Volkswagen Caravelle - elegancki bus
Od zawsze chciałeś wozić turystów na krótkie, atrakcyjne wycieczki albo kursować na trasie hotel-lotnisko-hotel, lecz los skierował twoje życie na inne ścieżki? Możesz zrealizować marzenia z dzieciństwa, zasiadając, choćby na kilka dni, za kierownicą Volkswagena Caravelle, najlepiej w jego najnowszej i najnowocześniej wyposażonej wersji oznaczonej symbolem 6.1. Tak właśnie uczyniliśmy...
Caravelle (prawda, że to dźwięczna nazwa, zresztą wspólna z nazwą pierwszego... francuskiego odrzutowca pasażerskiego?) jest jednym z wariantów legendarnego Volkswagena Transportera, modelu, który wiosną świętował swoje 71. (!) urodziny. To typowy shuttle bus, służący do celów wymienionych na wstępie, ewentualnie na przykład do przewożenia członków zarządu firmy na ważne zebrania i spotkania integracyjne.
Czy można do niego zapakować ekipę budowlańców wraz z ich sprzętem? No cóż, na upartego tak - jeżeli ktoś nie boi się uszkodzenia eleganckiej tapicerki i dywanowych wykładzin; wnętrze udostępnionego nam pojazdu, z rozstawem osi wynoszącym 3,4 m (jest też wersja krótka, trzymetrowa) swobodnie mieści osiem osób i dysponuje więcej niż pokaźną przestrzenią bagażową (gdy usunie się oba rzędy siedzeń, można w niej umieścić... co się chce). Jednak do takich zadań zdecydowanie bardziej pasuje klasyczny furgon. Z kolei w roli samochodu rodzinnego lepiej sprawdzi się Multivan. Nabywcom poszukującym auta rekreacyjno-kempingowego niemiecki koncern z Wolfsburga oferuje z kolei kampera California. Jak widać, jest w czym wybierać. Poczciwy Transporter doczekał się licznych wariacji, opartych na tym samym pomyśle i korzystających z tej samej techniki...
Dwukolorowe nadwozie goszczącego u nas przez tydzień Caravelle nawiązywało do zwyczajowego malowania kultowego Bullika. Niestety, zestaw metalizowanych lakierów: srebrnego i niebieskiego, wymaga aż 10 740 zł dopłaty. Wraz ze standardowymi dla wersji Highline siedemnastocalowymi aluminiowymi obręczami kół (w niższych wersjach są stalowe szesnastki) zapewnia jednak efektowny wygląd pojazdowi o bądź co bądź niezbyt wyszukanych kształtach.
Dostęp do przedziału bagażowego ułatwia wysoko, elektrycznie podnoszona klapa, a do pasażerskiego elektrycznie odsuwane drzwi, prawe i lewe. Z zajęciem miejsc na trzech fotelach środkowego rzędu (w testowanym egzemplarzy jak wszystkie pozostałe pokrytych skórą) nie ma najmniejszego problemu. Przedostanie się na tylną kanapę wymaga nieco gimnastyki.
Zasadnicze przeznaczenie modelu Caravelle zdradza wyposażenie tej części samochodu. Nie ma tu obracanych foteli, stolików w ich oparciach, uchwytów na napoje, gniazd USB czy ekranów DVD. Są oddzielne nawiewy z klimatyzacji, lampki do czytania, rolety przeciwsłoneczne w oknach, a przede wszystkim mnóstwo miejsca na nogi i ramiona oraz przestrzeni nad głowami. Wsiadać, zapiąć pasy, jechać i nie narzekać. Butelki z napojami przechowujemy w bagażu podręcznym...
Przenieśmy się teraz na stanowisko kierowcy. Patrzy on na świat z wysoka, wpędzając w kompleksy właścicieli SUV-ów. Pracuje w otoczeniu twardych, aczkolwiek starannie zmontowanych i nie sprawiających wrażenia dobranych po taniości plastików. Łokcie opiera na opuszczanych podłokietnikach o wysokości regulowanej pokrętłami. Pod prawą ręką zamiast, jak to w osobówkach, środkowej konsoli, ma tylko solidną dźwignię hamulca ręcznego. Bardzo dobrą widoczność do przodu zapewnia ogromna przednia szyba. Tę do tyłu wspomagają duże boczne lusterka i opcjonalna kamera cofania. Są też czujniki parkowania, jakby nieco nadwrażliwe.
Caravelle, co może przeszkadzać, nie rozpieszcza nadmiarem i wielkością schowków. Również ten przed przednim fotelem pasażera jest zaskakująco mały. Brakuje ładowarki indukcyjnej, a nawet miejsca do położenia smartfona. Jak się domyślamy, funkcję tę ma spełniać półka na szczycie deski rozdzielczej, obok której umieszczono gniazdo 12 V.
Obecna na rynku od 2015 r. szósta generacja Volkswagena Transportera została cztery lata później gruntownie zmodernizowana. Zmianom poddano zarówno elementy zewnętrzne, jak i wnętrze auta - w duchu ledyzacji, digitalizacji, internetyzacji i, nazwijmy to - sejftyzacji. "Nasz" Caravelle był wyposażony m.in. w komplet świateł LED, adaptacyjny tempomat, ośmiocalowy centralny ekran dotykowy, Digital Cockpit z cyfrowymi zegarami i możliwością wyświetlenia mapy nawigacji oraz pakiet systemów, zwiększających bezpieczeństwo podróżowania, wraz z "asystentem bocznego wiatru".
Volkswagen Caravelle 2.0 TDI Highline
Źródłem napędu testowanego Caravelle był dwulitrowy silnik wysokoprężny z volkswagenowskiej rodziny TDI. Okazało się, że jego niezbyt imponująca moc 150 KM w połączeniu z przyzwoitym maksymalnym momentem obrotowym, wynoszącym 340 Nm, umożliwia sprawne poruszanie się w każdych warunkach. W pozycji "osiągi" producent podaje jedynie prędkość maksymalną (182 km/h), nie wspominając nic o przyspieszeniu, ale dynamikę pojazdu trzeba uznać za zupełnie wystarczającą. Katalogowa wartość zużycia paliwa - w cyklu mieszanym 8,1 l/100 km - jest osiągalna podczas spokojnej jazdy zwykłymi szosami pozamiejskimi i przy niewielkim obciążeniu. Na autostradzie, według naszych doświadczeń, wzrasta do ponad 9 l/100 km, a w mieście potrafi przekroczyć 11 i więcej litrów na setkę.
Wzmocnione zawieszenie (sztywniejsze sprężyny, twardsze amortyzatory) nie psują komfortu jazdy. Wyciszenie kabiny izoluje jej wnętrze od odgłosów pracy diesla i pozwala na swobodną rozmowę nawet przy prędkościach autostradowych. Manewrowanie mierzącym 5,3 metra długości pojazdem jest zaskakująco łatwe, również na ulicach miasta. Pewnego przyzwyczajenia wymaga jedynie podjeżdżanie przodem do przeszkód. Krótka maska sprawia, że w chwili, gdy wydaje się nam, że stanęliśmy tuż przy ścianie (albo linii wyznaczającej miejsce do parkowania) w rzeczywistości dzieli nas od niej jeszcze spory kawałek...
Adam Rymont