Czy yeti ci się podoba?

Można otworzyć restaurację z wykwintnymi, pięknie podanymi, oryginalnymi daniami, będącymi prawdziwymi dziełami sztuki kulinarnej. Tyle, że do takiego lokalu nikt nie zaglądnie, poza garstką snobów, wyrafinowanych smakoszy i równie ambitnych jak on kolegów szefa kuchni.

Można też postawić na jedzenie proste, ale pożywne, wzbudzające powszechne zaufanie i serwowane w obfitych porcjach. W takim miejscu ludzie będą czuli się swojsko i odwiedzali je tłumnie. Tą właśnie drogą podąża czesko-niemiecka Skoda...

Atrakcyjna linia?

Taka oto głęboko metaforyczna refleksja naszła nas po kolejnych dniach użytkowania testowej skody yeti. Bo choć specjaliści od PR piszą o "atrakcyjnej, emanującej lekkością stylistyce", to trzeba uczciwie przyznać, że pierwszy SUV z logo Skody nie zachwyca swoją zewnętrznością. Przynajmniej na razie nie spotkaliśmy nikogo, kto taki zachwyt okazałby. Przeciwnie, słyszymy narzekania na pudełkowate kształty samochodu, na to, że zanadto kojarzy się on z pojazdami dostawczo-osobowymi...

Reklama

O ile jednak pod względem urodowym nowa skoda rzeczywiście nie powala na kolana, to cała reszta jest już godna pochwały.

Wnętrze

Auto jest bardzo funkcjonalne. Wszelkie przyciski i wskaźniki zostały rozmieszczone logicznie, obsługuje się je intuicyjnie. Przednią część kokpitu wyłożono dość twardymi, ale miłymi w dotyku, wysokiej jakości materiałami. Solidne wrażenie sprawia też tapicerka. Kierowca nie ma żadnych kłopotów z zajęciem właściwej pozycji za pokrytą skórą, świetnie leżącą w dłoniach wielofunkcyjną kierownicą. Fotele są wygodne, ani za miękkie, ani za twarde. Nawet przy dłuższej podróży nie powodują bólu kręgołupa. Podłokietnik (przesuwany) nie odgrywa jedynie, jak w wielu innych autach, roli pokrywy schowka, ale rzeczywiście dodatkowo poprawia komfort prowadzenia samochodu.

Wysoka pozycja za kierownicą w połączeniu z dużą szybą czołową zapewniają wręcz doskonałą widoczność drogi. Czujemy się jak w panoramicznym kinie. Wiele osób doceni z pewnością fakt, że z miejsca kierowcy można dostrzec, gdzie kończy się przód auta. Dzięki dużej, niemal pionowo opadającej szybie tylnej również widoczność w tym kierunku jest całkiem dobra. Paradoksalnie, najgorzej jest z widocznością w prawo i lewo, a to ze względu na małe szyby boczne i niezbyt duże lusterka.

Pasażerowie z tyłu mają do dyspozycji trzy oddzielne, choć raczej wąskie fotele. Bagażnik nie imponuje pojemnością (410 l), ale jest ustawny i łatwo dostępny. Zadbano nawet o taki drobiazg, jak elastyczna taśma zabezpieczająca luźne przedmioty przed przesuwaniem się.

Testowaliśmy

W ciągu jednego weekendu sprawdziliśmy yeti na autostradzie, zwykłych, podgórskich drogach i na ulicach dużego miasta. W każdych warunkach samochód spisał się bez zarzutu.

Na autostradzie A4 (Kraków-Opole-Kraków) skoda, napędzana turbodoładowanym silnikiem benzynowym 1.8 TSI o mocy 160 KM (według danych fabrycznych: przyspieszenie od 0 do 100 km/godz. w ciągu 8,4 sekundy, prędkość maksymalna 200 km/godz.), połączonym z sześciobiegową skrzynią manualną, była wystarczająco zrywna, szybka i stabilna.

Żadnej turbodziury, żadnych niepokojących zachowań podczas zmiany pasa ruchu przy dużej prędkości. Na "szóstce" silnik nie rozkręcał się ponad poziom 3500 obr./min., dzięki czemu wewnątrz auta było naprawdę cicho. Hałas silnika, odgłosy opon i szum powietrza nie zakłócają rozmów pasażerów ani muzyki, płynącej z fabrycznego odtwarzacza. Sama przyjemność.

Po obfitujących w liczne, ostre, zakręty drogach w okolicach Kalwarii Zebrzydowskiej i Lanckorony skoda też mknęła bardzo sprawnie i pewnie. Yeti ma automatycznie - za pomocą urządzenia haldex czwartej generacji - dołączany do tylnej osi napęd. Jeżeli jednak nawet tak się działo, to było to praktycznie niezauważalne.

Również na ruchliwych ulicach miasta pierwszy czeski SUV nie sprawia żadnych kłopotów. Precyzyjny układ kierowniczy, skuteczne wspomaganie, lekko wchodzące biegi (trochę za nisko umieszczony lewarek) ułatwiają manewrowanie.

Duże koła i 180 milimetrowy prześwit pozwalają bez kłopotu wjeżdżać nawet na wysokie krawężniki. Czujniki parkowania z wizualizacją położenia auta na wyświetlaczu radia zapewniają dobrą orientację podczas tej trudnej dla wielu mniej wprawnych kierowców operacji.

Niektórzy narzekają, że silnik 1.8 TSI dużo pali. Wpływ na to ma jednak styl jazdy i noga kierowcy. Podczas weekendowego testu na liczącej 600 km trasie (400 km - autostrada, 100 km - zwykłe drogi, 100 km - miasto) komputer pokładowy "naszego" yeti pokazał średnie zużycie paliwa na poziomie 10,3 l/100 km. Niech każdy sam oceni, czy to dużo...

Ktoś może powiedzieć: "No tak, dostali auto do testowania, to muszą je chwalić". Rzeczywiście, jakoś głupio wychodzi, ale yeti to kolejna skoda, do której trudno się w czymkolwiek poważnym przyczepić. Poza jednym. Otóż "domowa kuchnia" kojarzy się zazwyczaj z niskimi cenami. Niestety, yeti tanie nie jest. W wersji przez nas użytkowanej kosztuje ponad 90 tys. zł, a to już dla wielu Polaków bariera nie do przeskoczenia.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Auta | Skoda | yeti
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama