Tego nigdy nie rób zimą, bo narobisz sobie kłopotów!

Tegoroczna zima była łaskawa dla kierowców. Jednak jej końcówka daje się we znaki, szczególnie dokuczliwy okazuje się mróz, który ścisnął Polskę. Nie dziwi więc, że internetowe wyszukiwarki zasypywane są milionami zapytań dotyczących eksploatacji samochodu.

Niestety, w sieci aż roi się od nierzetelnych porad tworzonych przez pseudofachowców. Ich zastosowanie w praktyce może mieć dla naszego auta opłakane skutki! 

W serwisach "poradnikowych" często porusza się ostatnio temat "domowych patentów" na radzenie sobie z zamarzniętymi szybami. Problem w tym, że jedynym naprawdę skutecznym sposobem na uniknięcie porannego skrobania szyb, mającym cokolwiek wspólnego z domem jest... wstawienie auta do przydomowego garażu! Wszelkie "cudowne", budżetowe sposoby w dłuższej perspektywie przyniosą wam zdecydowanie więcej strat niż korzyści! Jakich kuracji w szczególności nie powinniście fundować swojemu autu zimą?

Reklama

Grzechem śmiertelnym jest chociażby stosowanie "domowych" odmrażaczy do szyb na bazie octu. Zmieszanie go z wodą w stosunku 3:1 i rozpylenie na zamarzniętą szybę faktycznie przyśpieszy usuwanie lodu. Sęk w tym, że ocet równie skutecznie rozprawi się z... lakierem na słupkach i masce. Nawet jedno takie "odmrażanie" porównać można z wieloletnim narażaniem samochodu na działanie tzw. "kwaśnych" deszczy.

Ocet to w końcu dość mocny kwas, a te - jak powszechnie wiadomo - nie służą ani powłokom lakierowym, ani tym bardziej stali. Traktowanie auta takim specyfikiem to po prostu głupota. W taki sposób wielokrotnie potęgujemy procesy korozyjne. Jeśli planujecie stosując tę metodę przez kilka zimowych tygodni, wcześniej zarezerwujcie sobie wiosenny termin u blacharza i lakiernika! 

Jeszcze głupszym działaniem jest polewanie zamarzniętej szyby ciepłą wodą. Ten popularny "patent" każdego roku przynosi prawdziwe "żniwa" warsztatom wyspecjalizowanym w wymianie szyb. Wielu kierowców nie zdaje sobie sprawy, że nagła zmiana temperatury wywołuje w tafli szkła ogromne naprężenie, które w przypadku nowoczesnych aut (z wklejanymi szybami) nie są kompensowane przez uszczelki. W efekcie polanie przedniej szyby ciepłą wodą może skutkować jej pęknięciem. Jeśli podobny zabieg zastosujemy na tzw. "bezpiecznej", hartowanej szybie bocznej, całkiem prawdopodobne, że rozsypie się ona na tysiące kawałków.

W porannym pośpiechu kierowcy często zapominają też zabrać z domu skrobaczki do szyb. Ludowe mądrości głoszą, że w ich roli świetnie sprawdzają się chociażby wszelkiej maści plastikowe karty płatnicze i dokumenty. Autorzy tego typu porad nie wspominają jednak, że w kontakcie z zamarzniętą szybą plastik, z którego je wykonano szybko twardnieje i staje się kruchy. Może się więc zdarzyć, że próba usunięcia lodu z szyby za pomocą dowodu osobistego skończy się jego złamaniem. Wówczas, oprócz wycieczki do sklepu po skrobaczkę, czeka nas jeszcze tułaczka po urzędach...

Stosowanie dokumentów i kart płatniczych w roli skrobaczki do lodu niesie też inne ryzyko. W kontakcie z lodem ich krawędzie szybko się wyszczerbiają i zaskakująco skutecznie (o czym przekonał się już niejeden kierowca) żłobią bruzdy w szybie! To nie żadna przesada - nawet jednorazowe usunięcie lodu z przedniej szyby może skończyć się wygrawerowaniem w niej niezliczonej liczby (niemożliwych do usunięcia) szlaczków, które będą o sobie przypominać przy każdorazowej jeździe "pod słońce". 

Między bajki można też włożyć wszelkie "warzywne" sposoby radzenia sobie z zimą: smarowanie szyb cebulą, połówką ziemniaka czy jabłkiem. Ich profilaktyczne działanie (mające stanowić barierę dla lodu) jest co najwyżej chwilowe. By utrzymało się przez dłuższy czas należałoby powtarzać je codziennie. Z dwojga złego wygodniej chyba co rano używać skrobaczki, niż - każdego wieczora - pędzić do samochodu z połówką kartofla i czule wcierać go w przednią szybę! Pomijamy już kwestie związane z bezpieczeństwem - okularnikom polecamy test polegający na wysmarowanie szkieł ziemniakiem lub cebulą i założenie ich na nos. Na spostrzeżenia dotyczące przejrzystości czekamy w komentarzach...

Jedynym w miarę skutecznym "budżetowym" sposobem uniknięcia porannego skrobania szyb jest stosowanie pokrowców czy mających je zastąpić gazet, rozkładanych na przedniej szybie. Wówczas szron i lód osadzać się będzie na nich, a nie na szkle. Niestety, ta metoda również nie należy do idealnych. Trzeba pamiętać, by przed założeniem zarówno szyba, jak i pokrowiec były suche. Stosowane gazet jest więc "patentem" doraźnym. Każdego ranka wypadałoby je wyrzucić i wieczorem zasłonić szybę nową warstwą papieru. 

Popularność wszelkiej maści "domowych" sposobów walki z lodem jest o tyle zaskakująca, że najtańszy zestaw - obejmujący skrobaczkę do szyb i wydajny odmrażacz na bazie alkoholu - kupić można już za 10 zł! Kilkukrotnie spryskanie szyby takim specyfikiem skutecznie rozpuści lód, możemy też być pewni, że szybko odparowujący alkohol nie uszkodzi lakieru ani uszczelek. Decydując się na zakup odmrażacza najrozsądniej wybierać te, wyposażone w atomizer z ręczną pompką. Nie dość, że są tańsze, to z reguły w ich opakowaniu znajduje się więcej preparatu niż w przypadku pojemników ciśnieniowych. Kierując się tą prostą zasadą, nawet najsurowszą zimę "przetrwamy" wydając na walkę z lodem, kwotę około 20 zł. Biorąc pod uwagę ewentualne koszty lakierowania zardzewiałych słupków czy wymiany przedniej szyby, to prawdziwa cenowa okazja.

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy