednakże naszym pierwszym wrażeniem podczas jazdy nowym Swiftem, był... komfort. Auto całkiem nieźle radzi sobie z wybieraniem nierówności, silnik pracuje naprawdę cicho (nawet na wysokich obrotach), układ kierowniczy działa lekko, a w odprężeniu pomaga nawet adaptacyjny tempomat z radarem (w aucie klasy B!).

Nie znaczy to jednak, że Suzuki Swift straciło swojego pazura. Szybka jazda po zakrętach potrafi sprawić sporo frajdy - auto posłusznie i lekko pokonuje ostre łuki. Pewne rozczarowanie można jednak poczuć na prostej - podstawowy silnik 1,2 l ma 90 KM, co, biorąc pod uwagę niską masę własną, każe oczekiwać naprawdę dobrych osiągów. Niestety, sprint do 100 km/h trwa 11,9 s. Na pocieszenie można dodać, że jednostka napędowa robi wrażenie całkiem elastycznej i bez wysiłku rozpędzającej Swifta, na przykład podczas wyprzedzania.

Osoby oczekujące lepszych osiągów, mają póki co jedną alternatywę - 3-cylindrowy, doładowany silnik o pojemności jednego litra i mocy 111 KM. Rozpędza ona Swifta do 100 km/h w 10,6 s, ale dzięki maksymalnemu momentowi obrotowemu, który wynosi 170 Nm i jest dostępny od 2000 obr./min, wydaje się, że robi to szybciej.

Obie jednostki napędowe występują także w wersjach SHVS, czyli jako tak zwane "mild hybrid". Polega ono na zastosowaniu alternatora zespolonego z rozrusznikiem oraz niewielkiego akumulatora litowo-jonowego. Założenie pracy tego układu jest podobne, jak w przypadku klasycznej hybrydy - ma wspomagać silnik spalinowy podczas przyspieszania i odzyskuje energię przy hamowaniu. Jego obecność nie poprawia czasu potrzebnego na przyspieszenie do 100 km/h, ale według producenta pozwala obniżyć zużycie paliwa w mieście o około 1 l/100 km.

Musimy przyznać, że nowe Suzuki Swift prezentuje się na drodze bardzo atrakcyjnie, między innymi za sprawą ciekawego wzoru świateł LED. Nie do końca przekonało nas natomiast wnętrze. Ładne są zegary z wiszącymi wskazówkami, ciekawie rozwiązano panel klimatyzacji automatycznej, a system multimedialny z minimalistyczną grafiką jest prosty w obsłudze, działa szybko i ma responsywny ekran. Projektanci mogli pokusić się jednak o nieco więcej fantazji przy projektowaniu deski rozdzielczej. Podobnie podczas dobierania materiałów - królują tu niestety wyłącznie twarde plastiki.

Powodów do narzekań nie daje natomiast ilość miejsca - na przednich fotelach jest go w zupełności wystarczająco, a bagażnik zwiększył się zauważalnie i ma teraz 265 l (+ 54 l). Całkiem nieźle jest także na tylnej kanapie, ale Suzuki mówi otwarcie, że Swift ma być autem o dynamicznym usposobieniu - modelem bardziej pragmatycznym jest Baleno.

Ceny nowego Suzuki Swift zaczynają się od 47 900 zł. Sporo? Pamiętajmy, że w zamian otrzymujemy auto z 90-konnym silnikiem, wyposażone między innymi w klimatyzację, radio z Bluetooth, skórzaną wielofunkcyjną kierownicę, "elektrykę" szyb przednich i lusterek, oraz światła LED do jazdy dziennej. Dopłacając jedynie 2000 zł otrzymamy odmianę Premium Plus, oferującą dodatkowo system multimedialny z kamerą cofania, podgrzewane przednie fotele i 16-calowe alufelgi.

Najnowsza odsłona Suzuki Swifta to świetna kontynuacja dorobku poprzednika. To nieduże, zwinne i lekkie auto miejskie o atrakcyjnej stylistyce i zadziornym charakterze. Czekamy na wersję Sport!

Michał Domański

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama