Polska ekologia i brednie Pertyńskiego

Po przeczytaniu komentarzy do mojego poprzedniego felietonu dochodzę do wniosku, że warto pewne rzeczy przedyskutować.

article cover
INTERIA.PL

Z wycieczkami osobistymi polemizować nie będę, bo to nie ma sensu. Ci, którzy wiedzą swoje, i tak pozostaną przy swojej opinii, że nie mam pojęcia o życiu i samochodach oraz że kąpię się w pieniądzach, które w całości dostałem od PO, tatusia albo od dealerów - lub oczywiście które ukradłem. To nie są tematy do dyskusji.

Warto natomiast wyraźnie powiedzieć niektórym spośród komentatorów kilka brutalnych prawd:

- Określenie "stary samochód" nie jest ani dla mnie, ani dla nikogo innego, kto używa mózgu do myślenia, synonimem pojazdu nieekologicznego, niebezpiecznego i nadającego się tylko na złom;

- Określenie "motoryzacyjny trup/złom" dotyczy nie pojazdu w jakimś konkretnym wieku, ale właśnie motoryzacyjnego złomu;

- Określenie "porządny samochód" nie jest synonimem dla samochodu nowego. Nie, to oznacza po prostu samochód w porządnym stanie technicznym. Taki, który byłby dopuszczony do ruchu nie tylko w Polsce, ale i np. w Niemczech. Tam, gdzie przedłużanie ważności dowodu rejestracyjnego ma związek TYLKO I WYŁĄCZNIE ze stanem technicznym badanego pojazdu, a nie ze znalezieniem przez diagnostę w tymże dowodzie rejestracyjnym banknotu 50- czy 100-złotowego. Tak więc "porządny samochód" nie jedzie bokiem, nie dymi, nie gubi części podczas jazdy, nie gotuje się w korku. I może mieć nie tylko 10, ale 20, czy nawet 50 lat, może mieć i półtora miliona kilometrów przebiegu. Znam takie. Sam takimi jeździłem.

A poza tym bywam na zlotach samochodów historycznych, wspaniale odrestaurowanych i utrzymanych w idealnym stanie technicznym, kocham takie auta. Ale samochodem historycznym nie nazwę np. 15-letniego Audi czy Golfa tylko dlatego, że ma 15 lat. Jeśli nie będzie autem w porządnym stanie technicznym, będę taki samochód określał zgodnie ze stanem faktycznym - jako złom. I nic nie zmienią epitety pod adresem moim czy mojej Mamy.

- Jeśli ktoś zarabia za mało, żeby sobie pozwolić na kupno porządnego samochodu, to nie powinien kupować sobie auta. A już na pewno nie ma sensu kupowanie samochodu na siłę, nieważne w jakim stanie, byle był tani, nieważne, czy w ogóle jeździ, najwyżej da się flaszkę koledze, to złapie na szpachlę albo na drut, a diagnoście w stacji wsunie się pięć dych. Nie, tak nie wolno, nawet jeśli w Polsce to przejdzie, bo to znaczy, że na drodze pojawi się kolejny złom, który nie tylko zanieczyści wszystko wokół, ale jeszcze będzie stanowić zagrożenie dla innych - bo nie ma hamulców, bo nie utrzyma się na drodze na zakręcie itp.

Bo przecież jeśli kogoś nie stać na porządny samochód, to kupiwszy sobie pobielany grobowiec i złom, nie wyda pieniędzy (nie ma ich przecież) na porządne opony, klocki i tarcze hamulcowe, a katalizator wytnie, żeby móc jeździć na oleju opałowym lub paliwopodobnych rzygowinach od Ruskich. Bo tak będzie "cwaniej", a "Polak potrafi". Może jednak czasem warto pomyśleć w kategoriach "będę tym woził swoją kobietę/matkę/dziecko"?

- Jeśli ktoś zarabia za mało, żeby sobie pozwolić na kupno porządnego samochodu, to nie znaczy, że państwo powinno mu dać samochód, ani że Pertyński ma spowodować, żeby mu dano pensję 5000-6000 zł. To nie znaczy, że Polską rządzą złodzieje czy układ. Nawet po wpisaniu tysiąca chamskich komentarzy na temat ludzi zarabiających więcej, to wciąż będzie znaczyć tylko tyle, że zarabiasz za mało, żeby Cię było stać na porządny samochód. To znaczy dokładnie tyle samo, co na całym świecie: że trzeba się wziąć do nauki i roboty - żeby zarabiać więcej. Bo jęczeć, że nie da rady, że za Gierka było lepiej, że kapitalistyczne świnie, że układ, że Pertyński nie wie, co to znaczy żyć za 1500 zł (wie, i to dobrze!) - to jest łatwe. Ale od tego nikomu się nie poprawi - poza może niektórymi politykami.

Aha, i jeszcze jedno: ja, Maciej Pertyński, mam pięcioletni samochód. Bardzo dobry, ale nie nowy. I choć jest bardzo porządny, w idealnym stanie technicznym, spełnia tylko normę Euro 3. Więc jak będzie podatek ekologiczny, będę płacił. Bo nie każdy fan czystości i bezpieczeństwa musi od razu być ekoterrorystą! Maciej Perytński

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas