Samochody po powodzi. Są już w Polsce?

Gwałtowne burze i ulewy nawiedzają ostatnio nie tylko Polskę, ale wiele innych krajów europejskich. Szczególnie dotkliwie odczuły to Niemcy oraz Belgia, a straty i zniszczenia w niektórych regionach są naprawdę poważne. Takie klęski to jednak często dobra okazja do zarobku, dla nieuczciwych handlarzy samochodów.

W sieci furorę robi zdjęcie samochodu na lawecie, który jakoby pojawił się już w Polsce. Tymczasem to transport niemieckiej organizacji ADAC.

Nie oznacza to jednak, że samochody po powodzi nie pojawią się w komisach samochodowych. Niestety, rozpoznanie auta z zalewową przeszłością - na pierwszy rzut oka - jest zupełnie niemożliwe. Wymagałoby to demontażu tapicerek, mat wygłuszających i dziesiątek plastikowych osłon. Co więcej - by pozbyć się z auta przykrego zapachu, większość z nich przed sprzedażą i tak trafia na śmietnik. Śladów wody trzeba więc szukać na tych elementach, których wymiana jest najdroższą. W przypadku wnętrza są to np. fotele i deska rozdzielcza. 

Reklama

W kontakcie z wodą szybko koroduje stelaż i mocowania, warto więc wsadzić głowę (czy lusterko) pod spód fotela i sprawdzić czy nie znajdziemy pod nim korozji. Czujność powinny też wzbudzić wszelkie defekty (ułamane spinki, wgniecenia, zadziory) świadczące o demontażu deski rozdzielczej czy konsoli środkowej. 

Konieczne będzie również podpięcie samochodu do testera diagnostycznego i próba skomunikowania się z poszczególnymi modułami. To właśnie wymiana elektroniki powoduje, że koszt przywrócenia do ruchu popowodziowego auta zwykle przekracza jego wartość. Ale to nie wszystko...

Jeżeli  chcesz wiedzieć jak ustrzec się przed zakupem takiego auta kliknij TUTAJ

***


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy