Volvo S60 Polestar jest szybsze niż niejedno porsche. Serio!
Przejęcie Volvo przez chiński koncern Geely miało oznaczać, zdaniem pesymistów, początek powolnego końca tej zasłużonej szwedzkiej marki. Na szczęście nic takiego się nie stało, czego dowodem jest nie tylko robiący furorę luksusowy SUV XC90, ale także prawdziwa perełka, która ostatnio trafiła do naszej redakcji - sportowy sedan S60 Polestar.
Model ten obala stereotyp Volvo jako producenta pojazdów przeznaczonych dla wielce statecznej, wręcz konserwatywnej klienteli, która ceni w samochodach nie ich osiągi, lecz przede wszystkim solidność i bezpieczeństwo. S60 Polestar, zachowując wymienione wyżej dwie podstawowe cechy, dysponuje dodatkowym atutem: wyjątkowo zadziornym charakterem.
Zaskoczeni? Na pewno nie ci, którzy nieco lepiej orientują się w tajnikach współczesnej motoryzacji. Odmienność testowanego przez nas auta zwiastuje bowiem drugi człon jego nazwy. Polestar Performance to firma uznawana za oficjalnego, fabrycznego tunera Volvo, od dawna zajmująca się usportawianiem różnych modeli tej marki. W lipcu 2015 r. pojawił się komunikat o jej wchłonięciu przez głównego zleceniodawcę.
Oglądamy
Najbardziej rzucającym się w oczy wyróżnikiem volvo S60 Polestar jest charakterystyczny, jasnobłękitny kolor nadwozia (Rebel Blue). Na wyjątkowość tego samochodu wskazują też ogromne, dwudziestocalowe koła, spojler na klapie bagażnika, inaczej ukształtowany przedni zderzak oraz dyskretne plakietki z nazwą Polestar. Nie, to z pewnością nie jest pojazd, który zniknie na parkingu zastawionym innymi, "z karoserii podobnymi do nikogo" sedanami...
Wsiadamy
Doświetloną przez szklane okno dachowe (opcja za 4 690 zł) kabinę volvo S60 Polestar trzeba określić jako przeciętnie przestronną. O ile z przodu miejsca nie brakuje, to z tyłu szału nie ma. W sumie standard, jak na ten segment aut. To samo można powiedzieć o części bagażowej, która nie należy ani do gigantów pojemności ani arcydzieł funkcjonalności. Wiadomo - sedan.
Na pochwałę zasługują fotele - sportowo, aczkolwiek bez przesady wyprofilowane, dobrze podtrzymujące ciało na zakrętach, pokryte przyjemną tapicerką.
Przed oczami kierowcy widnieje zestaw w pełni elektronicznych wskaźników. Można zmieniać nie tylko wyświetlane przez ów nowocześnie prezentujący się panel treści, ale także jego wygląd. Różnica między motywami "Elegance" a "Performance" jest zasadnicza - wydaje się, że siedzimy w zupełnie różnych samochodach!
Niestety, obsługę poszczególnych elementów kokpitu trudno nazwać intuicyjną. Dotyczy to zarówno komputera pokładowego, jak i przycisków na utrzymanej w stylu Volvo centralnej konsoli. Ich liczba, zagęszczenie i niewielkie rozmiary zmuszają w niektórych sytuacjach do oderwania wzroku od drogi.
Manewrowanie S60 Polestar ułatwia bogate "oczujnikowanie" pojazdu oraz kamera cofania, z której obraz wyświetlany jest na głównym ekranie, służącym również jako ekran... cyfrowej telewizji (4 550 zł). Melomanów ucieszy wysokiej klasy zestaw audio, sygnowany przez firmę Harman Kardon.
Volvo S60 Polestar jeździliśmy w okresie siarczystych (jak na obecne zimy w Polsce) mrozów. Trzeba przyznać, że samochód był dobrze przygotowany na takie warunki: miał podgrzewane nie tylko boczne lusterka i tylną szybę, co oczywiste, ale również szybę przednią, fotele oraz kierownicę. No i był wyposażony w ogrzewanie postojowe (6 340 zł).
Jedziemy
Volvo S60 Polestar ma pod maską trzylitrowy silnik benzynowy o mocy 350 KM. Bazuje on na znanej jednostce T6, poddanej jednak poważnym modyfikacjom. Tak napędzany samochód, według danych katalogowych, osiąga prędkość 100 km/godz. już po 4,9 sekundy od startu. Aby w pełni poznać jego walory trzeba jednak wyjechać na autostradę lub na krętą drogę o dobrej nawierzchni (na zniszczonym asfalcie wielu naszych miejskich ulic doskwiera twarde zawieszenie; na obniżenie komfortu podróży niewątpliwie wpływa też niski profil opon i rozmiary kół). Dopiero tam docenimy dynamikę silnika, sprawność pracy automatycznej skrzyni biegów, zalety zawieszenia ze specjalnie utwardzonymi sprężynami, skuteczność hamulców Brembo, bezbłędne reakcje układu kierowniczego, napęd na cztery koła.
W kategorii "pewność prowadzenia auta i płynąca z tego przyjemność dla kierowcy" volvo S60 Polestar zasługuje na bardzo wysokie oceny. A jest jeszcze lepiej, gdy przełączymy napęd w tryb Sport. Samochód staje się wówczas jeszcze żwawszy, skrzynia zmienia biegi przy dużo wyższych obrotach i żywiej reaguje na gwałtowne wciśnięcie pedału gazu. Szkoda, że nawet wtedy odgłosy pracy silnika nie stają się bardziej "rasowe". O żadnych bulgotach i charkotach nie ma tu raczej co marzyć.
Volvo S60 Polestar
Inżynierowie Volvo nie byliby sobą, gdyby nie wyposażyli auta w rozliczne systemy bezpieczeństwa. Działają generalnie sprawnie, choć ten ostrzegający przed niebezpieczeństwem kolizji nieprzygotowanego kierowcę może przyprawić o palpitację serca. To nic przyjemnego, gdy we wnętrzu kabiny nagle rozlega się głośny sygnał dźwiękowy i rozbłyskują czerwone lampki. Zwłaszcza wtedy, gdy ostrzegają przed pojazdem znajdującym się na... sąsiednim pasie ruchu.
I jeszcze krótka informacja o zużyciu paliwa. Na koniec testu komputer pokładowy pokazał średnie spalanie na poziomie 15,8 l/100 km. Jeżeli ktoś zwraca zatem uwagę na rachunki za benzynę, powinien raczej wybrać inny pojazd.
Kupujemy
Volvo S60 Polestar to auto w krótkiej, limitowanej serii, dopiero od niedawna dostępne na rynku polskim. Kosztuje (w testowanej wersji) 313 910 zł. Za te niemałe pieniądze otrzymujemy samochód z pewnością nietuzinkowy, pozwalający wyróżnić się na drodze, dostarczający mnóstwo frajdy z jazdy. A czy nie o to w przypadku takich wozów chodzi?