Poważne problemy kierowców. Państwo zostawiło ich bez opieki?
Narzucone przez władze obostrzenia, mające na celu zminimalizowanie rozprzestrzeniania się koronawirusa, mocno dają się we znaki kierowcom. Nadzwyczajna sytuacja sprawia, że ograny państwowe nie zawsze reagują na czas, co - zwłaszcza w kontekście zmotoryzowanych - rodzi liczne problemy.
Wielu kierowców zastanawia się np., co zrobić, gdy w ich pojazdach skończy ważność obowiązkowych badań technicznych. "Czy musimy jechać na stację i wpuszczać diagnostę do własnego auta wiedząc, że kilka minut wcześniej siedział w innym aucie, w którym potencjalnie mógł być ktoś zarażony koronawirusem? Taki człowiek styka się z dziesiątkami osób potencjalnie stanowiących zagrożenie, a sam wirus nie zniknie w jednej chwili i może być przenoszony na dłoniach, ubraniu itd. To strach!"- zauważa jeden z czytelników.
Z prośbą o wyjaśnienia w tej kwestii zwróciliśmy się do Ministerstwa Infrastruktury. Niestety, odpowiedź nie napawa optymizmem. Wygląda na to, że władze centralne pozostawiły kierowców z poważnym problemem!
Jak poinformował Interię Szymon Huptyś - rzecznik prasowy Ministerstwa Infrastruktury - "Ministerstwo Infrastruktury we współpracy ze środowiskiem reprezentującym stacje kontroli pojazdów, m.in. Polską Izbą Stacji Kontroli Pojazdów oraz Instytutem Transportu Samochodowego, przygotowało "wykaz dobrych praktyk", które rekomenduje do stosowania na stacjach kontroli pojazdów. Zalecenia te ograniczają kontakt diagnosty samochodowego z właścicielem lub posiadaczem pojazdu przyjeżdzającym na badanie techniczne do minimum. Mają one na celu zapobieganie, przeciwdziałanie oraz ograniczenie sytuacji negatywnych dla przedsiębiorców prowadzących stacje kontroli pojazdów, diagnostów, a także posiadaczy i właścicieli pojazdów".
Oznacza to, że w obecnej sytuacji nie ma co liczyć na zwolnienie z obowiązku przeprowadzenia obowiązkowych badań technicznych, mimo że sam wyjazd na stację diagnostyczną może mieć dla nas bardzo poważne konsekwencje. Pamiętajmy, że władze centralne wprowadziły przecież ograniczenia w przemieszczaniu się i - cytując stronę www.gov.pl - można to robić wyłącznie w przypadku: dojazdu do i z pracy (dotyczy to także zakupu towarów i usług związanych z zawodową działalnością), wolontariatu na rzecz walki z COVID-19 (dotyczy to pomocy osobom przebywającym na kwarantannie lub osobom, które nie powinny wychodzić z domu) oraz załatwiania spraw niezbędnych do życia codziennego (do czego zalicza się np., niezbędne zakupy, wykupienie lekarstw, wizyta u lekarza, opieka nad bliskimi).
Nie jest pewne, czy - wynikająca z Prawa o ruchu drogowym - konieczność dokonania obowiązkowych badań technicznych pojazdu jest sprawą "niezbędną do życia codziennego". Jeżeli - w przypadku kontroli drogowej - policjant uzna, że jednak nie - konsekwencje mogą być opłakane. Pamiętajmy bowiem, że opublikowana 31 marca ustawa o zmianie niektórych ustaw w zakresie systemu ochrony zdrowia związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19 przewiduje dotkliwe kary pieniężne (rozdział 8a). W dokumencie czytamy np., że ( Art. 48a. 1.) "Kto w stanie zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii nie stosuje się do ustanowionych na podstawie art. 46 lub art. 46b nakazów, zakazów lub ograniczeń ... podlega karze pieniężnej w wysokości od 5000 zł do 30.000 zł"!
Z drugiej strony korzystanie z pojazdu, który nie posiada aktualnych badan technicznych grozi mandatem i zatrzymaniem dowodu rejestracyjnego. Ministerstwo Infrastruktury nie ustosunkowało się jednak do naszego pytania dotyczącego sposobu odbioru dokumentu w sytuacji, gdy większość wydziałów komunikacji zawiesiła obsługę interesantów... Nie uzyskaliśmy również odpowiedzi na pytanie, czy resort planuje w tej kwestii jakieś specjalne, tymczasowe, rozwiązania prawne.
Poinformowano nad jedynie, że "MI nie jest właściwe w zakresie systemu ubezpieczeń komunikacyjnych (chociaż nasze pytania nie dotyczyły tej kwestii - przyp. red.) oraz kar nakładanych za wykroczenia w ruchu drogowym".
Paweł Rygas