Małe i tanie... ale które lepsze?
Ogromny napływ (w większości wyeksploatowanych) tanich pojazdów z Zachodu poskutkował tym, że dzisiaj na samochód pozwolić może sobie niemal każdy. Niestety, cena, jaką będziemy zmuszeni zapłacić za pojazd, to dopiero początek.
Często marzenia pryskają, gdy tylko zaczynamy liczyć. Galopujące ceny paliw i narastająca lawina kosztów związanych z utrzymaniem auta sprawia, że zwłaszcza ci mniej zamożni zmuszeni są dokładnie zastanowić się nad każdą złotówką, zanim podejmą decyzję o zakupie konkretnego wozu.
Po ogromnym boomie na eks-zachodnie, często mocno posunięte w latach i paliwożerne auta, postanowiliśmy przyjrzeć się bliżej, jak w obecnych czasach radzą sobie dwaj odwieczni rywale, niegdysiejsi królowie polskich giełd - daewoo tico i fiat "cc". Tico doczekało się już obszernej publikacji na łamach naszego serwisu, tym razem jednak postawiliśmy sobie za punkt honoru wyłonić zwycięzcę toczącego się nieustannie giełdowego pojedynku. Urocza włoszka i skromna koreanka - obie posunięte w latach... Która zwycięży?
Wprawdzie o gustach się nie dyskutuje jednak większość zgodzi się, co do tego, że w kwestii stylistyki niepodzielnie panuje fiat. Co więcej, po kuracji kolagenowej, odsysaniu tłuszczu i zmianie nazwiska mała włoszka do dzisiaj sprzedaje się nadzwyczaj dobrze. Kształty cinquecento można śmiało zaliczyć do ponadczasowych. Tico prezentuje się zdecydowanie gorzej. Kanciasta, niedbale wyciosana sylwetka w połączeniu z niewielkimi wymiarami i nadwoziem typu hatchback sprawia, że całość wygląda raczej szpetnie. Klęska urodzaju, jaki dotknął polskie ulice kilka lat temu sprawiła, że sylwetka tico nikogo już dzisiaj nie razi, jednak nawet największy entuzjasta daewoo przyzna, że czasy jej świetności odeszły w niepamięć dawno temu. Punkt dla fiata.
W kategorii "wnętrze" z racji pięciodrzwiowego nadwozia daewoo wydaje się być na uprzywilejowanej pozycji. Dodatkowa para drzwi to potężna broń w walce z mniejszym przeciwnikiem, jednak zagospodarowanie wnętrza, zwłaszcza, jeśli chodzi o ilość przestrzeni na przednich siedzeniach przemawia raczej za włoską konstrukcją. Fiat jest wyraźnie szerszy, ma również większy zakres regulacji siedzeń. "Cienki" sprawia wrażenia auta przyjaźniejszego kierowcy. Miła w dotyku, miękka kierownica, przemyślane rozlokowanie przełączników czy regulacja lusterek od wewnątrz, to wygody, o jakich właściciel tico może jedynie pomarzyć. Trzeba jednak przyznać, że "rodzimy" koreańczyk także ma kilka mocnych stron jak chociażby zamykany schowek - rozwiązanie o "niebo" lepsze niż fiatowska półeczka na drobiazgi. Na pochwałę zasługują także zaskakująco wygodne fotele, które nie powodują zmęczenia nawet po kilku godzinach jazdy (o ile oczywiście uda nam się odnaleźć optymalną dla siebie pozycje, co z uwagi na skąpy zakres regulacji nie jest wcale takie pewne).
Tico lepiej sprawdzi się też w roli bagażówki. 180 l pojemności kufra to o 10 l więcej niż ma do zaoferowania Fiat. Przewaga ta wzrasta jeszcze o 50 l po złożeniu oparcia tylnej kanapy (do 860 l) Należy jednak pamiętać, że w daewoo nie jest ona nawet dzielona. Podsumowując: rodziny z większym bagażem szczęścia na pewno skłonią się w stronę koreańczyka, single wybiorą raczej przyjaźniejszego kierowcy fiata - mamy remis.
Jak wiadomo właściciele tico nie mieli problemu z wyborem jednostki napędowej. Trzycylindrowy motor o pojemności 800cm3 musiał przypaść do gustu wszystkim... W przypadku fiata było inaczej. Źródłami napędu były trzy silniki benzynowe o pojemnościach 700 cm3, 900 cm3 oraz 1100 cm3. Kierując się zasadą Fair Play do porównania wybraliśmy auto z silnikiem o pojemności 900cm. Jednostka ta występowała w czterech wariantach różniących się pojemnością 899/903 cm3, osprzętem (gaźnik/wtrysk/katalizator) oraz mocą (39-41 KM). Nie ma to jednak większego wpływu na wynik naszego zestawienia, bowiem i tak żaden z wymienionych silników nie jest w stanie dorównać trzycylindrowej konstrukcji koreańskiej.
