Kia Picanto - maluch z ambicjami
Samochody podobno kupuje się oczami. Jeśli to prawda, Kia Picanto już na wstępie ma spory handlowy atut. Ciekawe, czy za atrakcyjną formą nadąża techniczna treść?
Do jazd próbnych otrzymaliśmy bardzo bogato ukompletowaną wersję XL. Rzadko się zdarza aby wytykać jakiemuś autu nadmierny przepych, ale w tym przypadku trudno sobie tego odmówić.
Samochód był wyposażony we wspomaganie kierownicy, elektrycznie sterowane szyby z przodu i z tyłu, elektrycznie regulowane lusterka wsteczne, klimatyzację, podgrzewane fotele przednie i podgrzewane koło kierownicy. Nie zabrakło także zestawu audio, centralnego zamka i komputera pokładowego. Kropką nad i były felgi ze stopów lekkich, atrakcyjny lakier nadwozia oraz charakterystyczne wykończenie wnętrza białymi panelami i skórzane aplikacje (na fotelach ze skóry ekologicznej).
Ta wersja Picanto jest swego rodzaju demonstracją siły. Manifestem koreańskiego producenta, który obwieszcza światu, ze ten z natury budżetowy samochód w razie potrzeby może zaoferować swojemu użytkownikowi namiastkę luksusu.
Blaski i cienie
Bliższe poznanie wnętrza ujawnia jego zalety i wady. Na plus należy zapisać niezłą jakość montażu i całkiem niezłe (jak na ten segment) tworzywa sztuczne. Narzekać nie można także na ilość miejsca, system składania tylnej kanapy i na bagażnik. Ma pojemność 200/918 l. Wielu kierowców doceni zapewne fakt, że seryjny brak wskaźnika temperatury cieczy chłodzącej zrekompensowano opcjonalnym jej wskazywaniem na wyświetlaczu komputera pokładowego. Mała rzecz, a cieszy.
Kamyczek do koreańskiego ogródka należy natomiast wrzucić za niskiej jakości głośniki. Radioodtwarzacz posiada dość szeroki zakres korekty dźwięku, niestety regulacje przynoszą mizerny efekt. To typowe radio do słuchania wiadomości. Sprawna komunikacja z plikami MP3 zapisanymi na przenośnej pamięci USB jest niewielką pociechą.
Pod maską
Kia Picanto
Silnik 1.2 z pewnością nie jest najczęściej wybieraną jednostką, ponieważ wymaga dopłaty 2 tys. zł w stosunku do odmiany 1.0. Ale naszym zdaniem są to bardzo dobrze wydane pieniądze. I nie chodzi tu o to, że podstawowy 1.0 jest kiepski. Nie, absolutnie. Ale 1.0 to jednostka 3-cylindrowa, która służy do oszczędnego przemieszczania się w mieście. Testowany 1.2 zasługuje na miano jednostki uniwersalnej. Mimo niewielkiej pojemności zapewnia niezłe osiągi i ... imponuje kulturą pracy. Jest naprawdę nieźle wyciszony, nieźle ciągnie od najniższych obrotów i nie protestuje w okolicy czerwonego pola obrotomierza. A na dodatek okazuje się oszczędny.
Jazda
Pięciodrzwiowe nadwozie, wystarczająco pojemne wnętrze i ambitny silnik pod maską sprawiają, że mała Kia może pełnić rolę małego samochodu rodzinnego - przynajmniej dla osób, które dysponują skromnym budżetem i nie biorą pod uwagę zakupu auta z drugiej ręki. Jak sprawdzi się w takich warunkach? Aby się o tym przekonać pierwszą część testu przeprowadziliśmy w warunkach miejskich. Drugą - na trasie, szukając śladów kończącej się właśnie zimy.
W miejskiej dżungli samochód radził sobie doskonale. Brak problemów z parkowaniem, wygodny dostęp do wnętrza zarówno przez przednie jak też tylne drzwi i niezła widoczność, to cechy, które są mile widziane. Dużym plusem jest także lekka praca pedału sprzęgła. Jeśli ktoś spędza dziennie prawie godzinę w korkach wie, że jest to ważna zaleta.
W trasie swoje zalety ujawnił zespół napędowy. Bez problemu rozpędzał samochód, pozwalał na bezpieczne wyprzedzanie i utrzymywanie maksymalnej dopuszczalnej prędkości autostradowej. Nie denerwował przy tym zbytnim hałasem. Podczas jazdy międzymiastowej ujawniła się niestety druga, nie najlepsza strona samochodu. Auto jest dość wrażliwe na boczny wiatr i powyżej 100 km/h zaczyna delikatnie myszkować po drodze. Określenie, że napęd przerasta możliwości podwozia to oczywiście przesada, ale w dzisiejszych czasach można oczekiwać czegoś więcej. To jedna z konkurencji, w których najnowsi konkurenci w postaci Skody Citigo, VW up!-a oraz Seata Mii okazują się lepsi.
Ale wracajmy do Kii. Na deser zostawiliśmy informację najlepszą. Koreański maluch jest oszczędny. Podczas testu auto nigdy nie potrzebowało więcej niż 6,5 l/100 km.
Podsumowanie
Pięciodrzwiowa Kia Picanto 1.2 w topowym pakiecie wyposażenia XL kosztuje 42 990 zł. Nasz egzemplarz był jeszcze droższy - (dodatkowe 2500 zł za pakiet stylizacyjny Black&White obejmujący wspomniane białe panele, felgi ze stopów lekkich i podgrzewaną kierownice i fotele, aluminiowe nakładki na pedały, 1300 zł za metalizowany lakier Lemon Grass, 1000 zł za czujniki parkowania).
Prawie 48 000 zł to oczywiście lekka przesada. Przynajmniej na rynku pierwotnym, bo na wtórnym będzie za kilka lat tak wyposażone auto będzie prawdziwą gratką. Ale optymalnie skonfigurowaną wersję L z silnikiem 1.2 i klimatyzacją za ok. 40 000 zł - można wziąć pod uwagę. Szkoda tylko, że czasy, w których Kia kusiła wyjątkowo niskimi cenami mamy już dawno za sobą.
Kia Picanto 1.2 XL, Silnik: benzynowy, czterocylindrowy, o pojemności 1248 cm3
Osiągi: 0-100 km/h: 11,4 s, V max: 171 km/h
Spalanie w teście: 6,5 l/100 km
Moc max. 85 KM/6000 obr./min, Max mom.obr.: 121 Nm/4000 obr./min
Ceny: Najtańszy: 1.2 L (5 drzwiowy), 35 490 zł, Testowany: ok. 48 000 zł
Jacek Ambrozik