Niedopuszczonym do ruchu BMW wjechała w inne auto. Ale to nie jej wina?

Oto kolejna banalna sytuacja drogowa, w której musieli interweniować policjanci drogówki, ponieważ sprawczyni miała własne teorie na temat przepisów ruchu drogowego.

Kierująca BMW serii 5 wyjeżdżała z ulicy podporządkowanej i uderzyła w jadące drogą z pierwszeństwem Renault Zoe. Mimo oczywistości tej sytuacji, na miejsce został wezwany patrol policji. Dlaczego? Ponieważ sprawczyni kolizji twierdziła, że jechała pomału i nie widziała Renault, więc jego kierowca pewnie jechał bardzo szybko.

Trudno w to uwierzyć, ale niektórzy sprawcy zdarzeń drogowych, tak się tłumaczą - "nie widziałem, więc pewnie szybko jechał, nie moja wina". Ta pani dołożyła jeszcze jedną cegiełkę, zaznaczając, że ona się zatrzymała. To znaczy, że nabyła pierwszeństwo przed wjazdem na skrzyżowanie? Trudno powiedzieć.

Reklama

Zaskakująca była też decyzja policjantów, co do wysokości kary dla sprawczyni tego zdarzenia. Kobieta wymusiła pierwszeństwo, doprowadziła do kolizji, wykazała się nieznajomością najbardziej podstawowych przepisów ruchu drogowego, a później okazało się jeszcze, że jej BMW miało nieważny przegląd techniczny, więc nie było dopuszczone do ruchu. Tymczasem policjanci ukarali ją mandatem w wysokości 300 zł i 6 punktów karnych. Czyli właściwie za jedno wykroczenie, podczas gdy zawsze policja każe za przyczynę kolizji (np. wymuszenie) oraz sam fakt kolizji. Dobrym przykładem jest sytuacja innej kierującej, która doprowadziła do szkody parkingowej. Nie negowała swojej winy, znała przepisy, jej auto było dopuszczone do ruchu, a wyrządzoną szkodą była rysa na zderzaku innego auta. Dostała 500 zł mandatu.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy