Rozgrzeje bardziej niż kobieta
"Honda - The power of dreams. I coś w tym rzeczywiście jest, bynajmniej nie jest to pusty slogan. Dlaczego? (*)
Moja przygoda z motoryzacją rodem z kraju Kwitnącej Wiśni rozpoczęła się w lipcu 2009 roku, kiedy to nastał czas rozstania z moją pierwszą motoryzacyjną miłością - Oplem Corsa.
Gdy auto sprzedałem rozpoczęła się w mojej głowie istna burza. Co kupić? Dysponowałem kwotą około 12 tysięcy złotych, a za tą sumę to można przebierać do woli w samochodach używanych. Alfa Romeo? BMW? A może znowu Opel? Długie godziny spędzałem na serwisach aukcyjnych, również tych zagranicznych, w celu poszukiwania nowego wozu.
Aż tu nagle wpadła w moje oko, niczym piękna dziewczyna idąca ulicą w piękny dzień, Honda Civic VI generacji. Szast-prast - i nie dalej jak kilka dni później już siedziałem za jej kółkiem.
Troszkę o samym samochodzie. Jest to model, który został wyprodukowany w Japonii (EK3), a nie jak spora część Civic'ów w Anglii. Auto zjechało z linii produkcyjnej w 1998 roku. Pod maską drzemie dość udana konstrukcja Hondy - silnik 1,5 SOHC Vtec (D seria, konkretnie D15Z6). Pozwala on na dość żwawą jazdę (katalogowo przyspieszenie poniżej 10 sekund, w rzeczywistości jest lepiej) przy niewygórowanym apetycie na paliwo.
Jednostka napędowa bowiem ma tak zwany tryb ECO, który w zależności od biegu i prędkości obrotowej silnika korzysta tylko z 12 zaworów, oraz pracuje na uboższej mieszance paliwowo-powietrznej, co przekłada się na mniejsze spalanie.
Faktem jest, iż nie jest to "ten prawdziwy Vtec", gdzie powyżej 5,5 tysięcy obrotów usłyszymy dźwięk kątówki tnącej wytrzymałą stal (silniki serii B), lecz przy niewielkich modyfikacjach układu dolotowego można cieszyć się basowym, głębokim rykiem dochodzącym spod maski.
Jak to w Hondach bywa, na pochwałę zasługuje również zawieszenie, które jest w zasadzie niezniszczalne. Już rok poruszam się na polskich drogach, i póki co nie zauważyłem i nie zasłyszałem niepokojących zjawisk.
Przejdźmy może zatem do kwestii wizualnych - dla mnie ta generacja Civic'a jest wzorem auta japońskiego. W zasadzie, na tym Civic'u skończyła się Honda. Długa maska, agresywnie zerkające reflektory w połączeniu z dość ostro opadającym tyłem samochodu - to auto po prostu przyciąga wzrok. Lotka na klapie bagażnika to smakowity detal, który powoduje iż całość z boku wygląda zgrabnie i dynamicznie.
I tutaj niestety nie ma róży bez kolców. Bolączką Hondy są tylne nadkola, które mają wielkie zamiłowanie do rdzy. Najlepiej jest się z tym problemem uporać szybko, by uniknąć wspawania reperaturek, które również kosztują. Im szybciej odwiedzimy blacharza - tym lepiej dla naszego portfela.
Wnętrze? Jest bo jest, Honda słynie z tego, iż wnętrze (przynajmniej w starszych modelach) nie zachwyca, podobnie jest tutaj. Mój egzemplarz akurat na "wyposażeniu" ma tylko elektryczne szyby... ale jakoś mnie to nie martwi.
No więc - czas podsumowania. Jest to auto jak najbardziej rekomendowane przede wszystkim dla osób młodych, chcących się wyróżniać z tłumu szarych aut. Dynamiczna linia nadwozia, bezawaryjność, wytrzymałość zawieszenia i trwałość jednostek napędowych, osiągi pozwalające zawstydzić nie jedno, mocniejsze auto - to połączenie, które gwarantuje permanentną chęć wsiadania do tego auta i totalną radość z jazdy.
Jeżeli natomiast seryjny Civic dla ciebie to za mało - wystarczy rozejrzeć się, a oczom ukaże się niezliczona ilość części tuningowych (mechanicznych oraz wizualnych) oraz możliwość wymiany jednostki napędowej na coś, co rozgrzeje prawdziwego fana motoryzacji nie gorzej niż jego własna kobieta - silniki serii B lub H. Znawcy wiedzą o co chodzi :
Pozdrawiam, Michał. (*) - ten tekst to efekt naszego apelu o nadsyłanie opinii o waszych samochodach. Czekamy na kolejne.