Tico okazuje się bezkonkurencyjnym zarówno w kwestii osiągów, jak i zużycia paliwa. 41 skośnookich koni mechanicznych zapewnia ważącemu niespełna 700 kg autku wystarczające osiągi. Na sprint do setki potrzeba ok. 17 sekund, prędkość maksymalna wynosi nieco ponad 140 km/h. Włoskie rumaki sprawują się zdecydowanie gorzej. Ważący więcej "cieńkuś" osiąga setkę dopiero po niemal 20 sekundach od startu i mimo nieznacznie wyższego momentu obrotowego jest zdecydowanie mniej dynamiczny. Lubiący wysokie obroty silnik daewoo zużywa średnio ok. 5,5 l/100 km. Cinquecento konsumuje przeważnie o ok. pół litra paliwa więcej, chociaż wysokie kręcenie leniwego czterocylindrowca może skutkować spalaniem znacznie przekraczającym 9l./100km! (dotyczy to zwłaszcza egzemplarzy wyposażonych w gaźnik).
Oba samochody z racji zbliżonych gabarytów i rozwiązań prowadzą się podobnie. Tico ma nieco twardszą charakterystykę zawieszenia, co w porównaniu ze żwawszym silnikiem daje mu pewną przewagę na krętych drogach. Cinquecento, dzięki bardziej komfortowym nastawom, lepiej tłumi nierówności. Na dłuższą trasę lepiej będzie jednak wybrać tico - podczas jazdy autostradowej w jego wnętrzu jest bowiem zdecydowanie ciszej.
Decydując się na niewielki gabarytowo pojazd dobrze jest zwrócić uwagę na kwestie bezpieczeństwa. Niestety, jest to pięta achillesowa każdego z prezentowanych aut. Więcej zaufania wzbudza fiat.
Bezwładnościowe pasy w dwóch rzędach siedzeń i pełnowymiarowe zagłówki nie napawają wprawdzie optymizmem, ale Koreańczycy nie zapewniali nawet tego... Hamulce nie zachęcają do szybkiej jazdy. Już po pierwszej próbie nagłego hamowania cinquecento z prędkości ok. 50 km/h, przerażeni udaliśmy się do warsztatu celem sprawdzenia i usunięcia usterek układu hamulcowego. Komputer stwierdził jednak, że wszystko mieści się w granicach normy... Skuteczność hamulców daewoo jest wyraźnie lepsza, jednak twierdzenie, że są one dobre, to duże nadużycie.
Niestety w Polsce nad bezpieczeństwo prawie zawsze przedkłada się koszty. Ponieważ, to właśnie one najczęściej przyjmowane są za kryterium decyzyjne, także i my postanowiliśmy potraktować tę kategorię w szczególny sposób. Chłodna kalkulacja szybko wyłania zwycięzcę. Samochodem, który przysparza zdecydowanie mniej problemów, jest daewoo.
O cinquecento mówi się, że jest jak wino - im starsze, tym lepsze. W porównaniu z tico powiedzenie to zyskuje jednak całkiem nowy wymiar. CC potrafi bowiem, przyprawić o ból głowy...
Obsługa daewoo, nawet przy przebiegach rzędu 200 tys. km, ogranicza się przeważnie do wymiany materiałów eksploatacyjnych oraz usunięcia drobnych usterek typu: przepalona lampka czy niesprawny klakson. Cinquecento nie jest już niestety, tak łaskawe dla swojego właściciela i po przekroczeniu magicznej granicy 100 tys. km coraz wyraźniej zaczyna domagać się wzmożonej opieki. Stosunkowo szybko poddają się uszczelniacze zaworowe, zacierają się krzywki na wałkach rozrządu, uszczelki pod głowicą ze szczelnością przestają mieć cokolwiek wspólnego (podobnie zresztą jak chłodnice), a sprzęgła, nawet po przejechaniu ledwie 50 tys. km, potrafią ślizgać się z większym zapałem niż zawodnicy na boiskach NHL (koszt wymiany ok. 300 zł). Prócz tego, zacierać lubią się zawiasy drzwi (warto je od czasu do czasu solidnie nasmarować), wypalają się styki w przełącznikach itp. Faktem jest, że ceny części zamiennych są niższe niż w przypadku tico (często wręcz śmiesznie małe), jednak trzeba się liczyć z tym, że będziemy potrzebować ich całkiem sporo.
Obydwa samochody miewają również problemy z korozją, chociaż, na szczęście, nie jest to regułą. Za fiatem przemawia lepszej jakości powłoka lakiernicza. Lakier na tico porysować potrafi nawet podmuch wiatru...
Podsumowując - nasz werdykt nie przypadnie do gustu fanom estetyki. Nienachalnej urody tico po kilku latach eksploatacji sprawuje się bowiem lepiej niż dużo bardziej urodziwy, acz kapryśny cinquecento. Małe daewoo zapewnia przede wszystkim dużo większy poziom komfortu i bynajmniej nie chodzi nam wcale o komfort jazdy. Mając do wyboru daewoo i fiata w porównywalnym stanie i z podobnymi przebiegami radzilibyśmy raczej skłonić się w stronę tego pierwszego. Trzeba się będzie wprawdzie pogodzić z nieco mniejszą ilością miejsca (na przednich siedzeniach) i topornym wnętrzem, ale późniejszy brak problemów z nadmierną usterkowością powinien wynagrodzić nam te niedociągnięcia.
Ostatecznie jednak wybór należy do Was. Są ludzie, którzy nie zdecydowaliby się, ani na daewoo, ani na fiata, gdyż posiadanie któregokolwiek z prezentowanych aut to dla nich "obciach". Oczywiście, szanujemy ich zdanie...
Paweł Rygas