Właśnie dlatego zawsze zapinam pasy w samochodzie
W świecie motoryzacji funkcjonuje wiele mitów oraz mądrości powtarzanych przez tzw. wujków przy rodzinnym stole. Czasami jest to kwestia niewiedzy, ale znacznie częściej wynika z naiwności. Sprawdzamy, które historie przekazywane z ust do ust, potrafią być szkodliwe dla zdrowia i bezpieczeństwa kierowcy i pasażerów.
Jedno jest pewne - Polacy są "wybitnymi" specjalistami w zakresie prawa i motoryzacji. Dyskusje prowadzone przy biesiadnym stole często ujawniają wiele tajemnic i spisków. Często zamiast faktów potwierdzonych badaniami można usłyszeć stereotypy powtarzane latami do momentu, aż staną się tzw. prawdą objawioną.
Sprawdzamy najpopularniejsze teorie i historie.
Wielu kierowcom wydaje się, że tankowanie droższego paliwa z wyższą liczbą oktanową sprawi, że samochód dostanie dodatkowego kopa energii. Nic bardziej mylnego. Jeśli auto zostało dostosowane do zasilania benzyną 95-oktanową, tankowanie paliwa 98-oktanowego bez zmian w oprogramowaniu silnika niewiele wniesie.
Często może się ukazać, że mocy będzie mniej. Jednak wielu kierowcom to nie przeszkadza, ponieważ mają przekonanie, że auto jeździ szybciej. To kwestia autosugestii, ale nauka ma w tej sprawie własną teorię.
Wyższa liczba oktanowa sprawia, że paliwo spala się mniej gwałtownie. To przekłada się na pracę silnika i jego kulturę. Mniejsza podatność na spalanie stukowe sprawia, że silnik jest bardziej elastyczny i lepiej pracuje podczas mocnego obciążenia.
Dużo lepszy efekt może spowodować tankowanie paliwa premium. Lepszy skład może odblokować zwiększenie wydajności. Jednak w praktyce będzie ona na tyle nieduża, że praktycznie nieodczuwalna. Takie zmiany widać wyłącznie podczas pomiaru na hamowni.
Są na świecie kierowcy, którzy uważają, że obecność poduszki powietrznej zwalnia z konieczności zapinania pasów. Ta niebezpieczna bzdura jest powielana od kilku pokoleń. Prawda jest taka, że prawidłowe działanie poduszki powietrznej wymaga odpowiedniej pozycji kierowcy. Tą z kolei zapewniają tylko zapięte pasy bezpieczeństwa. Kierowca, który podczas uderzenia nie będzie przypięty, może doznać dodatkowych urazów.
Kolejną niebezpieczną teorią jest ta, która mówi o tym, że lepiej wylecieć przez przednią szybę niż pozostać zapiętym w pasach we wraku samochodu. Statystyki rozwiewają od razu wszelkie wątpliwości. Ofiary wypadków nieprzypięte pasami są 25 razy mocniej narażone na odniesienie ciężkich obrażeń, a ryzyko śmierci rośnie sześciokrotnie.
Trudno dyskutować z takimi liczbami, ale statystycznie na każdym rodzinnym spotkaniu znajdzie się "wujek", który będzie zaprzeczał oficjalnym badaniom i zdrowemu rozsądkowi.
Pasażerowie mają dziś świadomość, że zapinanie pasów na tylnych fotelach to obowiązek. Tymczasem jeszcze dwie dekady temu wiele osób często nie korzystało z tego rozwiązania - do pierwszego, mocniejszego hamowania. Wystarczy, że samochód uderzy w twardą przeszkodę, a już przy niedużej prędkości niewielka osoba siedząca z tyłu może złamać fotel znajdujący się przed nią i zmiażdżyć pasażera.
Osoba siedząca z przodu nie ma wtedy szans, nawet gdy ma zapięte pasy, a przed nią wybuchnie poduszka powietrzna. W momencie wypadku ciało ma kilka ton i wywiera ogromny nacisk. Zatem mowa o trzymaniu się uchwytu lub zapieraniu się jest niedorzeczna.
Przez wiele dekad w Polsce pokutowało przekonanie, że silniki Diesla są znacznie oszczędniejsze i trwalsze niż jednostki benzynowe. W pierwszej kwestii sporo się zmieniło przez ostatnie lata. Nowoczesne jednostki benzynowe skutecznie pokazują, że Diesle nie są już potrzebne. Natomiast w kwestii trwałości to klasyczny mit.
Poszukując samochodu z trwałym silnikiem, trzeba przede wszystkim myśleć o propozycjach z jednostką benzynową, która nie jest wysilona, ma cztery cylindry i odpowiednio dużą pojemność. Kupowanie używanego samochodu z silnikiem Diesla to często loteria, która kończy się kosztownymi naprawami w wyspecjalizowanych warsztatach. Wtedy wszelkie oszczędności związane ze zużyciem paliwa (olej napędowy jest obecnie rekordowo drogi) idą w zapomnienie.
Żarówki z niebieską obudową sprzedawane na rynku święcą nie tylko gorzej, ale często krócej. Ciemniejszy filtr na szkle pochłania część energii świetlnej emitowanej przez żarnik. Na przykład typowa żarówka H4 z prawidłowym strumieniem świetlnym powinna emitować 1000 lumenów. Tymczasem w niebieskiej wersji z trudnością dobija do 300 lumenów. Żarnik rozgrzewa się podczas pracy do wyższej temperatury, przez co szybciej się zużywa.
Wielu producentów oferujących takie żarówki przyznaje, że nawet niewielkie zabawienie pogarsza osiągi i skraca trwałość w porównaniu z klasycznym rozwiązaniem. Dlatego nie warto przepłacać tylko dlatego, żeby być modnym.
***