Abarth, czyli Fiat z ogonem skorpiona

Po najmniejszego fiata, pomimo sporej ceny, ustawiają się długie kolejki, a co za tym idzie, nietrudno spotkać go na ulicy. My jednak znaleźliśmy wersję, którą widzieli tylko nieliczni.

Fiat 500 to uroczy mały samochodzik, który od pierwszego wejrzenia budzi dużą sympatię. Znajdą się co prawda tacy, którzy właśnie z powodu tego, trochę "zabawkowego", wyglądu nie są jego fanami, ale z pewnością nikt z naszej redakcji do nich nie należy. Przeciwnicy małego fiacika wytykają mu też gorsze właściwości jezdne od mini, które prowadzi się niczym gokart, dając mnóstwo przyjemności z jazdy. Można co prawda argumentować, że sportowe prowadzenie nie jest niezbędne w aucie miejskim, ale Fiat postanowił zamknąć przeciwnikom usta. Oddał zatem, wesołą niczym szczeniaczek, pięćsetkę, panom z firmy Abarth, którzy puszysty, merdający ogonek, zastąpili ogonem skorpiona...

Reklama

Szczeniaczek

Abarth 500, bo tak teraz nazywa się nasz psiak, wciąż wygląda jak mały, wesoły szczeniaczek. Tylko, że na sterydach. Masywne, napompowane zderzaki i poszerzone progi sprawiają, że wygląda trochę jak auto z kreskówki. Kiedy jednak spojrzymy na dwie, grube końcówki wydechu i zauważymy, że 17" alufelgi z oponami w rozmiarze 205/40, skrywają czerwone zaciski Brembo i nawiercane tarcze hamulcowe, zrozumiemy, że ta muskulatura nie jest tylko na pokaz.

Manifestacja siły trwa również, gdy wsiądziemy do środka. Bojowo wyglądające sportowe fotele ze zintegrowanymi zagłówkami obiecują mocne wrażenia. Podobnie jak bardzo gruba kierownica ze spłaszczonym wieńcem i napuchnięte wręcz dźwignie zmiany biegów i hamulca ręcznego. Wszystko to pokryte czarną skórą z czerwonym szwem, nadaje wnętrzu odpowiedni, sportowy klimat.

Po przekręceniu kluczyka okazuje się, że nasz psiak otrzymał nie tylko sporą muskulaturę, ale również warknięcie rottweilera. Dźwięki wydobywające się z wydechu trudno porównać do tych, znanych z innych usportowionych samochodów, ale abarth faktycznie warczy. Jak wkurzony pies, który właśnie rozszarpuje ci nogawkę i zaraz to samo zrobi z łydką. Co ważne, całe to straszenie, przekłada się na całkiem niezłe osiągi. Silniczek o pojemności 1.4 l standardowo ma 135 KM, ale w naszej wersji esseesse (czyli po dodatkowym tuningu u dilera) rozwija 160 KM, dzięki czemu 100 km/h zobaczymy już po 7,4 s. Aby w tym pomóc, Abarth wyposażył 500 w dodatkowy wskaźnik. Obok nałożonych na siebie prędkościomierza i obrotomierza, znajdziemy wskaźnik ciśnienia doładowania oraz wielki, pomarańczowy, mrugający napis, który informuje nas o odpowiednim momencie do zmiany biegu na wyższy.

Na drodze

A jak ten mały rajdowiec radzi sobie z przeniesieniem tej mocy?

Całkiem nieźle, ale trzeba być ostrożnym. Gwałtowne dodanie gazu na drugim biegu przypomina trochę rzucenie psu patyka, zapominając odpiąć go najpierw ze smyczy - musimy trzymać się mocno obiema rękami. 500 lubi "tańczyć" po drodze, jeśli przesadzimy z gazem i to nawet jeśli nawierzchnia jest sucha, a kontrola trakcji włączona. Jest ona zresztą zawsze włączona - z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu nie mamy możliwości zdjęcia naszemu pupilowi elektronicznego kagańca, co bardzo dziwi.

Na początku testu pojawiło się porównanie do mini, które prowadzi się jak gokart. Abarth postanowił podobnie skonfigurować nastawy zawieszenia 500, dzięki czemu autko prowadzi się zaskakująco zwinnie i pewnie. Zasługa w tym również całkiem precyzyjnego układu kierowniczego (który możemy utwardzić wciskając przycisk Sport) i bardzo krótkiego rozstawu osi (2,3 m). Niestety, ma to też swoje wady. Nasza wersja esseesse miała dodatkowo obniżone i utwardzone zawieszenie, przez co komfort jazdy właściwie nie występuje. Auto skacze na najmniejszych dziurach, zaś na większych podrzuca jadących na fotelach, czemu często towarzyszy odgłos, który słysząc, zaczynamy się zastanawiać, czy felga czasem się nie skrzywiła.

Niewątpliwą wadą tego samochodu jest też cena - 66 990 zł. Nie wydaje się może taka straszna, ale pamiętajmy, że aby stać się posiadaczem testowanej wersji esseesse, musimy wysupłać dodatkowe 9 250 zł na pakiet tuningowy. Plus, niesprecyzowane w cenniku, koszty montażu, co, jeśli dodamy do tego parę opcji, zbliży nas niebezpiecznie do pułapu cenowego, bardziej dorosłych sportowców, jak 200-konne renault clio RS. Z drugiej jednak strony mini cooper s to wydatek przynajmniej 98 900, więc cena testowanego auta, wynosząca 10 tys. zł mniej, nie wydaje się aż taka wygórowana.

Abarth 500 SS to jeden z niewielu samochodów, które darzymy wielką sympatią, ale nie kupilibyśmy go. Jest śliczny, niezwykle sympatyczny i wesoły, ale zbyt twardy, niepraktyczny i dość drogi. Jest jak uroczy, ale zwariowany szczeniak - chcemy spędzać z nim jak najwięcej czasu na zabawie, ale nie chcielibyśmy mieć go u siebie w domu na stałe.

Michał Domański

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Fiata
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama