Wszystko o pożyczaniu prądu. Zrób to bezpiecznie!
Jeśli nie uda nam się uruchomić auta przy pomocy własnego akumulatora, potrzebne będą przewody rozruchowe.
Operacja podłączenia baterii, jaką każdy z nas wykonywał zapewne jeszcze w podstawówce wydaje się łatwa, ale trzeba pamiętać o kilku żelaznych zasadach. Przy podłączaniu zawsze jako pierwszy należy połączyć plus z plusem. Uważajmy tylko, by końcem przewodu nie dotknąć niczego metalowego. Skończy się to bowiem zwarciem.
Kabla "minusowego" nie musimy, a nawet nie powinniśmy, podłączać do akumulatora. Wystarczy zaczepić go o jakiś solidny metalowy element w komorze silnika (np. głowicę). Podpięcie przewodu do ujemnego bieguna akumulatora wywoła przeskok iskry, a ten, jeśli będziemy mieć pecha, może skutkować zapłonem oparów z baterii.
Pamiętajmy również, by pod żadnym pozorem nie stosować kabli rozruchowych w przypadku akumulatora, który nie daje oznak "życia". Jeśli akumulator rozładowaliśmy kręcąc przed chwilą rozrusznikiem, możemy śmiało próbować. Jeśli jednak akumulator od dłuższego czasu narażony był na działanie mrozu i nie daje prądu, próba odpalenia przy pomocy przewodów jest śmiertelnie niebezpieczna! Ładowanie zamarzniętego akumulatora grozi wybuchem. Obrażenia wywołane przez kwas nie należą do rzeczy przyjemnych.
Przed próbą odpalenia należy uruchomić samochód "dawcę", można też nieznacznie podnieść obroty, by akumulator sprawnego pojazdu mocniej wspomagany był alternatorem. Gdy już uda nam się uruchomić nasze auto, należy odpiąć przewody w odwrotnej kolejności. Najpierw minus, potem plus.
Jeżeli po kilku próbach samochód wciąż nie daje się uruchomić, najprawdopodobniej przyczyny należy szukać w układzie paliwowym.
By upewnić się, że zapłon działa prawidłowo, w silnikach benzynowych można wykręcić świece, a następnie (po podpięciu do przewodu) przyłożyć gwint do masy (np. położyć świece na głowicy). Jeśli po włączeniu rozrusznika widać iskrę, najprawdopodobniej układ elektryczny nie jest przyczyną naszych problemów.
Zdajemy sobie jednak sprawę, że nie jest to robota dla laika, zwłaszcza na kilkunastostopniowym mrozie.